Winyle ponownie zdobią półki wielu pokojów odsłuchowych i salonów. Wyparły nawet stojaki z płytami CD, a w marketach (także spożywczych) czarne płyty stanowią coraz poważniejszą część oferty z, jak to się mówi coraz rzadziej, fizycznymi nośnikami audio. Wraz z powrotem mody na słuchanie muzyki z płyt winylowych przypomnieliśmy sobie o gramofonach, wkładkach i akcesoriach, które są niezbędne do rozwijania tej pasji.
Przedwzmacniacz gramofonowy, który niegdyś był częścią prawie każdego wzmacniacza, przybrał obecnie formę mniej lub bardziej zaawansowanego technologicznie, osobnego urządzenia i chyba każdy miłośnik czarnych płyt już wie, że bez dobrego phono, słuchanie winyli nie ma większego sensu.
Made in Poland
Firma Fezz Audio powstała z inicjatywy braci Maćka i Tomka Lachowskich. Jest też logicznym przedłużeniem tego, co od wielu lat robi na rynku elektroniki senior rodu, ich ojciec – Lech Lachowski. Założona w 1992 roku firma Toroidy znana jest prawdopodobnie wszystkim, którzy samodzielnie próbują budować lub projektować urządzenia audio. Zaglądając do ich wnętrza, z dużym prawdopodobieństwem znajdziemy tam "toroid" firmy Toroidy.pl. Współpraca synów z firmą ojca była decyzją dość oczywistą. Dzięki temu Fezz Audio w pewnym sensie jest przedsięwzięciem samowystarczalnym. Wiele kluczowych i często najdroższych elementów produkowanych jest na miejscu, a to w zdecydowany sposób wpływa na cenę produktów. Park maszynowy, dział badawczy i konstrukcyjny oraz wybudowana niedawno nowa siedziba pozwalają na ciągłe rozszerzenie oferty. Już dziś wiadomo, że pokazane w połowie ubiegłego roku, nowe w ofercie przedwzmacniacze gramofonowe, są zapowiedzią kolejnych modeli, które będą sukcesywnie wchodzić do produkcji w 2020 i 2021 roku.
Od momentu zaprezentowania pierwszego urządzenia marki Fezz Audio, a było to w roku 2016, firma sukcesywnie zwiększa portfolio produktów. Pierwszym był lampowy wzmacniacz Silver Luna, który skradł serca wielu początkującym audiofilom. Wzmacniacz ten skutecznie odkroił innym producentom i dystrybutorom solidny kawałek rynkowego tortu audio. Nikt wcześniej nie zbudował bowiem tak solidnie grającego lampowego wzmacniacza w tak atrakcyjnej cenie. Nic dziwnego, że odniósł on duży sukces rynkowy przyczyniając się do rozwoju tej nowopowstałej firmy. Bardzo szybko też podbił rynki zagraniczne, zwłaszcza dalekowschodnie. To oczywiście uskrzydliło założycieli firmy, wpłynęło na jej niesamowity rozwój i systematyczne rozszerzanie oferty produktowej.
Gaia Mini
Przez kilka kolejnych lat przyzwyczailiśmy się do cyklicznych premier wzmacniaczy Fezz Audio. Ale niedawno dowiadywaliśmy się także o kolejnych, nowych konstrukcjach np. kablach audio – do tego doszły firmowe skarpetki i inne ciekawe gadżety. Firma podjęła też działania, które w odniesieniu do polskiego rynku audio, śmiało można nazwać "rewolucyjnymi". Ich związek z inną polską marką, a mianowicie Pylon Audio trwa w najlepsze właściwie od początku. Wspólne prezentacje na wystawach w Polsce, Niemczech, innych krajach europejskich, a ostatnio także na dalekim wschodzie, zaowocowały kolejnymi zamówieniami. Rosnącą sprzedaż wspierają testy, recenzje i przekazywane informacje o bardzo przyjaznym stosunku audiofilskiego świata do tego polskiego "Brzydkiego Kacząka". Tak po prostu wygląda sukces!
Gaia Mini to pierwszy produkt, który otwiera serię przedwzmacniaczy gramofonowych tego polskiego producenta. Jest on dedykowany do współpracy z wkładkami MM i MC HO. Wyżej pozycjonowane od niego są modele Gaia MM oraz topowy obecnie Gratia. Patrząc na tę hierarchię, przekaz wydaje się być czytelny: Gaia Mini jest dedykowana miłośnikom gramofonów, którzy nie chcą zgłębiać tajników ustawień, kalibracji i doboru poszczególnych parametrów do posiadanej wkładki.
Niewielka prostopadłościenna obudowa pozwala wprawdzie ukryć urządzenie za systemem, ale myślę, że większość jego użytkowników będzie wolała go wyeksponować, niż schować. Producent proponuje bowiem jedną z czterech wersji kolorystycznych. I choć początkowo taka rozpiętość kolorów mogła się wydawać niektórym kontrowersyjna, to jednak dość szybko zdobywa sympatię użytkowników. Pamiętajmy po za tym, że duża cześć produkcji wędruje na daleki wschód, a ostatnio nawet do Afryki i możliwość wyboru z większej palety kolorystycznej, jest poważnym atutem.
Do czego to służy?
Przedwzmacniacz gramofonowy wpinany jest w tor pomiędzy gramofon a przedwzmacniacz liniowy. Wejścia liniowe większości wzmacniaczy nie są obecnie dostosowane do współpracy z gramofonami, a powodem jest zbyt niskie napięcie wyjściowe sygnału wkładki. Montowane niegdyś we wzmacniaczach wejścia gramofonowe (opisane zazwyczaj jako phono), charakteryzowały się dużo wyższą czułością, posiadały układ wyrównujący charakterystykę, aby ta była zgodna z krzywą korekcji RIAA – ogólnoświatową normą przyjętą dla współczesnych płyt winylowych. Przedwzmacniacz gramofonowy, nadal zwany phono - uzupełnia zatem współczesne wzmacniacze o funkcję, których one nie posiadają. Gaia Mini jest pierwszym urządzeniem Fezz Audio, w tej grupie produktów. Każdy, kto potrzebuje większej ilości ustawień, ma wyższe aspiracje lub tworzy sobie bardziej audiofilski tor audio, może szukać dodatkowych funkcji w przedwzmacniaczu Grataia.
Właściwości sygnału wkładki
To zagadnienie jest dość trudne do wyjaśnienia w kilku zdaniach. Najprościej tłumacząc, niezwykle niskiej wartości sygnał z wkładki gramofonowej różni się od sygnału, jaki otrzymujemy z CD czy DAC-a. Logiczne jest więc, że napięcie z wkładki gramofonowej wymaga odpowiedniego wzmocnienia. Różne poziomy napięcia wyjściowego, konstrukcja, zarówno wkładki, jak i igły oraz wynikające z tego różnice w brzmieniu to podstawowe cechy, jakie pozwalają na jej dobór do naszych potrzeb i preferencji.
Ważnym zadaniem przedwzmacniacza jest również wyrównanie poziomu sygnałów w ramach korekcji charakterystyki krzywej RIAA. Problemem jest tu głównie zakres niskich częstotliwości, których zapis wymuszałby stosunkowo szeroki rowek. Bez korekcji, zmniejszyłoby to ilość miejsca na płycie i oczywiście skróciłoby długość zapisanego materiału muzycznego. Aby płyta nie straciła na detaliczności, podczas procesu masteringu, obniżono niskie tony o 20dB i o taką samą wartość podniesiono wartość tonów wysokich. Przedwzmacniacz ma za zadanie przywrócenie ich do pierwotnych wartości.
Fezz Audio Gaia Mini jest stosunkowo nieskomplikowanym phono więc z podłączeniem, nie powinno być żadnego problemu. Producent nie zastosował odczepów czy potencjometrów, które umożliwiałby jakiekolwiek regulacje. Sygnał z gramofonu za pomocą kabla z wtykami RCA podłączamy do wejścia, natomiast skorygowany i wzmocniony sygnał wyprowadzamy z drugiej pary gniazd RCA do przedwzmacniacza liniowego lub wzmacniacza... powinno działać.
Wkładki HiOutput
Dla wszystkich, którzy rozpoczynają dopiero swoją przygodę z gramofonem rozeznanie się w ofercie wkładek, może wydawać się tematem bardzo skomplikowanym. Stąd warto poradzić się osoby, która swobodnie porusza się w tym gąszczu kolorów, kształtów, a przede wszystkim oznaczeń. Fachowa rada dotycząca optymalnej konfiguracji może okazać się tu bardzo pomocna, wręcz niezbędna.
Przetwornik mechaniczno-elektryczny wkładki gramofonowej działa dzięki zjawisku indukowania się prądu. Dwa rodzaje wkładek: MM i MC w zasadzie wyczerpują temat najczęściej obecnie wykorzystywanych konstrukcji. Pomijam wkładki piezoelektryczne, gdyż są to rozwiązania, których nie stosuje się w żadnych poważnych gramofonach. Według tego podziału mamy do dyspozycji wkładki typu MM (Moving Magnet) oraz MC (Moving Coil).
Wkładki MM mą dość duże napięcie wyjściowe. Nieruchomo zainstalowana cewka może posiadać dużą ilość zwojów, nie jest także kłopotem wymiana zużytej lub zniszczonej igły. Ich wadą jest jednak dość duża waga magnesu. Wkładki MM nie należą do subtelnych, nie potrafią oddać wszystkich szczegółów i zmian dynamiki sygnału – chyba że mamy do dyspozycji topowe modele... na przykład firmy SoundSmith. Wkładki MM mają jeszcze inną przypadłość, a jest nią wrażliwość na pojemność kabla połączeniowego. Ten parametr należy wziąć pod uwagę przy ustawianiu wkładki. Dobre phono MM ma kilka ustawień tego parametru, ale dla wkładek MC, ten parametr jest pomijalny.
Podczas odsłuchów Gaia okazała się przedwzmacniaczem nadzwyczaj muzykalnym.
W obiegowej opinii audiofilów znacznie lepsze w roli przetwornika są wkładki typu MC. Jednak one także mają swoje słabe strony, a największą jest niski poziom napięcia wyjściowego. Stajemy zatem przed koniecznością wzmacniania tego niewielkiego sygnału, mierzenia się ze skutkami konieczności stosowania kolejnych urządzeń w torze audio i używania transformatora podnoszącego napięcie. Największym problemem będzie tu oczywiście pogarszający się stosunek sygnału do szumu.
Rozwiązaniem tych problemów mają być wkładki typu MC HighOutput. Posiadają one wyższe napięcie wyjściowe, porównywalne z napięciem wkładek MM. Na opakowaniu takiej wkładki można znaleźć informację, która opisana jest jako "high output" lub czasami HO. Sygnał wyjściowy takiego przetwornika ma wartość rzędu 2-4mV i jest niewiele mniejszy od tego, który otrzymujemy z wkładki MM. Idąc dalej, recenzowany przedwzmacniacz gramofonowy, jest właśnie przystosowany do wkładek MC HighOutput. Co oznacza, że można stosować go w połączeniu z wkładkami wysokonapięciowymi typu MC. Tych na rynku nie brakuje, albowiem każdy szanujący się producent ma je w swojej ofercie.
Odsłuch
Pierwsze co słychać po włączeniu tego przedwzmacniacza to... cisza. Przy bardzo niskim poziomie szumów własnych, Gaia także nie brumi, nie wydaje praktycznie żadnego zbędnego przydźwięku. Niby się już do tego przyzwyczailiśmy, mamy w końcu XXI wiek, ale taki szczegół cieszy, bo w technice gramofonowej pętla masy i walka z przydźwiękami, potrafią spędzić sen z powiek prawie każdemu miłośnikowi winylu.
Podczas testów odsłuchowych korzystałem oprócz phono Fezz Audio Gaia z dwóch innych, znacznie droższych przedwzmacniaczy, a mianowicie tranzystorowego AVID Pulsare mkII oraz phono z lampowego Luxman CL-36. Wiem, że miłośników łączenia urządzeń lampowych i tranzystorowych nie brakuje, ale w tym artykule nie będę zajmować się rozstrzyganiem sporu, które: lampowe czy tranzystorowe phono, jest dla gramofonu lepszym rozwiązaniem.
Podczas odsłuchów Gaia okazała się przedwzmacniaczem nadzwyczaj muzykalnym – co to oznacza? Ta niesłusznie przypisywana wyłącznie urządzeniom lampowym cecha, potrafi objawiać się także w tych tranzystorowych. Chodzi o pewien delikatny rodzaj, naturalnej miękkości i zwiewności. Wprawdzie Gaii trochę brakuje do aury lampowego Luxmana, ale wrażenie tego braku, nie powoduje grymasu niezadowolenia. Nazwałem tę cechę "analogowo-lampową płynością" i zaliczam ją do niewątpliwych sukcesów konstruktora. Muzyka z winyli, pomimo świadomości, że jest to phono tranzystorowe, pozostaje miękka i przyjemna. Kontury są przyjemnie, lekko rozmyte i przy porównaniu z lampowym Luxmanem, różnica tej delikatności jest... delikatna.
Gaia po prostu nie razi kwadratowością i ostrością. Takie brzmienie znajdzie zapewne akceptację u osób, które lubią słuchać muzyki prezentowanej w sposób nieco bardziej wyraźny. Dla miłośników sporów lampa vs. tranzystor ta płaszczyzna będzie jedną z najważniejszych.
Pozorne źródła dźwięku pozostają w tych samych miejscach, są nadal trójwymiarowe, tracą nieco z obłości, ale nadal pozostają namacalne. W pewnej chwili przestajemy skupiać się na technologii i swobodnie oddajemy się przyjemności słuchania muzyki. Ta poprawna selektywność tworzy wrażenie bardzo rozsądnej holografii. Buduje ona przyjemne wrażenie przestrzeni i bezproblemowo przenosi nas do studia lub znaczenie większej sali koncertowej. Muzyka nie jest natarczywa. Figury wirtualnych instrumentów można łatwo wyodrębnić, a ich lekkie rozmycie jest przyjemne i wiele osób powie zapewne: analogowe. Mogłoby na to wskazywać kilka cech tego dźwięku: gładkość, ulotne ciepło i realność obcowania z muzykami – niezależnie czy w studio, czy na koncertowej sali. Chodzi wyłączenie o wrażenie, które tak naprawdę jest tu najważniejsze, bo wierzymy, że nadal bardzo wielu miłośników sprzętu kupuje go nie ze względu na cenę, markę czy wygląd. Wierzymy, że nadal muzyka jest najważniejsza.
Gaia zachowuje także bardzo dobry balans tonalny. Pasmo w całym swym przebiegu jest równomiernie dociążone. Wspomniany wcześniej brak aury, mąci nieco tę magię i zaciera granice przyjemnej eteryczności, ale to delikatne uproszczenie nie będzie zapewne odczuwalne w systemach, dla których Gaia została zaprojektowana. W tym miejscu należy przypomnieć cenę tego phono – ok. 1100zł, w jej kontekście napotykam na sporą trudność, w znalezieniu wad tego modelu. Tym bardziej, że sprzęt użyty podczas testu przekraczał 10-, a nawet 20-krotność wartości preampu. Stawia to Gaię w bardzo dobrym świetle, gdyż nie sądzę żeby osoby dysponujące sprzętem wysokiej klasy, decydowały się na zakup taniego phono.
Czy można zatem znaleźć wyraźnie słabą stronę tego przedwzmacniacza? Gdyby ktoś mniej osłuchany zdecydował się na ślepy test, miałby zapewne duży problem z odróżnieniem porównywanych urządzeń. Finezja niuansów, nasze przyzwyczajenia, stan i jakość płyt oraz jakość nagrań będą tu dobrym wskaźnikiem, pomagającym w ocenie. Głos Roy'a Orbisona, czy magiczny dźwięk kontrabasu Marcina Olesia raz jest bardziej, a raz mniej bogaty, w harmoniczne odpowiedzialne za całościowe brzmienie. Czasami kontrabas wybrzmiewa dłużej, czasami ton gaśnie zbyt szybko i odciska się krótszym pogłosem. Owszem, AVID który jest znacznie droższym phono, robi to wszystko subtelniej, dokładniej, delikatniej, ale jest to przecież urządzenie, które spokojnie można postawić na najwyższej półce gramofonowych przedwzmacniaczy!
Podsumowanie
Zmierzając ku podsumowaniu, nie mogę oprzeć się pewnemu spostrzeżeniu. Wspominałem już, że jedną z osi podziału środowiska audiofilów jest kwestia różnic lampowego i tranzystorowego brzmienia urządzeń audio. Preampy Fezz Audio doskonale wpisują się w ten "konflikt". Godzą w pewnym sensie obie strony i pokazują, jak blisko siebie może znajdować się tradycyjnie postrzegana lampa i ponoć nowoczesny tranzystor.
Gaia Mini to bardzo ciekawa propozycja dla miłośników gramofonu. Śmiało można dodać, że nie tylko dla miłośników analogowego brzmienia, którzy rozpoczynają przygodę z czarną płytą. Brzmi to jak truizm, ale proszę sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś nie pragnie mieć phono, które jest drogie, skomplikowane w obsłudze i wymaga wiedzy, doświadczenia i antywibracyjnej półki w specjalnej, audiofilskiej szafce. Za rozsądną kwotę około 1.100 zł otrzymujemy niepozorne, a do tego małe urządzenie, łatwe do ukrycia na półce z audio. Brzmieniem nie odstaje ono znacząco od konstrukcji, które dają więcej, za dużo więcej. Z gramofonem, na który stać przeciętnego Kowalskiego i rozsądnie dobraną wkładką, Gaia zaskoczy pięknym brzmieniem. Jest w pewnym sensie bliska lampie, choć lampą nie jest. I jest nowoczesna, choć umiejętnie zachowuje charakter muzyki analogowej.