Konia z rzędem temu, kto bez wahania jest w stanie wymienić wszystkie wersje słuchawek LCD-XC – pierwszych w historii firmy Audeze zamkniętych magnetostatów. Producent udoskonalał tę konstrukcję wielokrotnie: zmiany dotyczyły zarówno przetworników, jak i wykończenia, co przekładało się na zmianę brzmienia, wyglądu oraz wygody użytkowania. Najnowsza wersja tego modelu to Carbon Cup, czyli z dekielkami wykonanymi z włókna węglowego.
Z kolei określenie Creator Edition (mające zresztą kilka innych wersji, np. Creator Package – No Case) oznacza wersję odchudzoną, tj. pozbawioną standardowego wyposażenia, przede wszystkim pancernego kufra do przenoszenia. Nie wpływa to oczywiście na brzmienie LCD-XC, tylko na ich cenę, ta zaś powinna ucieszyć wszystkich, którzy mieli na te hi-endowe "nauszniki" chrapkę, ale wersja Standard (tudzież LCD-XC + Travel Case) była dla nich za droga (gwoli ścisłości należy dodać, że w sprzedaży od jakiegoś czasu są także LCD-XC – Creator Edition w wersji z drewnianymi, lakierowanymi na wysoki połysk dekielkami, w takiej samej cenie jak Carbon Cup).
Budowa
To nie są lekkie słuchawki – dekielki z nowego materiału oznaczają 70 gramów ekstra w stosunku do wersji Maple (690g). Kiedy bierze się je do ręki, pojawiają się pierwsze wątpliwości. Czy słuchanie muzyki na takim "hełmofonie" może być przyjemne? Ale założone na głowę, LCD-XC Carbon Cup rozwiewają większość obaw. Ciężar rozkłada się równomiernie, nacisk wydaje się trafiony, a przyleganie padów jest naprawdę dobre. Nie na tyle, by móc energicznie potrząsać głową, ale przecież to nie są słuchawki do headbangingu. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji nie zajmuje zbyt wiele czasu, trzeba tylko właściwie wyregulować wielkość pałąka i dopasować go do głowy, do czego służą stalowe "drabinki" z głębokimi żłobieniami.
À propos pałąka: to stosunkowo nowa konstrukcja, która pojawiła się w tym modelu już w wersji z 2018 roku, wykonana w postaci metalowej szyny oraz skórzanej opaski z otworami wspomagającymi wentylację.
Opisywana wersja, tj. Carbon Cup, na stronie producenta jest dostępna albo ze skórzanymi, albo welurowymi (Leather-Free) padami (do testu otrzymałem te pierwsze). Poduszki są bardzo solidne i mięsiste, z jednej strony wyraźnie grubsze.
Wykonane z włókna węglowego dekielki, przykręcone czterema śrubami, kojarzą się nieodparcie ze słuchawkami Ether C Flow marki Dan Clark Audio (niegdyś MrSpeakers). Być może w celu ich odróżnienia Audeze zdecydowało się umieścić na puszkach swoją nazwę – duże litery naniesiono białą farbą. Szczerze mówiąc, zabieg ten z czysto estetycznego punktu widzenia mnie nie przekonuje – wystarczyłyby emblematy umieszczone na kostkach z regulacją. Ostatecznie wiem, co kupuję – producent nie musi mi o tym przypominać w tak "niedyskretny" sposób.
Sercem słuchawek LCD-XC Carbon Cup są przetworniki planarne: 106-milimetrowe, ultracienkie, z umieszczonymi po obu stronach membrany magnesami neodymowymi N50, wykorzystujące firmową technologię Fazor (kształtującą w odpowiedni sposób wyjściową falę akustyczną). Zabrakło tu patentów zarezerwowanych dla konstrukcji najdroższych, tj. membran Uniforce oraz magnesów Fluxor.
W zestawie Creator Edition (kartonowe pudełko z pianką) znajduje się tylko jeden kabel – pleciony, o długości 1,9m, zakończony dużym jackiem i złączami mini-XLR pasującymi do gniazd umieszczonych w trójkątnych wypustkach przymocowanych do muszli. Oprócz tego otrzymujemy dwie karty: certyfikat potwierdzający autentyczność (z numerem seryjnym) oraz adres www, skąd można ściągnąć instrukcję obsługi. Oszczędniej chyba się nie da.
Jakość brzmienia
LCD-XC Carbon Cup imponują doskonałą przestrzennością przekazu. Są w nim obecne niespotykane w brzmieniu większości znanych mi słuchawek oddech i lekkość. Od razu słychać także wyborną jakość stereofonii. Te słuchawki dosłownie malują obrazy dźwiękowe: szeroko, głęboko, z polotem, płynnością i powiewnością. Źródła pozorne są swobodnie zawieszone w przestrzeni – scena jest "renderowana" trójwymiarowo, a dźwięki wyłaniają się z przepaścistej głębi.
Co ciekawe, wysokie tony są delikatnie rozjaśnione. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś innego, jakiegoś rodzaju zagęszczenia czy "przyciemnienia", z którym do tej pory kojarzyłem topowe słuchawki Audeze. Tymczasem LCD-XC poczęstowały mnie taką dawką detaliczności i otwartości, że trudno było mi ukryć zaskoczenie. Osobiście nie mam nic przeciwko brzmieniu detalicznemu i żywemu, ale pod warunkiem, że soprany dobrze integrują się z resztą pasma. Na szczęście w przypadku Carbon Cup integrują się wzorowo.
Te słuchawki dosłownie malują obrazy dźwiękowe: szeroko, głęboko, z polotem, płynnością i powiewnością.
Lekkie podkreślenie góry pasma wspomaga analityczność, wspomnianą już żywość i otwartość przekazu, a jednocześnie nie ma w sobie nic denerwującego, nie słychać np. przesadnego podkreślania sybilantów. No i te wybrzmienia talerzy – bywają zadziwiające, czasami towarzyszy im jakby echo, którego inne słuchawki nawet "nie dotykają". Gdyby efekt ten był częsty, to być może nawet uznałbym, że to jakiś rodzaj zniekształceń, ale ten specyficzny długi, eteryczny pogłos pojawia się tylko w wybranych momentach i pokazuje coś, czego wcześniej nie słyszałem – taka sytuacja jest bardzo rzadka.
Oszałamiająca precyzja i przestrzenność brzmienia to nie wszystko, co mają do zaoferowania LCD-XC Carbon Cup. O ich wyjątkowości i ogromnej klasie świadczy także średnica: gładka, czysta, detaliczna i uporządkowana. Czy jest to równoznaczne z brakiem emocji w przekazie? Absolutnie nie. Oddanie atmosfery nagrań jest łatwo wyczuwalne, a bezpośredniość wokali bywa uderzająca. Słuchawki Audeze są także wybornie rozdzielcze i przezroczyste na elektronikę, którą można kształtować efekt brzmieniowy, np. z Pre Box RS2 Digital Pro-Jecta (aktywny lampowy stopień wyjściowy) przekaz był bardziej relaksujący niż ekspresyjny, ale jednocześnie pozostawał rześki i rytmiczny.
Jeśli chodzi o bas, to można powiedzieć, że LCD-XC zdały egzamin na piątkę. Co prawda niskie składowe nie są spektakularne, ale właściwie zawsze można liczyć na solidną porcję niskiego dołu. Ta część pasma jest przede wszystkim równa, czytelna i szybka, co wspomaga oddanie rytmu. Bardzo ładnie na LCD-XC brzmi kontrabas – poszczególne dźwięki są czytelne i selektywne, nie zlewają się w bezkształtną masę – i gitara basowa, która ma w sobie soczystość, ale także pewną zadziorność, sprężystość i dźwięczność. Krótko mówiąc, nic dodać, nic ująć.
Podsumowanie
LCD-XC – Carbon Cup łączą wspaniałą przestrzenność i stereofonię z przezroczystością akustyczną, dużą rozdzielczością i ekspresyjnymi barwami. Można tego słuchać godzinami. Rekomendacja przez duże R!