Szkocki Linn nie rozpieszcza swoich klientów niskimi cenami, ale biorąc pod uwagę zaawansowanie technologiczne jego produktów, zwłaszcza elektroniki, jest to w pełni uzasadnione. Sytuacja z kolumnami wygląda w zasadzie podobnie, jedyny wyjątek stanowią pasywne monitory Majik 109 (zgodnie z filozofią marki gotowe na rozbudowę do wersji aktywnej), które są w zasięgu każdego audiofila.
Budowa
W samych skrzynkach, ich proporcjach nie ma nic niezwykłego – Majik 109 to klasycznie wyglądający monitor. Dobrą wiadomością jest aż sześć podstawowych kolorów i dwa rodzaje wykończenia, standardowe oraz na wysoki połysk, a w opcji możliwość wyboru praktycznie dowolnego lakieru. Kanciaste obudowy o pojemności 9 litrów każda sklejono z MDF-u, starannie usztywniono i wytłumiono gąbką. Stolarka jest porządna, co widać przede wszystkim po ręcznym wycięciu owalnego kształtu na nietypowe ujście bas-refleksu.
No właśnie, w bryle "stodziewiątek" nie ma może nic niezwykłego, ale wystarczy spojrzeć na port BR i przetworniki wysokotonowe, by zrozumieć, że nie są to monitory jakich wiele. Tak, to nie przejęzyczenie ani błąd drukarski – gwizdki są dwa, opisane z tyłu na tabliczce z gniazdami jako tweeter i supertweeter. Zastosowano tu specjalną konstrukcję o nazwie 2K Array, która w jednej odlewanej metalowej obudowie mieści 30mm kopułkę średnio-wyskotonową oraz umieszczoną pod nią 16mm wysokotonową, obie w oddzielnych maskownicach. Żeby było jeszcze ciekawiej, 2K Array jest przymocowana w taki sposób, że dolny supertweeter wisi w powietrzu, niemal w osi z wylotem bas-refleksu (na czas transportu cały moduł wysokotonowy jest zabezpieczany plastikowymi osłonami). W ten sposób projektanci upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu: ograniczyli wpływ drgań obudowy na wrażliwy przetwornik wysokotonowy i nawiązali do koncepcji jednopunktowego źródła dźwięku, dzięki czemu uzyskali m.in. szeroką dyspersję i większy niż normalnie sweetspot.
Na tym tle woofer, na który także nałożono siateczkę ochronną (w plastikowym kołnierzu), wygląda klasycznie. Jest to zmodyfikowany CA15RLY od norweskiego SEAS-a o średnicy 150mm, wyposażony w neodymowy magnes i membranę z powlekanego papieru. Wszystko to razem daje rzadko spotykaną wśród monitorów konstrukcję trójdrożną (niestety producent nie podaje częstotliwości podziału ani nawet pasma przenoszenia).
Nietypowość tego rozwiązania obrazuje płytka z gniazdami umieszczona na ściance tylnej. Zamiast typowo wyglądających gniazd zastosowano niewielkie metalowe nakrętki (dokręcane specjalnym kluczem, który znajduje się w zestawie) w dwóch rządach po trzy, połączone poziomo dwiema zworami-blaszkami. Stąd wniosek, że każdy driver można napędzić osobno, stosując tri-amping/tri-wiring. To jednak nie wszystko. Producent tak przygotował zwrotnicę, że głośniki można upgrade'ować do wersji Aktiv za pomocą tzw. Aktiv Cards, przechodząc z systemu pasywnego na aktywny i docelowo korzystać z firmowej technologii Exakt (przy użyciu Exaktboxa). Z kolei z firmowym streamerem (jak np. Majik DSM) można skorzystać z opracowanej przez Linna technologii Space Optimisation (optymalizacja przestrzeni).
W ich brzmieniu nie ma nic mechanicznego, sztucznego.
Monitory Majik 109 najlepiej postawić na standach (Linn oferuje podstawki przygotowane specjalnie do tego modelu) w odległości przynajmniej 50cm od ścian bocznych. Producent przygotował także specjalne uchwyty Brakit mocowane bezpośrednio do ścian – na tylnej ściance każdej kolumny pod tabliczką z gniazdami nawiercono po cztery otwory.
Jakość brzmienia
Obecność dwóch tweeterów rozbudza oczekiwania. Czy brzmienie "stodziewiątek" jest hiperanalityczne? Nic z tych rzeczy. Słyszałem głośniki z jednym gwizdkiem, które subiektywnie były pod tym względem znacznie lepsze. Czy przyjemnie się ich słuchało? To już inna kwestia. Majiki 109 nie mają z tym najmniejszego problemu, tzw. muzykalność to dla nich priorytet. Owszem, wyższe rejestry są bardzo klarowne i detaliczne, ale nie dominują w przekazie. Nie są narzucane na siłę, raczej podawane w sposób sugestywny. Pierwsze wrażenie jest wręcz takie, że brzmienie jest bardzo spójne i harmonijne, dopiero potem dostrzega się, że scena jest nieprzeciętnie szeroka, ma perspektywę i głębię, a zjawiska przestrzenne są kreowane z dużą swobodą, w sposób niewymuszony, z naturalną łatwością. Reasumując, dwa tweetery zapewniają wyrazistość, grają bardzo schludnie, detalicznie i rozdzielczo, a jednocześnie na tyle łagodnie, by nie rozjaśniać palety barw i nie wymuszać odsłuchu analitycznego.
Monitory Linna potrafią także zaimponować witalnością i nasyceniem średnich tonów. Bardzo ładnie ogniskują przy tym wokale na środku sceny. Nie raz i nie dwa łapałem się na tym, że mimo dwóch tweeterów to właśnie środek pasma przyciągał moją uwagę, mimowolnie zaczynałem wsłuchiwać się w brzmienie pojedynczych instrumentów, skupiając uwagę na ich liniach melodycznych i wielu detalach, które wcześniej umykały uwadze. W wielu starszych nagraniach, np. z płyty "So" Petera Gabriela, ujawniły się zaskakująco bogate barwy, dzięki Majikom muzyka ta jakby łatwiej wpadała do ucha.
A bas? Trafiony-zatopiony. Oczywiście, ma swoje ograniczenia, to w końcu niewielkie monitory, ale jest ładnie zebrany, a przede wszystkim spójny. Właściwie trudno powiedzieć, czy zestrojono go bardziej na impuls, czy na ilość – i jedno, i drugie jest równie satysfakcjonujące. Niskim składowym nie brakuje przyjemnych ciepłych wybrzmień, lekkiego zaokrąglenia, pożądanej pełni i różnicowania barw. Dynamika nie jest jakoś specjalnie podkreślana (wrażenie to wynika być może z tego, że bas świetnie integruje się z resztą pasma), ale "stodziewiątkom" z pewnością nie brak polotu i umiejętności sugestywnego oddawania kontrastów.
Podsumowanie
Linn Majik 109 to "podstawki" o zaskakującym potencjale. W ich brzmieniu nie ma nic mechanicznego, sztucznego. Urzekają pełnią barw, nasyceniem, spójnością i niewymuszoną szczegółowością. Zachęcam do ich posłuchania, bo naprawdę warto.