Amerykański Mark Levinson należy do marek o wielkim prestiżu. Posiadanie urządzeń tego producenta jest z pewnością nobilitujące w światku audio. Katalog Marka Levinsona nie zmienia się często, gdyż firma nie podąża ślepo za szybko zmieniającymi się trendami rynkowymi. Stawia na solidność swoich urządzeń, długowieczność i elitarność. Ale od czasu do czasu na rynku pojawiają się nowe modele i właśnie ostatnio na rynek trafił dzielony system stereo składający się z przedwzmacniacza №5206 i dwukanałowej końcówki mocy №5302.
W ofercie Marka Levinsona są obecnie: dwa odtwarzacze CD, trzy przedwzmacniacze, trzy końcówki mocy, trzy wzmacniacze zintegrowane oraz dwa gramofony, doskonale nawiązujące projektem do pozostałych urządzeń z oferty. Zakup chociażby jednego z tych urządzeń daje ich właścicielowi poczucie dołączenia do elitarnego grona osób, korzystających z najwyższej jakości komponentów audio. Nie muszę chyba dodawać, że taka przyjemność słono kosztuje, ale mimo wysokich cen, chętnych do zakupu urządzeń marki Mark Levinson nie brakuje. A jeśli już jesteśmy przy cenach, to testowany przedwzmacniacz №5206 jest jednym z najtańszych w ofercie.
Warto podkreślić, że Mark Levinson wciąż pozostaje wierny tradycji i produkuje wyłącznie komponenty stereo. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby na przykład wykorzystać końcówkę mocy №5302 w zaawansowanych instalacjach wielokanałowych, chociażby ze względu na jej dużą wydajność.
Budowa
Przedwzmacniacz №5206 cechuje nowoczesny, a zarazem skromny i elegancki design. Mimo że obudowa sprawia wrażenie smukłej i lekkiej, jest w rzeczywistości niemal pancerna. Jest to zabieg celowy, gdyż producent przykłada olbrzymią wagę do wyeliminowania wszelkich mikrodrgań, co jak wiadomo, nie jest łatwe. Dlatego górna, aluminiowa pokrywa jest wytłumiona specjalnie dobranymi matami bitumicznymi oraz paskami z elastomeru.
Wnętrze podzielono na kilka poziomych ekranowanych sekcji dla poszczególnych torów: analogowego, cyfrowego oraz zasilającego. Dodatkowo transformator toroidalny umieszczono na specjalnej izolowanej platformie, a całość układu zasilającego, łącznie z mostkami prostowniczymi, stabilizatorami oraz bateriami kondensatorów, zakryto dodatkowym ekranem z kratkami ułatwiającymi przepływ powietrza. Dzięki tym rozwiązaniom obudowa jest bardzo solidna i odporna na wibracje, zapewniając tym samym komfortowe warunki pracującej wewnątrz elektronice.
Na pierwszej, widocznej z góry, sporej płytce drukowanej znalazła się elektronika obsługująca kompletny tor analogowy, łącznie z przedwzmacniaczem gramofonowym, oraz układem regulacji głośności. Całość zmontowano w technologii SMD. Widać wyraźnie wyodrębnione, zbalansowane sekcje sygnałowe, osobno dla kanału lewego oraz prawego, a także osobne stereofoniczne układy regulacji głośności MAS6116EA1 (po jednym na kanał), cechujące się ekstremalnie niskimi szumami. W sekcji analogowej, w roli wzmacniaczy operacyjnych, pracują układy scalone Texas Instruments. Wejścia przełączane są za pośrednictwem wysokiej klasy, hermetycznych przekaźników Nexem, wyprodukowanych w Japonii, sterowanych aktywnym układem obsługującym selektor źródeł.
Płytkę z obwodami cyfrowymi wraz z przetwornikiem cyfrowo-analogowym ulokowano poniżej sekcji analogowej, oddzielonej na całej powierzchni metalową płytką ekranującą. Na samym dole, między dwoma platformami nośnymi usztywniającymi całą obudowę, znajduje się jeszcze sekcja wejściowa układu zasilającego wraz z filtrami i układami zabezpieczającymi. Całość montażu świadczy o tym, że mamy do czynienia z produktem najwyższej jakości.
Przedwzmacniacz №5206 ma dość bogaty zestaw złączy, co widać chociażby po sekcji analogowej i cyfrowej. Użytkownik może skorzystać z dwóch par wejść XLR lub RCA. Natomiast miłośnicy analogu z pewnością będą zadowoleni z faktu, że Mark Levinson obsłuży zarówno gramofony wyposażone we wkładki magnetyczne typu MM, jak i MC. Dodatkowo w okolicy wejść Phono znalazły się przełączniki służące do regulacji impedancji czy pojemności dla konkretnych wkładek. W sekcji cyfrowej znalazły się dwa wejścia optyczne, dwa koaksjalne, a także USB 2.0 typu B i XLR. Z poziomu menu ustawień można wybierać między kilkoma cyfrowymi filtrami lub też włączyć/wyłączyć upsampler. Oprócz tego dla DSD można zdecydować się na jeden z czterech filtrów dolnoprzepustowych.
Mark Levinson wciąż pozostaje wierny tradycji i produkuje wyłącznie komponenty stereo.
Z kolei dla wejść analogowych można ustawić poziom czułości i indywidualne nazwy dla wybranych gniazd, a także tryb przedwzmacniacza gramofonowego. Wszystkie niezbędne ustawienia można, co oczywiste, przeprowadzić z poziomu menu dostępnego za pośrednictwem wyświetlacza. Jednak gdyby dla kogoś ten sposób ustawień był mało atrakcyjny, to zawsze może skorzystać z graficznego menu, dostępnego na tablecie za pośrednictwem aplikacji mobilnej lub na komputerze poprzez stronę internetową.
Mimo tych udogodnień №5206 ma w standardzie atrakcyjny wizualnie pilot zdalnego sterowania.
Jakość dźwięku
Preamp №5206 testowałem w zestawieniu z dedykowaną dwukanałową końcówką mocy Mark Levinson №5302. Nie omieszkałem jednak sprawdzić go również w innym towarzystwie, a konkretnie lampowej integry Ayon Triton Evolution. Podkreślę jednak, że korzystałem wyłącznie z lampowych stopni końcowych, bo w przypadku tej austriackiej integry jest możliwość wpięcia się z zewnętrznym przedwzmacniaczem bezpośrednio w stopnie końcowe. W roli źródła sygnału wykorzystałem odtwarzacz Ayon CO-10 II Ultimate, a w końcowym ogniwie całego systemu, zastosowałem kolumny Wolf von Langa Son. Ależ to było granie!
Mark Levinson №5206 w pierwszej, firmowej konfiguracji, w połączeniu z dwukanałową końcówką mocy №5302 pokazał się z jak najlepszej strony, co nie było dla mnie wielką niespodzianką, gdyż obydwa urządzenia tworzą idealnie zgrany duet, dopasowywany do siebie już w fazie projektu. W firmowym zestawieniu udało mi się uzyskać dynamiczny dźwięk o wielkiej kulturze. Zresztą dynamika tego systemu jest kształtowana w sposób szczególny – mamy niewymuszoną swobodę w przypadku dużych skoków głośności w skali makro, a z kolei mikrodźwięki podawane są rozdzielczo i nad wyraz precyzyjnie.
Oczywiście na dźwięk tego systemu duży wpływ będzie miała jakość materiału muzycznego. Sięgając po bardzo dobrze zrealizowane płyty np. "Fingerpainting (The Music Of Herbie Hancock)" w wykonaniu Christiana McBride'a, Nicholasa Payton'a oraz Marka Whitfield'a czy "The Magic Hour" kwartetu Wyntona Marsalisa, będziemy mieć pewność, że możliwości soniczne tego sprzętu wykorzystamy maksymalnie.
Mark Levinson cechuje się neutralnym brzmieniem, ale muszę przyznać, że zarówno temperatura barwy, jak i jej charakter zawsze są w idealnej symbiozie z brzmieniem konkretnych instrumentów. Trąbka Wyntona Marsalisa zabrzmiała niezwykle wiarygodnie z charakterystycznym dla tego instrumentu blaskiem i ciepłem. Podobnie było w przypadku dęciaków na albumie "Fingerpainting (The Music Of Herbie Hancock)". Dźwięk konkretnych instrumentów był niezwykle naturalny, bez jakichkolwiek przerysowań czy przejaskrawień, a do tego odegrany z zachowaniem idealnego balansu tonalnego.
W przypadku testowanego urządzenia możemy mówić o tzw. czarnym tle. Muzyka rysowana jest na scenie pozbawionej jakichkolwiek szumów, co oczywiście pomaga przebić się nawet najsubtelniejszym i najcichszym dźwiękom. Ale żeby jeszcze bardziej "uszlachetnić" dźwięk nadając mu nieco lampowej estetyki, można sięgnąć po lampowe stopnie wyjściowe. W połączeniu z austriackim Ayonem w trybie pentodowym, brzmienie wyraźnie się ociepliło, nabierając jednocześnie takiej koncertowej zadziorności, naturalnie nie mającej nic wspólnego z nadmierną agresją czy uwypukleniem wysokich tonów.
Ayon najwyraźniej polubił się z przedwzmacniaczem №5206, bo brzmienie nabrało ewidentnie lampowego charakteru, ale nic nie straciło na wielkiej kulturze i spokoju w operowaniu dynamiką. W dźwięku pojawiło się wiele smaczków, za jakie miłośnicy lampowego brzmienia kochają konstrukcje tego typu. Góra zaokrągliła się subtelnie, pojawiło się też nieco słodyczy i ciepła. Średnica była jeszcze bardziej emocjonująca, a bas zyskał na barwie i był bardziej rozłożysty.
Wracając do firmowego zestawienia z końcówką mocy №5302, zakres najniższych tonów był przyjemnie gładki i plastyczny z wyraźnie zaznaczonymi konturami. Generalnie bas w wykonaniu systemu Marka Levinsona jest wręcz laboratoryjny i ponadprzeciętnie poukładany. Doskonałe wyważenie poszczególnych zakresów sprawia, że muzyka w paśmie basu brzmi bardzo wiernie. Jeśli tylko pojawi się instrument operujący w zakresie niskotonowym np. kontrabas, organy kościelne, to Mark Levinson wiernie odda pełen potencjał brzmieniowy instrumentów, bez ograniczania ich zasięgu w dołach. Co więcej, nie mamy do czynienia z dodawaniem na siłę jakichkolwiek ozdobników w postaci pogrubiania wybrzmienia, lub zwiększania masy basu, tylko po to, żeby odtwarzane dźwięki zabrzmiały atrakcyjniej niż w rzeczywistości.
Podsumowanie
Mark Levinson w opinii osób mających niemal na co dzień styczność z urządzeniami tego amerykańskiego producenta, zbudował swą renomę na solidnie zaprojektowanych komponentach, odtwarzających muzykę w perfekcyjny sposób. System oparty na przedwzmacniaczu №5206 oraz końcówce mocy №5302 potwierdza tę opinię. Na tym przykładzie widać, jak bardzo amerykanie zbliżyli się do ideału w kwestii wierności brzmienia.
Bez względu na to, czy korzystamy z samego przedwzmacniacza №5206, czy w połączeniu z dedykowaną dwukanałową końcówką mocy №5302, zawsze będziemy mieć gwarancję, że Mark Levinson №5206 wprowadzi do naszego systemu ład i porządek, będąc jednocześnie jego najmocniejszym ogniwem.