Długo wyczekiwany następca udanych modeli IE 800 oraz IE 800 S niemieckiego Sennheisera w końcu zawitał do naszego kraju. Za pierwszym razem nie udało mi się go ustrzelić – pojawił się na krótko, w zaledwie dwóch egzemplarzach, i zanim zdążyłem wystosować do Dystrybutora stosowną prośbę, było, jak to się mówi, po ptokach. Sprzedały się natychmiast, co dało mi nieco do myślenia, ale ponieważ jestem raczej sceptycznie nastawiony do tego rodzaju "narracji", postanowiłem się nie nakręcać i spokojnie poczekać na swoją kolej. W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym "zaliczyłem" jedne z najlepszych IEM-ów, jakich kiedykolwiek dane mi było posłuchać.
Budowa
IE 900 powstają w całości w niemieckim zakładzie produkcyjnym Sennheisera, gdzie są składane ręcznie. Obudowy wykonuje się z aluminium – każdą z pojedynczego bloku tego materiału wycina pięcioosiowa maszyna CNC, nadając jej kształt, który łatwo dopasowuje się do ucha, zapewniając wysoki komfort użytkowania, co w przypadku konstrukcji dokanałowych ma zasadnicze znaczenie. Następnie w obudowie każdej słuchawki frezuje się system trzech rezonatorów Helmholtza (stąd nazwa X3R), które tworzą swoisty ustrój akustyczny. Jego zadaniem jest eliminowanie szczytów rezonansowych prowadzących do podbarwień dźwięku. Producent informuje także o technologii Vortex – złożonej strukturze obecnej w dyszy każdej słuchawki, będącej rodzajem szczeliny wirującej energię akustyczną i wygładzającej "piki". Po frezowaniu następuje etap anodowania, dzięki czemu metalowe korpusy są odporne na zużycie i korozję.
Przetworniki, ulepszona wersja 7-milimetrowych XWB (Extra Wide Band), to równie zaawansowana konstrukcja. Ich dopasowanie do obudów wymaga zautomatyzowanego procesu produkcyjnego. Kilkanaście elementów tworzy razem układ zarządzania kierunkiem i objętością powietrza. Zastosowanie pełnopasmowych głośników TrueResponse pozwoliło uniknąć problemów fazowych i wynikających z nich zniekształceń w nakładających się pasmach częstotliwości. Membranę charakteryzującą się wysokim tłumieniem wewnętrznym wykonano z "unikalnej kombinacji materiałów".
Ponadto nowa konstrukcja akustyczna obejmuje ulepszoną cewkę drgającą, optymalizującą działanie na wysokich częstotliwościach. Dbałość Sennheisera o każdy szczegół w procesie produkcji przejawia się m.in. tym, że każdy przetwornik akustyczny jest testowany dwa razy – najpierw w jednej słuchawce, przed sparowaniem, a następnie w dwóch. Jest jasne, że przetworniki lewej i prawej słuchawki są do siebie pieczołowicie dobierane.
W produkcie tej klasy nie mogło zabraknąć odpowiednich konektorów. Wykorzystano obracane o 360 stopni, pozłacane złącza Fidelity+ MMCX. Umieszczono je w zagłębionych pod powierzchnią obudowy gniazdach o szerokości 4,8mm, co pozwoliło wyeliminować naprężenia. W zestawie znajdują się trzy odłączane przewody z miedzi beztlenowej (OFC), o długości 125cm, niestety bez pilota/mikrofonu (niesymetryczny ze złączem 3,5mm oraz dwa symetryczne ze złączami 2,5 i 4,4mm), wzmocnione para-aramidem, dzięki czemu są w stanie wytrzymać wiele tysięcy cykli zginania. Pałąki z kolei otrzymały osłonę z TPU – elastycznego, termoplastycznego poliuretanu.
Krótko mówiąc, IE 900 to wzorzec, paradygmat, port docelowy nie tylko dla miłośników IEM-ów.
Uzupełnieniem zestawu są trzy pary silikonowych adapterów dousznych (w rozmiarach S, M, L), trzy pary wkładek wykonanych z pianki Visco (S, M, L; dzięki zapamiętywaniu kształtu i rozszerzalności łatwo dopasowują się do kanału słuchowego), etui z numerem seryjnym słuchawek, klips do kabla, narzędzie do czyszczenia, ściereczka oraz pudełko z podpisanym certyfikatem i instrukcją obsługi.
Jakość brzmienia
Cena IE 800 S pewnie niejednego zwaliła z nóg, a przecież IE 900 wyśrubowały ją jeszcze wyżej. Owszem, wciąż da się drożej (casus Audeze), ale jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że takie windowanie cen to trochę sztuka dla sztuki, walka kogutów – producentów. Kto da więcej? Podstawowe pytanie brzmi: czy w parze z rosnącymi cenami idzie JAKOŚĆ. W przypadku nowych dokanałówek Sennheisera nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Podobnie jak nie ulega wątpliwości, że z uwagi na cenę pozostaną one towarem luksusowym. A szkoda. Dość powiedzieć, że dzięki nim ze zwykłego smartfona (Galaxy S7) udało mi się uzyskać brzmienie tak rozdzielcze i swobodne, o tak szlachetnej barwie, że przez dobrą chwilę zbierałem szczękę z podłogi... Kolejnych kilka chwil zajęło mi upewnienie się, że nowe dokanałowe flagowce nie mają... wbudowanego (wysokiej klasy) DAC-a.
W brzmieniu IE 900 szybko odnalazłem cechy, które dla słuchawek niemieckiej marki są charakterystyczne (i które, nota bene, bardzo lubię): drobiazgową precyzję, energię obecną w całym paśmie i wyborną dynamikę. Ale nieporozumieniem byłoby stwierdzenie, że są to po prostu kolejne dobre Sennheisery. Nie, te Sennheisery są wybitne, a objawia się to tym, że łączą zalety, które niezwykle rzadko spotyka się w brzmieniu jednego modelu. Krótko mówiąc, IE 900 to wzorzec, paradygmat, port docelowy nie tylko dla miłośników IEM-ów.
Największe wrażenie zrobiły na mnie górne rejestry – krystalicznie czyste, lekkie, precyzyjne, a zarazem "uczuciowe", mające wyraźny ciężar. Dalekie od jakiegokolwiek ocieplenia czy wyostrzenia, niebywale otwarte, świeże i soczyste. Z piękną, stylową barwą, efemeryczną "chmurą" alikwotów, długimi szlachetnymi wybrzmieniami i czymś, co można nazwać OSTATECZNYM szlifem. Już to wiele mówi o potencjale brzmienia tych niepozornie wyglądających "pchełek".
Środek pasma także ma swoją magiczną otoczkę, wyrafinowanie, którego brakuje większości konstrukcji dokanałowych. Dzięki temu IE 900 ze swobodą kreują brzmienie wnikliwe i zarazem plastyczne, pozwalając "odpłynąć" słuchaczowi, całkowicie zatopić się w muzyce. Rozdzielczość tego modelu jest wyjątkowa, co przekłada się na dokładność w prezentacji faktur i barw. Te ostatnie nie są sztucznie napuszone czy "przymilne". Sennheisery są może nawet pod tym względem odrobinę surowe, ale dzięki temu bliższe prawdy o nagraniu. Taka estetyka "kropki nad i" z pewnością przypadnie do gustu wielu słuchaczom.
Po oswojeniu się ze zjawiskową transparentnością "dziewięćsetek" nadchodzi moment, w którym docenia się ich bas. Początkowo może się wydawać, że nie jest on równoprawnym składnikiem brzmienia IE 900, jednak dłuższe odsłuchy rozwiewają wszelkie wątpliwości. Skala w każdej chwili jest pełna, kompletna. Niskie składowe są obecne, tyle że niezmanierowane, co osobiście przyjmuję z dużą ulgą, bo nadmiar bywa równie szkodliwy jak niedobór. Ten bas to niewzruszony fundament, oparcie cechujące się masywnością, ale także nieprzeciętną zwinnością i zwartością. Wykop – wtedy, gdy trzeba – jest naprawdę solidny. Daje tu również o sobie znać duża dawka energii, którą dysponują słuchawki, a także poczucie znakomitej kontroli dynamicznej.
Jak wspomniałem, IE 900 są zjawiskowo transparentne, co z jednej strony pozwala z łatwością dotrzeć do drobnych szczegółów, a z drugiej wpływa na przestrzenność brzmienia. Kontury poszczególnych źródeł pozornych są rysowane bardzo pewnie i precyzyjnie, scena ma wyraźny wymiar głębi, szerokości i wysokości. Efektem jest wręcz szokujący realizm prezentacji.
Podsumowanie
IE 900 to słuchawki dokanałowe, które na nowo każą definiować brzmienie IEM-ów. Przezroczystość, dynamika, szczegółowość – te określenia po ich odsłuchu nabierają nowego znaczenia. Mocna rekomendacja!