Prace nad nowym Altairem rozpoczęły się wkrótce po premierze wersji G1 (HIGHEND 2019). Inżynierowie Auralica mieli przed sobą niełatwe zadanie udoskonalenia tej konstrukcji w taki sposób, aby powstało jeszcze lepiej brzmiące i bardziej wszechstronne cyfrowe źródło dźwięku połączone z przedwzmacniaczem (producent używa określenia "Digital Audio Streamer").
Zgodnie z przewidywaniami nowy Altair wskoczył do wyższej serii – G2. Wraz z oznaczeniem G2.1 dołączył do grona najbardziej zaawansowanych konstrukcji w katalogu chińskiej marki. Poprzeczkę zawieszono bardzo wysoko i – sądząc po rezultacie – niełatwo będzie ją zaatakować.
Budowa i funkcjonalność
Punktem wyjścia do budowy G2 było oczywiście to, co udało się osiągnąć w przypadku wersji G1, a więc precyzyjnie wykonana, w całości metalowa, odizolowana od wpływu zewnętrznych zakłóceń obudowa, kolorowy ekran o przekątnej 4 cali, podzespoły najwyższej klasy (w tym platforma Tesla G2 z 2GB pamięci systemowej i przetwornik ESS 9038Q2M) oraz funkcja Smart IR. Do tego rzecz jasna obsługa platform streamingowych typu Tidal, Qobuz czy Spotify Connect, technologie Bluetooth i Airplay oraz możliwość działania w trybie roon endpoint, jak również opcja montażu wewnętrznej pamięci masowej.
Zostańmy na chwilę przy obudowie, bo w przypadku G2.1 jest to rzecz doprawdy wyjątkowa. Koncepcja o nazwie Unity Chassis to, najkrócej rzecz ujmując, obudowa w obudowie. "Podwozie" przeciwdziałające wibracjom (wraz z autorskim systemem izolacji od drgań podłoża ukrytym w sprężynujących nóżkach) tworzy starannie obrobiony blok aluminium, wewnątrz którego znajduje się obudowa z miedzi ograniczająca zewnętrzne zakłócenia elektromagnetyczne.
Front Altaira G2.1 wygląda niemal identycznie jak czołówka przetwornika Vega G2.1 – gdyby Altair zamiast jednego gniazda słuchawkowego 6,3mm, ulokowanego po lewej stronie wyświetlacza, korzystał z dwóch takich "dziurek", to rozróżnienie tych urządzeń "en face" byłoby niemożliwe. Dopełnieniem frontu jest gałka głośności (z enkoderem pozwalającym na poruszanie się po rozbudowanym menu – zob. dalej), związana z kolejnym usprawnieniem całej konstrukcji, tj. przedwzmacniaczem. Zyskał on w pełni analogową regulację głośności opartą na wysokiej klasy drabince rezystorowej (podobną zastosowano w Vedze G2.1). Regulację głośności uzupełniono przez pracujące w klasie A moduły wyjściowe Orfeo. Jak twierdzi producent, z jednej strony zapewniają one najniższy poziom szumów i pomijalne zniekształcenia, a z drugiej w znaczący sposób wpływają na brzmienie.
Ulokowany w centralnej części ścianki przedniej, w niewielkim zagłębieniu, kolorowy displej wyświetla informacje w jednym z trzech dostępnych trybów: Classic, Artwork Only lub Text Only. W pierwszym z wymienionych po wybraniu wejścia Streaming widać niewielką okładkę, tytuł odtwarzanego utworu, pasek postępu, czas trwania utworu i czas pozostały do jego zakończenia, numer na playliście oraz głośność (podczas korzystania z Roona także logo programu). Jeśli Altair pracuje jako DAC, to oprócz nazwy aktywnego wejścia i poziomu głośności odczytamy także częstotliwość próbkowania oraz nazwę aktywnego cyfrowego filtru. W przypadku korzystania z wejścia analogowego na ekranie pojawia się jego nazwa (AN) oraz wskazanie głośności.
Przechodzimy do ścianki tylnej. Altair w wersji G2.1 wykorzystuje dwa osobne wejścia analogowe RCA: liniowe z funkcjonalnością Bypass do zastosowań w kinie domowym oraz phono prowadzące do przedwzmacniacza gramofonowego obsługującego wkładki typu MM. Purystów ucieszy informacja, że sygnał całkowicie omija część cyfrową i jest przetwarzany tylko w domenie analogowej. Pozostałe złącza to wyjścia analogowe (po jednej parze RCA i XLR) oraz komplet wejść cyfrowych na czele z AES, koaksjalnym, optycznym, USB-A (HDD), USB-B (USB HS) i Ethernet (STREAM). Całości dopełniają dwa gniazda dla anten Wi-Fi, trzpień masowy oraz zintegrowane w jednej obudowie: główny włącznik, bezpiecznik i gniazdo zasilania.
Wewnątrz obudowy panuje wzorowy porządek. Zasilanie oparto na niewielkim toroidzie i kilku elektrolitach. Połowę obudowy zajmują cztery "zapuszkowane" moduły Orfeo. Najmocniejszą wersję platformy Tesla wspierają podwójne zegary Femto Clock. Płytkę cyfrową zasłania moduł phono, ale wiadomo, że tym razem do przetwarzania sygnałów cyfrowych nie zaprzęgnięto samodzielnego DAC-a. Wśród złączy na "płycie głównej" znajduje się m.in. charakterystyczne gniazdo SATA. Jak podkreśla producent, zainstalowanie wewnątrz HDD jest możliwe tylko fabrycznie, ewentualnie za pośrednictwem dystrybutora. Sam zabieg od strony technicznej z pewnością nie jest skomplikowany, ale brakuje specjalnej szyny stanowiącej platformę dla dysku, którą montuje się nad modułami Orfeo.
"System operacyjny" Altaira G2.1 o nazwie Lightning DS zaskakuje możliwościami konfiguracyjnymi. Zmian w ustawieniach najwygodniej dokonuje się za pośrednictwem przeglądarki (odczytanie tych samych informacji na wyświetlaczu przy takim rozmiarze czcionki nie jest niemożliwe, ale zakrawa na niemałe poświęcenie). Czytelny interfejs podzielono na pięć głównych części: Library Setup, Streamer Setup, Processor Setup, DAC Setup oraz Hardware Setup. O ile wybór cyfrowego filtru (Precise, Dynamic, Balance i "difoltowy" Smooth) albo ustawienie poziomu sygnału wyjściowego (Normal, -6dB, -12dB) nie jest niczym nadzwyczajnym, o tyle możliwość resamplingu sygnału (maksymalnie 352,8kHz lub 384kHz) albo precyzyjnego ustawienia korektora parametrycznego i uwzględnienia umiejscowienia kolumn (odległość od słuchacza) należy już do rzadkości. Warto odnotować, że specjalny "przewodnik" po prawej stronie okna przeglądarki pozwala w łatwy sposób zweryfikować informacje na temat każdego parametru, co może okazać się bardzo przydatne zwłaszcza w przypadku bardziej zaawansowanych ustawień (wystarczy kliknąć na literę "i" w kółku).
Jeśli chodzi o sterowanie Altairem G2.1 za pomocą urządzeń przenośnych, to producent w dalszym ciągu faworyzuje sprzęt marki Apple. Osoby korzystające z urządzeń z Androidem mogą jednak posłużyć się jedną z aplikacji OpenHome, np. Bubble UPnP albo Kazoo (Linn). Podczas korzystania z Roona można wykorzystać funkcjonalność Roon Ready albo, teoretycznie, zainstalować sterownik ASIO i przełączyć się na wejście USB. Dlaczego teoretycznie? Podczas testu nowy Altair nie tyle odmówił współpracy ze sterownikiem pobranym ze strony producenta, ile sterownik nie polubił się z update'em 21H1 Windowsa 10 Pro. Po zgłoszeniu problemu dowiedziałem się, że właśnie trwają prace nad nową wersją drivera i zostanie on udostępniony w ciągu najbliższych tygodni. Pozostało mi tylko słuchać przez Roona/wejście USB, wykorzystując WASAPI, co – jeśli chodzi o strategię odtwarzania plików DSD – jest rozwiązaniem kompromisowym.
Na koniec ważna uwaga dotycząca połączenia sieciowego. W instrukcji obsługi można przeczytać, że zaleca się połączenie bezprzewodowe. Normalnie zignorowałbym taką informację, bo przecież połączenie przewodowe wydaje się pewniejsze. Jednak Altair G2.1 podłączony do routera kablem CAT6 kilka razy odmówił współpracy (zawiesił się). Z Wi-Fi natomiast nie było najmniejszego problemu, nawet podczas odtwarzania plików DSD256. Wniosek: wkręcamy anteny i słuchamy w trybie Wireless.
Jakość brzmienia
"Altair G2.1 może być centrum hi-endowego systemu audio, łącząc w sobie zarówno doskonałe źródło cyfrowe, streaming audio na najwyższym poziomie, jak i oferując możliwość bezpośredniego podłączenia wysokiej klasy gramofonu" – czytamy w informacji na stronie dystrybutora. Jako że nie mam gramofonu, ostatnie z zapewnień przyjmuję na słowo, ale pod pozostałymi mogę podpisać się obiema rękami, ponieważ G2.1 potrafi zaskoczyć rzadko spotykanym autentyzmem i umiejętnością niczym niezakłóconego wglądu w nagrania, czyli cechami charakterystycznymi dla urządzeń zaliczanych do hi-endu.
Określenie "niczym niezmącone brzmienie" chyba w najlepszy sposób podsumowuje to, co ma do zaoferowania nowy Altair. Składa się na to kilka elementów. Wypada zacząć od tego, że wyraźny podział na bas, średnicę i górę przestaje mieć większe znaczenie, ponieważ całe pasmo jest znakomicie zespolone. W tej harmonijnej całości swoje źródło ma wrażenie wyjątkowej naturalności, z jaką płynie muzyka oraz tzw. muzykalność, dzięki której słuchanie sprawia dużą frajdę.
Kolejna sprawa to neutralność, z jaką nowy Altair prezentuje barwy. Dźwięk nie nosi znamion ocieplenia czy rozjaśnienia. Nie jest ani przesadnie wysycony czy zmiękczony, ani też zbyt lekki i konturowy, pozbawiony tkanki. Jest dokładnie taki, jak być powinien – ta myśl towarzyszyła mi podczas całego testu i dotyczyła praktycznie każdego aspektu brzmienia G2.1.
Określenie 'niczym niezmącone brzmienie' chyba w najlepszy sposób podsumowuje to, co ma do zaoferowania G2.1.
Cechą preampu/streamera, która zaskoczyła mnie najbardziej, a która zdarza się bardzo rzadko, było to, że podczas odsłuchu wcale nie brakowało mi pilota, którym mógłbym dokonać regulacji głośności (zasadniczo wystarczy do tego smartfon, ewentualnie można skorzystać z funkcji Smart IR i nauczyć dowolny sterownik zdalnej współpracy z G2.1). Innymi słowy, raz ustawiona głośność (a wcale nie słuchałem głośno, wystarczyła mniej więcej ⅓ skali) w zupełności wystarczyła, by usłyszeć najdrobniejsze szczegóły nagrań. Oczywiście mogłem również słuchać naprawdę głośno, co z kolei nie było ani trochę męczące. Zupełnie jakby Altair po ustaleniu przeze mnie głośności w jakiś sobie tylko wiadomy sposób potrafił uwzględnić to, z jaką elektroniką i kolumnami (Benchmark AHB2, NuPrime CDP-9, Spendor Classic 3/1 i ATC SCM 7), a także gdzie (wielkość pokoju) i co (poziom nagrania) gra. Wniosek płynący z tego spostrzeżenia jest następujący: G2.1 prezentuje czystość i płynność brzmienia na rzadko spotykanym poziomie. Potrafi bezbłędnie połączyć aspekt analityczny z naturalnością, której efektem jest zupełny brak zmęczenia u słuchacza.
Skoro już o szczegółach w nagraniach mowa, to ma ona związek nie tylko z czystością i rozdzielczością przekazu, które stoją na bardzo wysokim poziomie, ale także dynamiką, zwłaszcza tą w skali mikro. Rzecz w tym, że brzmienie Altaira G2.1 jest znakomicie wyważone. Proporcje, z jakimi przedstawiane są zjawiska dynamiczne, dobrano z doskonałym wyczuciem. W przekazie nie brakuje energii, a świetna "obróbka" dźwięków impulsowych przekłada się na nieprzeciętną rytmiczność brzmienia. Docieranie do szczegółów nie sprawia Altairowi najmniejszych problemów, odbywa się jakby od niechcenia, bez śladu napięcia, nerwowości, "przeciągania" brzmienia, za to z doskonałą kontrolą od samego dołu (głęboki, odpowiednio różnicowany bas) po najwyższą część pasma.
Z prezentacją sopranów wiąże się rekonstrukcja sceny i prezentowanie zjawisk przestrzennych. Altair G2.1 jest pod tym względem bardzo rzetelny, dokładny. Obraz dźwiękowy jest głęboki, szczegółowy, rozdzielczy, świetnie wyważony, słowem: realistyczny. Poszczególne instrumenty/źródła pozorne można bez wahania wskazać palcem. Przykładem mogą być "lewitujące" w przestrzeni talerze perkusyjne w utworze "Gaia" Gary Peacock Trio (płyta "Now This"; FLAC 24/96). Odległości między nimi były doskonale czytelne, podobnie jak ich wysokość. Wrażenie ich materialnej namacalności potęgowała świetna jakość wysokich tonów. Nie są to soprany uładzone, o aksamitnej łagodności itp., ale nie są także wyostrzone. Czarują wyrafinowaniem, gracją i szlachetną barwą, a jednocześnie pozostają bardzo neutralne. Taki efekt można nazwać tylko w jeden sposób: wierny portret muzyki.
Podsumowanie
Kolejna dobrze odrobiona lekcja Auralica. Altair G2.1 to świetny preamp, bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy i całkiem wyrafinowany streamer/DAC. Eleganckie, niezmanierowane brzmienie od samego dołu pasma po górę czyni z tego urządzenia nowoczesne, hi-endowe źródło dźwięku.