W ofercie TAGA Harmony nastąpił ostatnio wysyp nowości, a dotyczy to zarówno kolumn głośnikowych (które mieliśmy już okazję przetestować), jak również wzmacniaczy. To właśnie preferowane przez polską markę wzmacniacze hybrydowe, stanowią pokaźną część oferty. Za ten stan rzeczy odpowiada fantastyczna sygnatura brzmieniowa jaką udało się osiągnąć producentowi, dzięki połączeniu lampowego stopnia wejściowego z tranzystorowymi stopniami wyjściowymi.
Tego typu wzmacniacze przewyższają swoimi walorami dźwiękowymi klasyczne konstrukcje tranzystorowe. Ponadto, jak na tak tanie urządzenia, oferują ciekawy i emocjonujący przekaz muzyczny, co z pewnością przyczynia się do wzrostu popularności konstrukcji hybrydowych.
Model HTA-25B od wielu lat stanowi jedną z najlepiej sprzedawanych pozycji z katalogu marki TAGA Harmony, toteż nie dziwi mnie fakt, że światło dzienne ujrzała już kolejna wersja tego wzmacniacza. Pozostała wprawdzie stara nazwa modelu, lecz wzbogacona o dopisek "2021", co oznacza rok debiutu. Jest to zatem absolutna nowość.
Budowa
Względem poprzedniego modelu wzmacniacz został wzbogacony w stereofoniczne wyjście z przedwzmacniacza oraz aluminiowe panele boczne. Dzięki wyjściom z przedwzmacniacza można przykładowo korzystać z zewnętrznego wzmacniacza o wyższej mocy. Oprócz tego można je było wykorzystać do połączenia z aktywnym subwooferem, bądź z aktywnymi kolumnami głośnikowymi. To rozwiązanie wydatnie zwiększa atrakcyjność modelu 2021, zwłaszcza w oczach osób lubiących eksperymentować z brzmieniem, jak i różnymi konfiguracjami elektroniki.
Na tylnym panelu HTA-25B (2021) znajdują się jeszcze dwie pary analogowych wejść stereo, a na przednim, wejście USB oraz 3,5mm wyjście słuchawkowe. Na pokładzie nie mogło również zabraknąć odbiornika Bluetooth, dzięki czemu muzykę można odtwarzać nie tylko za pośrednictwem odtwarzacza CD czy z przenośnej pamięci, ale również ze smartfona lub tabletu, wykorzystując np. muzyczne zasoby z różnorakich serwisów muzycznych.
We wnętrzu HTA-25B (2021) uwagę zwraca solidny transformator toroidalny o mocy 120W. Jest to więc wartość znacznie przewyższająca zapotrzebowanie na prąd lampowego stopnia wejściowego, jak i tranzystorowych stopni wyjściowych, razem wziętych. Z tego względu, nadwyżka mocy jest bardzo korzystna, ponieważ kluczowe obwody, nawet w momentach największego obciążenia, nigdy nie będą cierpieć na niedobór prądu. Takie rozwiązanie, co oczywiste, ma bardzo pozytywny wpływ na brzmienie o czym wspomnę w dalszej części recenzji.
Tranzystorowe stopnie końcowe pracują w klasie AB. Sam układ zasilający bazuje na sporym buforze prądowym dla stopni końcowych, dzięki dwóm dużym kondensatorom elektrolitycznym. Na płytce drukowanej z elementami elektronicznymi w technologii SMD, ulokowanej tuż pod lampami, znalazły się dalsze obwody sekcji wejściowej, a także wstępna część wzmacniacza. W sekcji przedwzmacniacza pracują dwie lampy 6P1 oraz dwie 6N1. Jest to zatem solidny układ zapewniający szerokie pasmo przenoszenia przy niskich zniekształceniach.
W przypadku lamp użyto solidnych ceramicznych podstawek, a z zewnątrz zastosowano metalową, dobrze wentylowaną osłonę, którą w każdej chwili można zdemontować. Ta osłona chroni lampy przed uszkodzeniem i przydaje się dla bezpieczeństwa, zwłaszcza dzieci.
Jakość dźwięku
Zadziwiające jest to, jak producentowi udało się wycisnąć z tak skromnego i niewiele kosztującego wzmacniacza, tak dobry dźwięk! Ale oprócz dobrego dźwięku także funkcjonalność HTA-25B (2021) należy zaliczyć do najmocniejszych cech tego modelu. Ważną rolę odegrała w tym udana konfiguracja lampowego stopnia wejściowego z tranzystorowymi stopniami końcowymi, a także ponadwymiarowy transformator zasilający, dysponujący dużym zapasem mocy.
Jak na tak tanią konstrukcję HTA-25B (2021) zachwyca dynamika i to w obydwu skalach. A tego nie spodziewałem się po tym niepozornym wzmacniaczu, dysponującym mocą 25W na kanał. A jednak, po raz kolejny w przypadku urządzeń TAGA Harmony okazało się, że mariaż technologii lampowej z tranzystorową, jest połączeniem bezdyskusyjnie udanym, oferującym wiele zalet.
W utworach Vangelisa wzmacniacz HTA-25B (2021) wręcz kipiał energią! W zasadzie trudno mi było doszukać się jakichkolwiek niedociągnięć w kwestii dynamiki. Dźwięk cechował się typowym dla muzyki Vangelisa ładunkiem emocjonalnym. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że wszystkie narastające nagle dźwięki, odtwarzane przy dużych skokach głośności w skali makro, miały w sobie tak dużo werwy, a ich naturalna energia i ciężar, nawet w najmniejszym stopniu nie zostały spłaszczone.
Wzmacniacza słuchałem w połączeniu z kolumnami Polk Audio Monitor XT 60 i ta konfiguracja okazała się być bardzo udana. HTA-25B (2021) nie miał najmniejszych problemów z wysterowaniem tych amerykańskich kolumn, odniosłem wręcz wrażenie, że dysponuje znacznie wyższą mocą niż w rzeczywistości. Tym bardziej jest to godne podziwu, ponieważ w tym wzmacniaczu zastosowano stopnie końcowe klasy AB, a nie przykładowo wydajny wzmacniacz klasy D, który użyto w testowanym ostatnio systemie stereo HTR-1000CD v.2.
Na uwagę zasługuje również to, w jaki sposób ten wzmacniacz odtwarzał wysokie tony. Dźwięk w górnym zakresie częstotliwości charakteryzował się wyraźnym i konkretnym przekazem. Wysokie tony miały w sobie sporo lampowego wdzięku, racząc moje uszy, dźwięcznym, nieco wygładzonym i ocieplonym brzmieniem. Rzutowało to na odbiór muzyki, zwłaszcza tej, opartej na instrumentach akustycznych. Muzyka w wykonaniu Alana Taylora z albumu "Hotels & Dreamers" została okraszona lampową nutką w postaci wygładzenia i osłodzenia w górnych rejestrach, ale jednocześnie każda kolejno szarpnięta struna gitary, miała w sobie sporo blasku. Również dynamika w skali mikro została oddana na tyle dobrze, że w brzmieniu gitary akustycznej Alana Taylora, nie brakowało energii. Dźwięk tego instrumentu był sprężysty, pełny i zarazem plastyczny. Czegoż więcej można wymagać od wzmacniacza kosztującego zaledwie kilkaset złotych? Dla mnie ten poziom brzmienia jest jak najbardziej satysfakcjonujący!
Średnica była wystarczająco dobrze wypełniona, żeby wokal Alana Taylora został odtworzony śmiało, zaskakująco otwarcie i na tyle czytelnie, że nie miałem najmniejszych problemów z wyłapaniem jego typowych cech.
Zadziwiające jest to, jak producentowi udało się wycisnąć z tak skromnego i niewiele kosztującego wzmacniacza, tak dobry dźwięk!.
W zakresie niskotonowym HTA-25B (2021) popisał się masywnym i do tego sprężystym basem. Wprawdzie w muzyce jazzowej w wykonaniu Lee Ritenoura dźwięk był nieco uszczuplony w wyższych partiach basu, to najniższe składowe pasma były odtwarzane, jak ze wzmacniacza dysponującego kilkukrotnie wyższą mocą. Również na płycie "The Magic Hour" Wyntona Marsalisa, bas zapuszczał się imponująco nisko, dzięki czemu kontrabas zabrzmiał z adekwatną dla tego instrumentu siłą i potęgą. Co więcej, bas był dobrze kontrolowany, bo HTA-25B (2021) sprawnie nadążał za rytmiką wyznaczaną przez poszczególne nagrania. Wprawdzie został nieco zmiękczony, ale to spowodowało, że sprawiał wrażenie bardziej rozłożystego i masywnego.
Scena dźwiękowa nie miała jakichkolwiek ubytków, typowych dla tak tanich wzmacniaczy. Wszystkie plany były dosyć wyraźnie pokazane. Jedyne czego mógłbym sobie jeszcze życzyć w prezentacji tego wzmacniacza, to nieco większej precyzji w ogniskowaniu źródeł pozornych, zwłaszcza w głębi sceny dźwiękowej. Generalnie pod względem budowy przestrzeni, HTA-25B (2021) spisywał się bardzo dobrze, jak na konstrukcję kosztującą poniżej tysiąca złotych. Pierwszy plan, niezależnie od gatunku muzycznego, zawsze był wyraźnie pokazany, na czym zyskiwały wokale i instrumenty znajdujące się na linii wyznaczanej przez fronty kolumn.
Podsumowanie
Muszę się przyznać, że bez entuzjazmu podchodziłem do testu tego wzmacniacza, bo przyzwyczajony do obcowania ze sprzętem za kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, potraktowałem tego "mikrusa" lekceważąco. Myślałem, cóż może mi zaoferować wzmacniacz za kilka stówek? Okazało się, że może i to całkiem dużo! Biorąc pod uwagę cenę HTA-25B (2021) trudno mi było doszukać się czegoś, co można by było uznać za wadę zniechęcającą do jego kupna.
Jest to hybrydowy wzmacniacz, za niewielkie pieniądze oferujący brzmienie jakiego nie powstydziłyby się nawet znacznie droższe amplifikacje. A do tego dobrze wyposażony: ma wyjście słuchawkowe, wyjścia z lampowego przedwzmacniacza, a dzięki funkcji Bluetooth jest możliwość odtwarzania muzyki z tabletu czy smartfona z wybranych serwisów muzycznych,.
Jednak jego największym atutem jest czarujące brzmienie z lampową otoczką i świetna kontrola, jakiej nie spodziewałem się po wzmacniaczu o mocy zaledwie 25W na kanał.
Doprawdy nie przypominam sobie wzmacniacza w cenie do tysiąca złotych, który oferowałby tak dobre brzmienie. Wysokie tony były czyściutkie i dźwięcznie, a wszelkie detale były podane jak na tacy. HTA-25B (2021) zaimponował mi również kontrolą w basie. Niskie składowe odtwarzał bez ogródek i z tempem jakiego można oczekiwać po wzmacniaczach dysponujących dużo wyższą mocą. Jednym słowem – petarda!
Na koniec kilka słów do niedowiarków. Wiem, że każda entuzjastyczna recenzja sprzętu budzi natychmiast podejrzenia co do uczciwości autora. Zwykle padają oskarżenia, że dystrybutor tudzież producent zapłacił autorowi za to, żeby ten wychwalał dany sprzęt pod niebiosa. Zapewniam, że moja opinia wyrażona w powyższym teście nie jest zmanipulowana, "kupiona", ani napisana pod dyktando producenta. Jeśli ktoś ma jednak wątpliwości, to zachęcam żeby wypożyczył ten sprzęt i sam go posłuchał. To będzie najprostsza weryfikacja moich słów.