s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Sonnet Morpheus mk II

test |
Przetwornik DAC - Sonnet Morpheus mk II Rekomendacja

Na warsztat wzięliśmy DAC-a typu NOS R2R marki Sonnet Digital Audio, która od niedawna obecna jest na naszym rynku.

Choć wśród audiofilów jest bardziej znana inna marka będąca własnością Ceesa Ruijtenberga, a mianowicie Metrum Acoustics, to warto się zainteresować tą, nieco mniej znaną, która właśnie weszła na polski rynek. Historia marki Sonnet Digital Audio należy do kategorii wcale nie tak rzadkich. Cees Ruijtenberg stworzył całą gamę urządzeń audio w ramach Metrum Acoustics, z których największy rozgłos zyskały jego DAC-ki NOS (bez oversamplingu) R2R (oparte na drabince rezystorowej). W pewnym momencie do firmy dołączył nowy inwestor, ale jakiś czas potem, ich drogi się rozeszły. Nasz bohater założył nową firmę, Sonnet Digital Audio i rozpoczął budowę nowej, acz pokrewnej gamy produktów. Jego oryginalne dziecko, że tak to ujmę, pod nowym kierownictwem... zbankrutowało.

Cees odzyskał więc kontrolę nad Metrum Acoustics i obecnie ma dwie firmy oferujące konkurujące ze sobą produkty, choć aktualna oferta Sonnet jest przystępniejsza cenowo. Dobra informacja jest taka, że tworząc produkty Sonnet mógł korzystać z wiedzy i doświadczenia zdobytych w pierwszej firmie, dzięki czemu już pierwsze produkty znalazły uznanie wśród wymagających fanów cyfrowego dźwięku. Obecna oferta obejmuje cztery produkty: topowy DAC o nazwie Pasithea, testowany Morpheus w nowej wersji mk II, transport cyfrowy Hermes, który fabrycznie jest tzw. endpointem dla Roona, oraz monofoniczną końcówkę mocy Kratos. Niedawno polski dystrybutor, firma MIP, poinformował o wprowadzeniu na polski rynek tych trzech ostatnich produktów.

Morpheus mk II

Przyjrzyjmy się bliżej bohaterowi tej recenzji. Jak wszystkie dzieła tego konstruktora, również ten przetwornik jest tzw. NOS R2R DAC. Ma relatywnie niedużą, solidnie wykonaną, dostępną w kolorze czarnym i srebrnym, obudowę o rozmiarach 290x250x60mm. Urządzenie waży 3,2kg. Wyposażenie zewnętrzne jest dość skromne: na froncie znajdziemy pokrętło, które służy do regulacji głośności (jego wciśnięcie włącza funkcję mute, czyli wyciszenia wyjść), dwa przyciski - włącznik i selektor wejść, niewielki, acz czytelny wyświetlacz, oczko odbiornika zdalnego sterowania. To ostatnie wskazuje, iż urządzenie jest wyposażone w zdalne sterowanie. Obsługuje się je z pomocą zgrabnego, metalowego(!) pilota z sześcioma przyciskami. Na wyświetlaczu odczytamy aktywne wejście i poziom głośności (acz po kilku sekundach braku aktywności, następuje jego wygaszenie), będzie on również przydatny przy dokonywaniu zmian w menu urządzenia.

Sonnet Morpheus mk II

Na tylnej ściance znajdziemy wyjścia analogowe, zarówno RCA, jak i zbalansowane XLR. Standardowy zestaw wejść cyfrowych obejmuje: koaksjalne RCA, AE/EBU oraz optyczny Toslink. W urządzeniu pozostawiono miejsce na czwarte, opcjonalne wejście - do wyboru mamy moduł USB albo I2S (na gnieździe RJ45). Testowany egzemplarz wyposażono w to pierwsze, dziś chyba najpopularniejsze. Przy ewentualnym zamawianiu tego przetwornika można pomyśleć również o transporcie cyfrowym Hermes tego producenta, a jeśli zdecydujecie się na taki zakup, warto Morpheusa wyposażyć w wejście I2S, jako że Hermes posiada stosowne wyjście, co powinno gwarantować najwyższą jakość brzmienia, choć nie miałem okazji tego sprawdzić w praktyce. Standardowe wejścia obsługują wyłącznie sygnał PCM w rozdzielczości do 24 bitów i 192kHz (24/96 Toslink), a opcjonalne wejście USB rozszerza możliwości do 384kHz. Zatwardziali fani DSD muszą więc szukać innych przetworników, reszta użyje dowolnego programu do konwersji DSD do PCM-u i nie będzie się tym przejmować.

Na tylnej ściance są jeszcze dwa gniazda wyzwalaczy (triggerów), które przydadzą się osobom, które zdecydują się także na zakup firmowych monobloków.

Konstruktor zastosował w Morpheusie cztery, po dwa na kanał pracujące w trybie różnicowym, własne moduły R2R o nazwie SDA-2. Co ciekawe, urządzenie zaprojektowano tak, że jeśli w przyszłości Sonnet wprowadzi lepsze moduły, będzie można wymienić obecne na nowsze. Każdy z modułów zawiera de facto po cztery drabinki rezystorowe, co oznacza, iż jest ich w sumie szesnaście. Obsługiwane są przez specjalnie do tego celu opracowany kod, z którego korzystają układy FPGA. Jak podaje producent, urządzenie jest wyposażone w bezstratną regulację głośności (zmieniane jest napięcie wyjściowe sygnału z modułów DAC), dzięki czemu to urządzenie może pełnić w systemie rolę klasowego cyfrowego przedwzmacniacza.

Sonnet Morpheus mk II

Użytkownik zestawiający Morpheusa z zewnętrznym przedwzmacniaczem bądź integrą może w menu wybrać, aby na wyjścia trafiał sygnał o stałym poziomie (fixed), czyli używać wyłącznie jego prymarną funkcję, przetwornika cyfrowo-analogowego. Zważywszy, iż można używać Morpheusa mk II z końcówkami mocy o różnej czułości wejściowej, producent zadbał o opcję obniżenia poziomu wyjściowego o 10dB. Odbywa się to przez przestawienie odpowiedniej zworki wewnątrz urządzenia, co wymaga zdjęcia pokrywy obudowy. Producent oferuje jeszcze jeden opcjonalny moduł dla testowanego DAC-a, umożliwiający odtwarzanie plików MQA.

Brzmienie

Test przeprowadziłem wykorzystując na przemian dwa wejścia. Najpierw USB karmione sygnałem z mojego etatowego serwera Roona (wspartego zasilaczem liniowym KECES P8 mono i kartą JCAT USB XE zasilaną Ferrum Hypsos) za pomocą znakomitego, topowego kabla USB Davida Labogi, modelu Ruby. Później korzystałem z wejścia AES/EBU, do których sygnał dochodził z wyjścia Hermesa pracującego jako endpoint dla mojego serwera Roona. Wnioski z obu odsłuchów przedstawię jednakże wspólne, bo były wystarczająco podobne w kwestii charakteru. Na koniec wykorzystałem również fakt, iż testowałem w tym samym czasie wzmacniacz zintegrowany Octave V70 Class A wyposażony w wejście bezpośrednio na końcówkę mocy, by sprawdzić, jak Morpheus mk II spisuje się w roli DAC-a i przedwzmacniacza jednocześnie.

Sonnet Morpheus mk II

Na początku moich odsłuchów pojawiło się sporo nagrań wokalnych jazzowych, i być może dlatego pierwsze na co zwróciłem uwagę, to wyjątkowa przestrzenność dźwięku. Scena śmiało wychodziła poza rozstaw kolumn i sięgała daleko za ścianę za sprzętem. Oczywiście te efekty były uzależnione od konkretnych nagrań, jako że Morpheus mk II nie ma skłonności do nakładania takiej samej maniery (przestrzenności) na wszystkie utwory/płyty. Rzecz raczej w tym, że maksymalnie wykorzystuje to, co oferuje mu dana realizacja. Tak więc na świetnie zrealizowanym krążku Tria Giovani Guidi, wydarzenia muzyczne rozgrywały się w dużej, nawet bardzo dużej przestrzeni. Każdy z trzech instrumentów miał odpowiednią wielkość, a dźwięki niosły się swobodnie w przestrzeni. Długie, pełne wybrzmienia, pogłos, dźwięki wędrujące daleko za źródłami pozornymi, tworzyły razem wrażenie, jakby zespół grał w zdecydowanie większym pomieszczeniu niż mój pokój.

Na tym samym krążku duże wrażenie zrobiło na mnie ponadprzeciętnie dobre różnicowanie wysokich tonów talerzy perkusji. Brzmiały one bardzo czysto, ale nie ostro, miały zróżnicowaną wielkość i masę. Dobrze oddane były nawet różnice w sile uderzeń pałeczek. Nie jest to oczywiście tani DAC, ale też i kosztuje znacznie mniej od innych, które te elementy potrafią pokazać na podobnie wysokim poziomie. Pozostałe instrumenty, jak bas i fortepian, nie wypadały tak efektownie, ale to pochwała, a nie zarzut. Mówimy o spokojnym, wyważonym, nastrojowym graniu, które powinno być gładkie, płynne, nasycone, barwne, ale na pewno nie efekciarskie. Sposób prezentacji nie zachęcał do analizy nagrania, czy dźwięku, ale też i ich nie uniemożliwiał. Łatwo dawałem się wciągnąć muzyce, tylko od czasu do czasu przypominając sobie, że to przecież ma być praca, a nie przyjemność. Tyle że ten niderlandzki przetwornik potrafi doskonale wyważyć proporcje między dużą ilością informacji, a bardzo płynnym, spójnym i przyjaznym dla ucha sposobem ich prezentacji w postaci dużych, koherentnych prezentacji, który pozwala czerpać prawdziwą przyjemność z obcowania z muzykę. Na moje ucho jest to już poziom lokujący testowane urządzenie w wyższej lidze niż niejeden konkurent z tej półki cenowej. Stopień zaangażowania w to, co rozgrywa się za sprawą Morpheusa przed naszymi oczami jest już zbyt wysoki, by określać to mianem jedynie słuchania muzyki.

Sonnet Morpheus mk II

Kolejne krążki potwierdzały bijący z testowanego DAC-a spokój, rozumiany jako brak nerwowości, cyfrowego nalotu, czy obecności w dźwięku jakichkolwiek elementów odwracających uwagę od muzycznych przeżyć. Ot, choćby na albumie Johnna Gryffina "Live at Ronnie Scott's", gdzie sam mistrz snuje piękne muzyczne opowieści za pomocą swojego saksofonu tenorowego, którego dźwięk przeplata się z równie fantastycznie brzmiącymi trąbką i flugelhornem Roya Hargrove'a. Każdy z tych instrumentów brzmiał nie tylko naturalnie w zakresie barwy i tzw. flow, czyli płynności brzmienia, ale i z racji doskonale pokazanych elementów około muzycznych - zadęcia, praca wentyli, itd.

Ten przetwornik równie przekonująco pokazał schowaną nieco z tyłu perkusję, z czystymi, dobrze różnicowanymi blachami i bębnami. Bez trudu nadążał za narzuconym przez muzyków tempem, pewnie prowadząc rytm. Dobrze były oddane elementy akustyki klubu, w którym zrealizowano nagranie i żywiołowe reakcje publiczności - może nie aż tak bardzo, jak na niektórych innych koncertach, ale wydarzenie miało miejsce w Londynie.

Dostajemy wyrafinowany, świetnie poukładany, naturalny i niebywale przestrzenny dźwięk.

Z nieco bardziej pobudzającym krążenie krwi w żyłach, choć zdecydowanie gorzej nagranym, koncertem AC/DC ("Live"), Morpheus poradził sobie z podobną łatwością. Świetnie prowadził rytm, dźwięk miał odpowiednią masę i szybkość, a gęsta średnica była dokładnie tym, czego potrzebowała gitara Angusa i wokal Briana. Umiejętność zaprezentowania odpowiedniej skali i rozmachu wydarzeń, DAC potwierdził również na drugim krańcu spektrum muzycznego odtwarzając wyjątkowo żywiołowe wykonanie IX Beethovena pod Boehmem. Przejścia między wolnymi, spokojnymi fragmentami, a zdecydowanie szybszymi, dynamicznymi, same skoki dynamiki, bardzo dobra rozdzielczość pozwalająca przyjrzeć się dowolnej grupie instrumentów, a jednocześnie melodyjność, dzięki której słuchało się tego dzieła wyjątkowo przyjemnie, to kolejne zalety testowanego przetwornika.

Sonnet Morpheus mk II

Na koniec zmieniłem ustawienie wyjść Morpheusa na regulowane i podłączyłem go do wzmacniacza Octave V70 Class A, pracującego jako końcówka mocy. To integra kosztująca ponad 40 tys. złotych, a wyłączenie z toru jej sekcji przedwzmacniacza nie miało wcale aż tak dużego wpływu na jakość brzmienia. Owszem, gdy Morpheus pracował wyłącznie jako DAC dźwięk z V70 Class A był nieco mocniej nasycony, gęstszy i barwniejszy, ale były to różnice zdecydowanie mniejsze niż się spodziewałem. Na plus z kolei zapisałbym fakt, iż pominięcie sekcji pre niemieckiego wzmacniacza sprawiło, że dźwięk zrobił się nieco bardziej zwarty (dotyczy to przede wszystkim basu, ale i ogólnego wrażenia) i odrobinę precyzyjniejszy, nie tracąc przy tym nic z otwartości i napowietrzenia.

Summa summarum wersja DAC + integra wychodziła na plus w stosunku do pre/DAC + końcówka mocy, ale to naprawdę nie były tak duże różnice, jak można było oczekiwać. Słowem, jeśli macie końcówkę mocy i nie zamierzacie używać żadnego innego źródła z wyjściem analogowym, możecie spokojnie rozważyć uproszenie systemu do Morpheusa mk II i końcówki mocy.

Podsumowanie

To mój pierwszy kontakt z produktem Sonnet Digital Audio i jakimkolwiek produktem, który wyszedł spod ręki Ceesa Ruijtenberga. Muszę jednak przyznać, że zdecydowanie zachęcił mnie do kolejnych. Nie jest to urządzenie tanie, a mimo to stosunek jakości brzmienia do ceny określiłbym, jako bardzo dobry. Dostajemy wyrafinowany, świetnie poukładany, naturalny i niebywale przestrzenny dźwięk. Wybitnie niecyfrowy, przyjazny dla ucha, z łatwością wciągający w świat muzyki i to każdego gatunku. Jeśli więc szukacie DAC-a z przedziału 15-25 tysięcy zł. Morpheus mk II powinien znaleźć się na Waszej liście urządzeń do odsłuchu - zdecydowanie warto go sprawdzić!

Werdykt: Sonnet Morpheus mk II

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Przestrzeń, swoboda, płynność, naturalność, czyli brak cyfrowego nalotu.

Minusy: Dla niektórych minusem może być ograniczenie PCM do 24/192 i brak DSD, szkoda że trzeba wybierać między wejściem USB a I2S.

Ogółem: Zaskakująco naturalny, przestrzenny, miły dla ucha, wyrafinowany, pełny dźwięk z wysokiej półki.

Ocena ogólna:

PRODUKT
Sonnet Morpheus mk II
RODZAJ
Przetwornik cyfrowo-analogowy
CENA
16.299zł
WAGA
3,2kg
WYMIARY (S×W×G)
290×60×250mm
DYSTRYBUCJA
MIP
www.mip.biz.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Wejścia: po jednym: optyczne, koncentryczne RCA, AES/EBU, USB typ B
  • Obsługiwane częstotliwości próbkowania: USB 44,1-384kHz | AES/EBU i koncentryczne 44,1-192kHz | optyczne 44,1-96kHz
  • Wyjście niesymetryczne RCA: 2Vrms (0,66Vrms w trybie -10dB), impedancja 100Ω
  • Wyjście symetryczne XLR: 4Vrms (1,33V rms w trybie -10dB), impedancja 100Ω
  • Pasmo przenoszenia dla częstotliwości próbkowania 44,1kHz: 44,1kHz 1Hz-20kH-2,5 dB
  • Pasmo przenoszenia dla częstotliwości próbkowania 192kHz: 1Hz-65kHz -3dB
  • Zniekształcenia THD: 0,004%
  • Separacja kanałów: 120dB
  • Poziom szumów tła: na poziomie -150dB w odniesieniu do napięcia wyjściowego 2V RMS
  • Zasilanie: 15VA, 110/115V AC, 220/230V AC, 50/60Hz
  • Maksymalny pobór mocy: 8W