Duńska marka Argon Audio powstała 20 lat temu. Trzon jej oferty stanowią głośniki (bezprzewodowe/aktywne, pasywne, przenośne i subwoofery) oraz streamery, aczkolwiek w katalogu są także wzmacniacz, radioodbiorniki (Dab+/FM, z Bluetoothem), gramofony i słuchawki. Dopełnieniem portfolio firmy są różnego rodzaju akcesoria kablowe i gramofonowe, dzięki którym można zbudować niemal kompletny (wyjątek stanowią odtwarzacze CD – tych w ofercie brak) firmowy system, spójny od stóp do głów przede wszystkim za sprawą jednolitego, typowo skandynawskiego designu.
Pisząc te słowa, trudno mi jeszcze odpowiedzieć na pytanie, na ile spójna jest wizja brzmienia różnych urządzeń Argona – streamer Solo, którego recenzję właśnie Państwo czytacie, jest pierwszym urządzeniem tej marki, z jakim miałem do czynienia.
Budowa, funkcjonalność i konfiguracja
Nazwa Solo jest chyba nieco niefortunna. Większości audiofilów skojarzy się raczej z urządzeniem all-in-one ikony brytyjskiego audio – Arcama. Na pierwszy rzut oka duńskie Solo nie jest, co mogłaby sugerować jego nazwa, samograjem, do którego wystarczy podłączyć kolumny. Zaraz, zaraz... Czy na pewno? Ma przecież wbudowaną regulację głośności, więc wystarczy podłączyć go do głośników aktywnych. W ten sposób powstanie minimalistyczny system oparty np. na jednej z popularnych platform streamingowych – Spotify albo TIDAL-u. Oczywiście Solo można także podłączyć do każdego wzmacniacza, traktując go jako źródło – streamer Wi-Fi.
Urządzenie jest na tyle małe, że z łatwością uda się je schować w szafce, chociaż nie ma takiej potrzeby – niewiele większy od trzech (ułożonych jedno na drugim) pudełek na płyty CD, Solo – mimo że jego obudowę w całości wykonano z plastiku w kolorze białym lub czarnym – prezentuje się naprawdę ładnie. "Robotę robi" wspomniany minimalizm.
Solo nie ma wyświetlacza, bo nie jest on do niczego potrzebny. Jego funkcje przejmuje telefon z aplikacją Google Home (Android), dzięki której streamer z wbudowanym Chromecastem łatwo podłączyć do domowej sieci. Właściciele iPhoneów wykorzystają do tego AirPlay. Na ściance frontowej umieszczono tylko jedną diodę LED – wskaźnik statusu (podłączenie do sieci, parowanie BT, standby etc.), a na górnej plakietkę z logo (w wersji białej logo ma kolor srebrny, a w czarnej – złoty).
Ścianka tylna wygląda bardzo skromnie. Znajdują się tam: przycisk Setup-button do parowania Bluetooth, wyjście analogowe RCA, cyfrowe wyjście optyczne, cyfrowe wyjście koaksjalne oraz gniazdo zasilania w postaci złącza mini-USB (5V/1A).
W materiałach dotyczących Solo wspomina się o audiofilskiej jakości dźwięku, powołując się zarówno na wysokiej klasy komponenty, na czele z oddzielnymi niskoszumnymi zasilaczami z dwustopniowym (aktywnym/pasywnym) filtrowaniem, op-ampami Burr Browna oraz procesorem ARM Cortex M33 i przetwornikiem C/A Sabre ESS 9018, jak i parametry: przekraczający 120dBA stosunek sygnału do szumu oraz 64-bitową regulację głośności, które "naprawdę robią różnicę".
Całkiem nieźle wygląda funkcjonalność Solo, chociaż to i owo można by jeszcze poprawić. Przede wszystkim gapless. Umówmy się, granie z przerwami przez UPnP w 2022 roku wygląda jak przespanie ostatnich pięciu (jeśli nie dziesięciu!) lat. Mało tego, są już urządzenia, które potrafią sobie z tym problemem poradzić podczas streamowania muzyki np. z TIDAL-a (wystarczy aplikacja mconnect i włączona opcja Gapless to Renderer). W przypadku Solo problem daje się obejść tylko w jeden sposób, a mianowicie... wykorzystując Roona, jako że streamer jest Roon ready. Problem w tym, że program ten nie należy do tanich (dożywotnia licencja kosztuje prawie trzy razy tyle co Solo) i, rzecz jasna, wymaga użycia komputera.
Jeśli chodzi o formaty, to deklarowane wsparcie dla PCM-ów 24/192 jest możliwe tylko za pośrednictwem Roona. W programie tym odtworzymy także pliki DXD i DSD, ale wcześniej zostaną one poddane konwersji w dół. Castowanie ogranicza się do formatu 24/96, ale bez wsparcia dla MQA. W praktyce oznacza to, że płyty ze znaczkiem MASTER z TIDAL-a zostaną wykastrowane do (wciąż bardzo dobrej) jakości HI-FI.
Jakość brzmienia
Solo podaje dźwięk w schludny, elegancki sposób. Głównym jego pierwiastkiem jest muzykalność, która wynika z lekkiego ocieplenia i nasycenia barw. Jednocześnie brzmienie pozostaje świeże i detaliczne, głównie za sprawą wyraźnych, dobrze rozseparowanych sopranów. Robi to tym większe wrażenie, że równowaga tonalna wcale nie jest rozjaśniona. Biorąc pod uwagę niewygórowaną cenę streamera, to naprawdę niezłe osiągnięcie.
W prezentacji Solo właściwie nie pojawiają się żadne elementy, które psułyby komfort i przyjemność płynące z odsłuchu. Bas jest prezentowany solidnie, z dobrą dyscypliną. Jest miękki, a jednocześnie wyraźny, dobrze artykułowany. Jego kontrola i dynamika są uzupełnione miłym dla ucha ciepełkiem. Do bardzo przekonującej prezentacji tego zakresu przyczynia się również motoryka i oddanie rytmu, dzięki którym nagrania nie tracą wigoru i drive'u.
W średnicy kryje się największa zaleta brzmienia Solo – łagodność konturów i proporcje między liniami melodycznymi a tłem sprawiają, że muzyka nigdy nie brzmi w sposób bezduszny czy kliniczny. Środek pasma jest z jednej strony "kolorowy" i gęsty, a z drugiej całkiem nieźle nasycony szczegółami. Taka prezentacja jest okupiona nie tyle słabszą przejrzystością, ile umiarkowaną rozdzielczością i różnicowaniem nagrań, co jednak po uwzględnieniu ceny streamera wydaje się w pełni usprawiedliwione.
Do tak podanej średnicy znakomicie pasują soprany. Połączenie między tymi dwoma zakresami odbywa się bardzo płynnie, dzięki czemu powstaje wrażenie, że góra przede wszystkim uzupełnia średnicę. To prawda, ale jednocześnie góra ma całkiem sporo do zaoferowania: jest detaliczna i ładnie wykończona. Co prawda wybrzmienia są skracane, ale nigdy nie doświadczymy nieprzyjemnego metalicznego nalotu czy przesadnie akcentowanych sybilantów, które to cechy w przypadku porównywalnych cenowo odtwarzaczy CD są niemal powszechne. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby w taki właśnie sposób właściciele Argon Audio tłumaczyli brak "cedeków" w swojej ofercie.
Podsumowanie
Solo jest urządzeniem, które z uwagi na funkcjonalność i brzmienie – spójne i wolne od szorstkości – szybko zyska uznanie i sympatię słuchaczy. Wbrew pozorom słabsze różnicowanie nagrań nie musi oznaczać istotnego defektu, bo dzięki temu większość nagrań zabrzmi tak samo dobrze. Dla wielu melomanów będzie to dużym plusem.