Swoje 75. urodziny marka JBL postanowiła uczcić dwoma nowymi produktami: kolumnami L100 Classic 75 oraz wzmacniaczem zintegrowanym SA750. O ile same kolumny wydają się wyborem oczywistym, o tyle przygotowanie integry jest cokolwiek zaskakujące. Co prawda JBL miał już kiedyś w ofercie wzmacniacze, ale było to tak dawno temu, że co najmniej kilka pokoleń audiofilów dążyło się już przyzwyczaić do myśli, że nie ma czegoś takiego, jak integra "dżejbiela". Tymczasem amerykański producent sięgnął do swoich korzeni, ale uczynił to w sposób tak wyjątkowy, jak wyjątkowa była ku temu okazja.
Budowa
"Oldskulowy" wygląd SA750 jest oczywiście nawiązaniem do wzmacniaczy "z epoki" – drewniane boczki, metalowa czołówka, góra, tył i spód obudowy oraz karbowane pokrętła (Volume, Balance, Input) i hebelkowe przełączniki (Power, Mute, Direct, MM/MC, Dirac) mogą u niektórych wywołać nostalgię. Ale to "stare" łączy się tu z "nowym": funkcją Dirac, matrycowym wyświetlaczem w kolorze bursztynu i 3,5mm wejściem AUX (front) oraz wejściami Net (Ethernet), USB-A, cyfrowymi "koaksjalami" i "optykami" (po dwa), jak również portem RS232 na ściance tylnej, ozdobionej dodatkowo logo MQA – formatu, który w czasach pierwszych wzmacniaczy JBL-a nikomu się nawet nie śnił. Dopełnieniem różnorakich złączy "na czasie" są także te zdecydowanie bardziej klasyczne: Phono MM i MC, wyjście pre-out i trzy niezbalansowane wejścia analogowe.
Rzut oka na tylną ściankę wystarczy, by zrozumieć, że mimo iż SA750 nawiązuje do JBL-owej klasyki, to jednak jest urządzeniem na wskroś nowoczesnym. Potwierdzeniem tego jest niebanalna funkcjonalność: wspomniany system korekcji akustyki pomieszczenia Dirac Live (pomiarów należy dokonać dołączonym do zestawu mikrofonem, który podłącza się do komputera), wbudowany Chromecast (w zasadzie rekompensuje brak Bluetootha), AirPlay, Wi-Fi oraz umiejętność poradzenia sobie z każdym formatem audio, w tym najbardziej "egzotycznymi", tj. PCM 32-bit/768kHz oraz DSD512.
Wnętrze także zdradza, że mamy do czynienia z urządzeniem na miarę XXI wieku. Świadczą o tym przetwornik cyfrowo-analogowy ESS Sabre ESS9038 w wersji K2M (siedem charakterystyk filtrowania: Apodizing, Linear Phase Fast Roll Off, Linear Phase Slow Roll Off, Minimum Phase Fast Roll Off, Minimum Phase Slow Roll Off, Brick Wall, Corrected Minimum Phase Fast Roll Off), przetwornik analogowo-cyfrowy Texas Instruments PCM4202, zajmujący się regulacją głośności Burr Brown PGA2311 oraz rzadko spotykana klasa G: odmiana klasy AB o wyższej sprawności wynikającej z kilku trybów pracy zasilania oraz dynamicznego reagowania końcówek mocy (zbudowanych na parach Sankenów) wraz ze zmianami sygnału i mocy wyjściowej.
Jakość dźwięku
Po podłączeniu SA750 do "podstawek" ATC SCM 7 usłyszałem dźwięk stosunkowo pełny i bogaty w detale, naturalny i komunikatywny. Gdybym miał określić go tylko jednym słowem, wybrałbym wyrażenie "uniwersalny". Nie chodzi jednak tylko o wszechstronność, umiejętność – kolokwialnie rzecz ujmując – zagrania wszystkiego. Rzecz w tym (jest to moje bardzo subiektywne odczucie), że wzmacniacz JBL-a nie jest urządzeniem, które z miejsca potrafi wzbudzić u słuchacza silne emocje. Bez Diraca, który wyraźnie zmienia "punkt widzenia", w jego brzmieniu wyczuwa się jakiś rodzaj dystansu, który pozwala jak gdyby na obserwowanie muzyki z pewnej perspektywy. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to perspektywa atrakcyjna, wynikająca ze zrozumienia istoty muzyki, przejawiająca się w dojrzałości i kulturze przekazu. Najlepszym tego dowodem jest bardzo dobre zrównoważenie tonalne i harmonia (tryb Direct), dzięki której brzmienie odbiera się przede wszystkim jako całość, a nie zlepek poszczególnych (pod)zakresów.
Pewność, z jaką SA750 porusza się w obszarze najniższych częstotliwości, musi się podobać. Zakres ten jest obdarzony solidnym uderzeniem i rozciągnięciem, które mają duży wpływ na scalanie brzmienia. Swoboda basu jest dawkowana starannie. Z jednej strony pozwala na "złapanie oddechu", a z drugiej unika nadmiernej wylewności, która mogłaby skutkować spowolnieniem i zmuleniem. Takie "stoickie" podejście jest zresztą charakterystyczne dla całego pasma – "siedemsetpięćdziesiątka" w żaden sposób nie rozsadza brzmienia, zawsze stojąc na straży jego porządku.
Pewność, z jaką SA750 porusza się w obszarze najniższych częstotliwości, musi się podobać.
Średnica – barwna, żywa i całkiem bezpośrednia – pozostaje niezmanierowana, tj. zachowuje naturalny charakter. Jesteśmy daleko zarówno od sztucznego ocieplenia, jak i suchości czy kliniczności. Barwy nie są osładzane, ale SA750 potrafi wydobyć ich bogactwo. Głosy wokalistów i wokalistek odznaczają się dużym realizmem, aczkolwiek dopiero skorzystanie z technologii cyfrowej korekcji akustyki pomieszczenia (tj. włączenie Diraca) sprawia, że środek pasma nabiera bardziej "cielesnego" charakteru, co pozwala ukazać nagrania w sposób bardziej emocjonalny.
Lekkie wyeksponowanie wysokich tonów nie ma nic wspólnego z natarczywością brzmienia, wręcz przeciwnie. Góra jest nie tyle dosadna, ile wyrazista, a przy tym nieprzeciętnie zwiewna. Jej delikatność, lotność i selektywność rzutują na zjawiska przestrzenne. Te budowane są sugestywnie, acz bardziej dotyczy to szerokości niż głębokości, która jest nieco skracana. Gradacja planów jest jednak łatwa do ustalenia, a rozmieszczenie wykonawców na scenie bardzo stabilne.
Podsumowanie
JBL wykonał kawał dobrej roboty. Rocznicowy wzmacniacz to połączenie znakomitego "oldskulowego" wyglądu i niezwykłej wszechstronności. Podstawowe brzmienie SA750 skłania się w stronę zasady "nie szkodzić", ale wystarczy skorzystać z Diraca, by zmienić perspektywę na bardziej zaangażowaną. Audiofani głodni nowinek technicznych będą w siódmym niebie.