s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Davone Moxie

test |
Kolumny podłogowe - Davone Moxie Rekomendacja

Eleganckie i łatwe do ustawienia w pokoju Davone Moxie są propozycją dla osób poszukujących dobrego dźwięku z niewielkich, stylowych kolumn.

Tak się złożyło, że to dopiero mój pierwszy test produktów Davone Audio. Wprawdzie słuchałem kilku modeli podczas Audio Video Show robiły zawsze dobre wrażenie, ale to nie jest to samo, co odsłuch w doskonale znanym systemie. Marka na rynku istnieje od 2007 roku, czyli właśnie kończy 15 lat, a obecna siedziba znajduje się w Værløse, mieście położonym ok. 30 km na północny zachód od Kopenhagi. Na marginesie ilość znanych marek audio z tego niewielkiego, bo liczącego niespełna 6 mln mieszkańców kraju, musi zadziwiać.

Firmę założył Paul Schenkel, który podobnie jak wielu innych konstruktorów w naszej branży od dziecka kochał muzykę, a jako nastolatek zaczął już tworzyć swoje pierwsze komponenty do jej odtwarzania. W dorosłym życiu za cel obrał sobie budowanie doskonale brzmiących, ale pod wieloma względami nietypowych kolumn.

Davone Moxie

Modelem premierowym był Rithm zaprezentowany podczas wystawy CES w Las Vegas w 2008 roku. Już ta konstrukcja, wykonana z giętej sklejki i wyposażona w przetwornik współosiowy (koaksjalny) sugerowała, że Davone nie będzie kolejnym dostarczycielem tradycyjnych, wielogłośnikowych kolumn w prostopadłościennych obudowach. Podejrzewam, że za dużą popularność tej konstrukcji w USA odpowiada ich kształt kojarzący się z symbolem znanym wszystkim fanom kultowego serialu s-f "Star Trek". Jak twierdzi konstruktor, podobieństwo było absolutnie niezamierzone. Później do oferty dołączały kolejne modele, z których właściwie każdy był prawdziwym oryginałem i każdy, nawet najnowszy, wydaje się być działem projektantów specjalizujących się w nietuzinkowych meblach.

Ray (nazwany tak od okularów Ray-Ban) to kolumna w pierwotnej wersji z przetwornikiem koaksjalnym (późniejsza wersja to już konstrukcja 3-drożna), która kojarzy mi się z głową E.T., jako że dość szeroką, owalną obudowę (głowę) umieszczono na dość cienkiej, metalowej nodze (szyja). Później na rynek trafił model Mojo, który kojarzył się z przenośnym głośnikiem, lecz tu woofer, bas-refleks i gniazda znajdowały się na spodzie, a na wierzchu ustawiony był odwrócony stożek.

Davone Moxie

W 2012 roku linia produktowa została wreszcie ukończona i to wtedy firma, szukając większej powierzchni użytkowej, przeniosła się do Værløse. Nowe modele, a właściwie obudowy poszczególnych modeli, może ciut mniej ekstrawaganckie, wciąż wyróżniały się oryginalnością i nadal wykonywane były z giętej sklejki. Na tym oryginalność obudów się nie kończy, gdyż ich wnętrza również są doskonale przemyślanymi, skomplikowanymi konstrukcjami. Kolejna generacja kolumn została zaprezentowana w 2016 roku i to wśród nich znalazł się testowane niewielkie kolumny podłogowej Moxie. Później, zgodnie ze światowymi trendami, powstały jeszcze kolumny aktywne wyposażone w łączność bezprzewodową - mowa o modelu Meander, a następnie Solo, Twist i Studio. Nawet jednakże w ich przypadku nie zrezygnowano z cech charakterystycznych dla wcześniejszych modeli stanowiących o ich charakterze i unikalności.

Budowa

Zajmijmy się jednakże podmiotem tego testu, czyli Moxie. Przyznaję, że nie pamiętam żebym kiedykolwiek testował tak niewielką kolumnę podłogową. Co więcej, niejeden model podstawkowy miał większą kubaturę niż te maluchy Davone. Konstruktorzy najwyraźniej wychodzą z założenia, że wielkość nie ma znaczenia... Oczywiście, do pewnego stopnia. Wielu miłośników muzyki, poszukuje dyskretnych, niewielkich systemów audio, które w salonie nie będą się specjalnie rzucać w oczy. Do tego będą miały ładną prezencję i zapewnią brzmienie wysokiej klasy. Dodam jeszcze, że ze względu na wielkość kolumn nadają się do stosowania w niedużych pomieszczeniach nie przekraczających 20 m. kwadratowych.

Kolumny mierzą zaledwie 800x240x230mm (wys. x szer. x gł.) i ważą 8kg/szt. Ich obudowy wykonano z 7-warstwowej, giętej sklejki bukowej, a całość ustawiono na metalowej (stal nierdzewna) podstawie w kształcie litery U mocowanej bezpośrednio do tylnej krawędzi obudowy. Kształt tej ostatniej... trudno jest opisać. Kojarzył mi się z postacią z jakiejś dziecięcej kreskówki, obłą, grubszą na dole (z wypchniętym do przodu brzuszkiem), szczuplejszą w okolicach głowy. Tylna ścianka, stanowiąca całość z bocznymi, jest delikatnie pochylona do przodu, a jej jedynym ozdobnikiem są pozłacane gniazda głośnikowe. Te zostały schowane wewnątrz obudowy, by nie zaburzać pięknej linii głośników, a to oznacza, że możliwe jest stosowanie wyłącznie kabli zakończonych bananami. Trzeba mieć niezły wzrok żeby dostrzec małą czerwoną kropkę przy górnym gnieździe i dzięki temu właściwie podłączyć kable głośnikowe. Niewidoczna, frontowa ścianka została wykonana z dziesięciowarstwowej płyty HDF.

Davone Moxie

Zarówno przetworniki (150mm woofer i 1-calowa kopułka z membraną z anodyzowanego aluminium), jak i port bas-refleksu skierowany do przodu, są ukryte pod przymocowaną na stałe, czarną, materiałową maskownicą. Zastosowano zwrotnicę Linkwitz Riley 24dB/oktawę, a podział między przetwornikami ustawiono przy częstotliwości 2,4kHz. Producent impedancję kolumn określa na poziomie 4Ω, podaje również, iż spada ona maksymalnie do 3,4Ω (przy 240Hz). To oznacza, że przy skuteczności na poziomie 88dB nie są to jakieś szczególnie trudne kolumny do napędzenia, acz sugerowana moc wzmacniacz została określona na 50-100W.

Bas-refleks skierowany do przodu, co umożliwia ustawienie kolumn blisko ściany - kolejny ukłon w stronę tych, którzy nie mają dedykowanych pokoi odsłuchowych i szukają rozwiązań, które nie będą uprzykrzać życia współdomownikom. Obudowa kolumn dostępna jest w trzech rodzajach wykończenia: orzechu (jak testowana para), czarni i bieli.

Jakość brzmienia

Testowane kolumny trafiły do mojego systemu odniesienia, w którym sygnał trafiał z customowego serwera plików z Roonem do LampizatOra Pacific i dalej do tranzystorowej integry w klasie A, czyli Grandi Note Shinai. Kolumn nie ustawiałem blisko ściany, a wręcz przeciwnie, wysunąłem je bardziej na środek pokoju (bliżej miejsca odsłuchowego) niż większość innych kolumn podłogowych. Innymi słowy, potraktowałem Moxie tak, jak większość testowanych kolumn podstawkowych. Dodam jeszcze, że po podróży z Wrocławia Davone dostały kilkanaście godzin grania zanim zabrałem się za właściwie odsłuchy.

Davone Moxie

Na wszelki wypadek napiszę to już na początku - to nie są kolumny do nagłaśniania wielkich domowych imprez, czy do słuchania heavy metalu, albo innych gatunków/nagrań wymagających tektonicznego, powalającego potęgą basu. Nie jest to również propozycja dla, jak ja ich nazywam, wyczynowców, czyli osób poszukujących wybitnej detaliczności, transparentności, czy bezwzględnego wglądu w najgłębsze warstwy nagrań, by móc wytknąć palcami każdy, najmniejszy nawet błąd muzyków, czy realizatorów nagrań. Jeśli takie są Wasze oczekiwania, nie są to kolumny dla Was - musicie szukać innych.

Davone Moxie skierowane są do poszukujących piękna, relaksu, emocji, do tych, którzy chcą być wciągani w świat kreowanego przed nimi wydarzenia muzycznego, ale nie za pomocą potęgi brzmienia, ostrego rysowania krawędzi, cyzelowania każdego detalu, ale poprzez naturalność, płynność i spójność zrelaksowanego, pozbawionego wszelkich oznak nerwowości dźwięku. Słuchając muzyki z duńskimi maluchami automatycznie się uspokajałem, odprężałem, mościłem wygodniej w fotelu, a jednocześnie bardziej skupiałem na muzyce i angażowałem się w nią angażowałem. Słowem, które cisnęło mi się na usta od pierwszych do ostatnich chwil odsłuchów było: kultura (brzmienia).

Niewielkie rozmiary, obłe kształty, klasowe wykończenie koiły moje oczy (gdy ich nie zamykałem zanurzając się całkowicie w muzyce) i podobnie będzie zapewne nawet w przypadku wymagających estetów. Brzmienie natomiast koiło uszy i duszę, że tak to poetycko ujmę. OK, pewien, choć raczej niewielki wpływ na taki odbiór mógł mieć fakt, iż odsłuchy prowadziłem po powrocie z Monachium gdzie spędziłem trzy dni na wystawie High End, a tam, jak to na wystawach, w większości pokoi grało za głośno, a za sprawą słabej akustyki i nieco przypadkowych zestawień często również agresywnie/jasno/ostro/szorstko. Mój system z Moxie był w pewnym sensie przeciwieństwem takiego wystawowego grania.

Davone Moxie

Tyle tylko, że podobnie odbierałem brzmienie Davone drugiego i trzeciego dnia słuchania, gdy już wystawowe brzmienia wywietrzały mi z głowy. Trudno było mi się skupić na ocenie brzmienia testowanych kolumn, bo po prostu zbyt przyjemnie grały, za dobrze brzmiała na nich muzyka, by przestawić się na analizę i wskazać ich mocne i słabe strony. Ale w końcu musiałem to zrobić, jako że przyszło mi do głowy, iż z dotychczasowego opisu część Czytelników może wyciągnąć błędne wnioski mówiące, że to ciepło grające, gubiące detale kolumny z wycofanymi skrajami pasma i pewnie grające niezbyt czysto. A to nie tak, to zupełnie nie tak!

Góra pasma serwowana przez duńskie maluchy jest naprawdę pyszna - przypominała mi to, co znam z kolumn Dynaudio. Ogromna ilość informacji, piękna dźwięczność, otwartość, powietrze, bardzo dobre różnicowanie, a więc wszystko, co jest potrzebne by z zachwytem słuchać tego, co dzieje się w tej części pasma. Tym bardziej, że jest to serwowane z odrobiną słodyczy wprawdzie niewielką, ale wystarczającą żeby w dźwięku, poza ekstremalnymi przypadkami, nie pojawiały się ostrości, szorstkości, czy rozjaśnienia. Dźwięcznością, taką dociążoną, pełną można się Davone zachwycać przy każdym nagraniu z dobrze zrealizowanymi blachami perkusji, czy metalowymi "przeszkadzajkami".

Góra pasma serwowana przez duńskie maluchy jest naprawdę pyszna.

Kopułki zastosowane w tym projekcie potrafią dobrze przekazać i wysoką energię okładanych z zapałem przez bębniarza blach i delikatne głaskani ich miotełkami. Mówiąc szczerze, tak dobrej prezentacji wysokich tonów spodziewamy się zwykle dopiero po znacznie droższych kolumnach. A przecież na górze pasma zalety Moxie się nie kończą, jako że doskonale płynnie przechodzi ona w dość gęstą, płynną, barwną średnicę. Najczęściej słuchając małych kolumn słychać dość wyraźnie, że to średnica odgrywa kluczową rolę, ponieważ (w porównaniu) skraje pasma są nieco ograniczone. Tu, przynajmniej w stosunku do części pasma powyżej, takiego wrażenia nie było. Dzięki temu muzyka akustyczna i wokale brzmiały po prostu świetnie. Jasne, że droższe konstrukcje są bardziej rozdzielcze, pozwalają zajrzeć głębiej w dane nagranie, ale nie taki był, moim zdaniem, cel twórców tej konstrukcji. Tu rzecz była w przekazaniu bogactwa informacji, ale bajecznie płynnie i spójnie skomponowanych ze sobą tak, by stworzyć większą, naturalnie brzmiącą całość. I to się inżynierom Davone udało. Te małe podłogówki, podobnie jak wiele podstawkowców, budują dużą, otwartą, wypełnioną powietrzem scenę ustawiając na niej precyzyjnie spore źródła pozorne. Te ostatnie nie są rysowane przesadnie precyzyjną kreską, ale dzięki wypełnieniu i masie w odpowiednich nagraniach wydają się bardzo obecne. Prezentacja, zawsze ma odpowiedni rozmach i skalę wypada bardzo przekonująco, czasem wręcz realistycznie ponieważ, znów - jak w przypadku monitorów - dźwięk doskonale odrywa się od kolumn przez co one same znikają z pokoju.

Davone Moxie

No i wreszcie bas. Jak pisałem na początku, nie będzie on wprawiał ścian w drżenie, nie będzie miał masy i uderzenia jakie oferują wielkie woofery pracujące w dużych obudowach. Tyle tylko, że w przypadku zdecydowanej większości muzyki nie będzie to miało znaczenia, bo tak naprawdę nie ma w niej najniższego i najcięższego basu. A nawet jeśli w nagraniu pojawiał się nisko schodzący fortepian, czy kontrabas, to słuchając po prostu muzyki niczego mi w ich brzmieniu nie brakowało. Dopiero porównanie z innymi kolumnami pokazywało pewne różnice, ale myślę, że absolutnie do zaakceptowania dla każdego, kto chce mieć małe kolumny. Średni i wyższy bas z Moxie jest szybki, zwarty, soczysty, dobre różnicowany, a dzięki temu ciekawy. No i, co ma ogromne znaczenie, doskonale zszyty ze średnicą, a i proporcje pomiędzy poszczególnymi częściami pasma są bardzo dobrze wyważone. Wszystkie te elementy tworzą razem całość o przyjaznym, a jednocześnie klasowym brzmieniu. Jest w nim bowiem coś uzależniającego, co trudno będzie znaleźć w innych konstrukcjach tej wielkości i z podobnego przedziału cenowego.

Swego rodzaju podsumowaniem wszystkich odsłuchów był pozostawiony specjalnie na koniec stary album Jacquesa Loussiera "Pulsion". Nagrania pochodzą z 1979 roku i brzmią po prostu kapitalnie. Czysty i barwny, dociążony, ale szybki, wręcz skoczny fortepian mistrza z wyraźnym, dobrze pokazanym pogłosem, w którym niełatwo było dotrzeć ograniczenie pasma na samym dole, bo nawet niskie dźwięki miały masę i dobre podtrzymanie, dzięki czemu brzmiały w pełny, naturalny sposób. Do tego towarzysząca mu nagrana blisko perkusja, która robiła równie wielkie, a chwilami na Moxie może nawet większe wrażenie. Wszystko za sprawą świetnie oddanej mocnej, ale zwartej, soczystej stopy, dobrze różnicowanych bębnów i blach i... nieco rozdmuchanej przestrzeni, którą wydawała się okupować perkusja. Całość zagrana z zębem, z polotem, szybko, energetycznie i nawet w porównaniu do dużo większych kolumn, nie dało się tak naprawdę do niczego przyczepić

Podsumowanie

Nazywając rzeczy po imieniu myślę, że do niewielkich pokoi – ok. 20 m. kw, Davone Moxie mogą być jednym z najlepszych możliwych wyborów jeśli cenicie sobie Państwo niebanalny dizajn i niezwykle przyjazne, muzykalne, ale także wysokiej klasy brzmienie. Przy ich cenie, nawet zważywszy na szalejące kursy walut, trudno będzie wskazać realną, podobnie grającą konkurencję, zwłaszcza w kategorii kolumn podłogowych. Dajcie im Państwo szansę, acz nie polegajcie na 15-minutowym odsłuchu, ale przynajmniej godzinnym, a najlepiej jeszcze dłuższym. Dlaczego? Gdyż Moxie nie powalają na kolana od pierwszych chwil odsłuchu, a powoli pokazują swoje walory i z czasem wręcz uzależniają od siebie - w tak naturalny, nienachalny sposób potrafią serwować Muzykę (tak, przez duże 'M'). Dla mnie bomba!

Werdykt: Davone Moxie

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Wysterowanie

Plusy: Wysoce muzykalne, płynne, naturalne brzmienie z dobrą kontrolą basu, piękna górą i ponadprzeciętną przestrzennością.

Minusy: Nie zejdą nigdy do 20 czy 30Hz, nie podłączycie do nich kabli głośnikowych zakończonych widełkami.

Ogółem: Nie znam wiele kolumn, nawet pomijając cenę, które brzmią tak przyjaźnie, naturalnie, słowem klasowo!

Ocena ogólna:

PRODUKT
Davone Moxie
RODZAJ
Kolumny podłogowe
CENA
2.300 euro
WAGA
8kg (szt.)
WYMIARY (S×W×G)
240×800×230mm
DYSTRYBUCJA
Galeria Audio
www.galeriaaudio.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Pasmo przenoszenia: 45-22.000Hz
  • Impedancja: 4Ω, 3,4 minimum przy 240Hz
  • Skuteczność: 88dB/2,83V/m
  • Moc znamionowa: 50W (IEC 268-5)
  • Obudowa: bas-refleks (skierowany do przodu), 7-warstwowa sklejka bukowa