Choć R-50M to jedne z najmniejszych i najtańszych kolumn w katalogu Klipscha, to mogą poszczycić się nieprzeciętnymi parametrami. Skuteczność na poziomie 92dB i to przy impedancji znamionowej 8Ω to wynik znacznie wykraczający poza średnią prezentowaną przez dostępne obecnie w sprzedaży kolumny tej wielkości. Oznacza to, że do napędzenia kompaktowych R-50M nie będziemy potrzebować dużej liczby watów. Tak naprawdę sprawdzi się dowolny wzmacniacz – lampowy albo tranzystorowy. Ze względu na ich niewielkie gabaryty "pięćdziesiątki" znajdą zastosowanie w pomieszczeniach o niewielkiej powierzchni – może to być mały pokój, sypialnia albo biuro.
Seria Reference, do której należą R-50M, jest dosyć rozbudowana. Obecnie bazuje na trzech modelach podłogowych (R-605FA, R-800F, R-600F), dwóch podstawkowych (R-50M, R40M) oraz dwóch kolumnach centralnych (R-30C, R-50C) i dwóch aktywnych subwooferach (R-121SW, R-101SW). Całą linię uzupełniają jeszcze kolumny R-40SA, które sprawdzą się zarówno jako dodatkowe moduły obsługujące kanały Dolby Atmos (do połączenia z innymi kolumnami marki Klipsch), jak i surroundy obsługujące kanały boczne albo tylne w wielokanałowych systemach kina domowego.
Budowa
R-50M bazują na względnie prostym dwudrożnym układzie głośnikowym, na który składa się tubowy głośnik wysokotonowy z aluminiową kopułką oraz klasyczny stożkowy głośnik nisko-średniotonowy, wyposażony w membranę TCP wykonaną z termoformowanego polimeru krystalicznego, barwionego na kolor miedzi. Stosując nową odmianę membrany, projektanci zdecydowali się również na zwiększenie kąta stożka, jak to miało miejsce w przypadku membran wooferów zastosowanych w kolumnach z najnowszej serii Reference Premiere. Dzięki bardziej stromemu kształtowi stożka zwiększyła się sztywność membrany, co oznacza mniejsze zniekształcenia. Woofer ma kosz wytłoczony z blachy lakierowanej proszkowo, z przewiewną częścią pod resorem centrującym oraz solidny układ magnetyczny. Głośnik ten osiąga stosunkowo wysoką skuteczność, więc nie trzeba było stosować rezystorów o zbyt dużej wartości oporu w tłumiku dla głośnika wysokotonowego. Dzięki temu kolumny przy dość wyrównanym przebiegu charakterystyki są w stanie osiągnąć skuteczność na poziomie 92dB.
Nie bez wpływu na wysoką skuteczność pozostaje również głośnik wysokotonowy, wyposażony w przeprojektowaną tubkę Tractrix Horn. Tuba w porównaniu z kolumnami serii Reference Premiere jest jednoczęściowa, a jednocześnie tak wyprofilowana, żeby przetwornik mógł promieniować równomiernie w szerokim zakresie. Oznacza to poprawę obrazowania sceny dźwiękowej, ale i poszerzenie tzw. punktu sweet spot. Tweeter ma kaptonowe zawieszenie, idealnie nadające się do współpracy z lekką aluminiową kopułką. Dzięki takiej kombinacji materiałów obniżono zniekształcenia, podnosząc jednocześnie skuteczność głośnika. Można więc było skupić się na projekcie tuby, która ma za zadanie nie tylko zwiększyć efektywność głośnika, ale pozwolić mu również na uzyskiwanie lepszych charakterystyk kierunkowych przenoszonego pasma częstotliwości, zarówno w płaszczyźnie pionowej, jak i poziomej.
Mimo że R-50M są jednymi z najtańszych kolumn, to amerykański producent postarał się, aby skrzynki były solidne i gwarantowały zainstalowanym w nich głośnikom komfortowe warunki pracy. Oczywiście tak niewielkie obudowy nie są szczególnie narażone na niekontrolowane rezonanse wywołane przez nadmierne drgania ścianek, ale mimo to zastosowano kilka rozwiązań, które zwiększyły ich tłumienie wewnętrzne. Skrzynki wykonano z płyt MDF, a wewnątrz w kilku wybranych miejscach, na styku poszczególnych ścianek, pojawiły się dodatkowe wzmocnienia. Oprócz tego cały tylny panel wraz z terminalami wejściowymi i tunelem bas-refleksu przykręcono (a nie przyklejono) do skrzynki. Dzięki temu zwiększono wartość tłumienia wewnętrznego skrzynek, ponieważ tylna ścianka osiąga inną wartość rezonansu niż pozostałe, co korzystnie wpływa na wzajemnie znoszenie się wibracji powstałych zarówno w obszarze większej części obudowy, jak i samego panelu tylnego. To rozwiązanie jest niedrogie, ale skuteczne i pomysłowe, za co projektantom tych kolumn należą się gratulacje. Warto również podkreślić, że nowe skrzynki otrzymały bardziej trwałe winylowe okleiny, udanie imitujące naturalne drewno, a płócienne maskownice w stylu retro są mocowane do frontów za pośrednictwem niewidocznego układu magnetycznego.
Zwrotnice są przymocowane do ścianek dolnych. Na płytce drukowanej znalazły się kondensatory elektrolityczne oraz cewka rdzeniowa dla sekcji nisko-średniotonowej oraz cewka powietrzna dla sekcji wysokotonowej. Proste i nieskomplikowane filtry pracują w konfiguracji drugiego rzędu, co jest kombinacją w zupełności wystarczającą dla uzyskania pożądanego punktu podziału, bez zbyt wielkiego obciążania mocą któregokolwiek z głośników. Skrzynki od spodu podklejono niemal na całej powierzchni matą wykonaną z korka, dzięki czemu kolumny można ustawić na dowolnej powierzchni bez obaw o jej zarysowanie.
Jakość dźwięku
Już od pierwszych chwil odsłuchu było dla mnie jasne, że mam do czynienia z klasycznymi dwudrożnymi monitorami. Brzmienie R-50M jest zwarte, szybkie, zróżnicowane, o niezbyt głębokim, ale konturowym basie. Uwagę niemal natychmiast zwraca przestrzenność, która nawet po zmianie miejsca odsłuchowego nie cierpi na większe niedostatki, co niewątpliwie jest zaletą tuby Tractrix Horn współpracującej z aluminiową kopułką wysokotonową.
Muszę przyznać, że zawsze lubiłem dźwięk dobrze zaaplikowanych kopułek wykonanych z aluminium. Klipsch niewątpliwie należy do czołówki producentów specjalizujących się w projektowaniu wydajnych i dobrze brzmiących głośników wysokotonowych, wyposażonych właśnie w aluminiowe kopułki. Dzięki wysokiej sztywności i niewielkiej masie są one w stanie przenosić duże ilości energii. Wysokie tony wyraźnie na tym zyskują. Wystarczy wsłuchać się w talerze perkusyjne w muzyce Lee Ritenoura czy Wyntona Marsalisa, aby zrozumieć, że tweetery niczego nie maskują. Dźwięk w zakresie wysokich tonów jest przetwarzany transparentnie i zróżnicowany dynamicznie w skali mikro. Innymi słowy R-50M zawsze właściwie pokażą zarówno lekkie muśnięcie talerzy, jak i uderzenie w nie z całej siły, czuwając jednocześnie nad wybrzmieniami, by ani zbyt szybko nie wygasały, ani nie ciągnęły się w nieskończoność. W dynamicznej i efektownej górze pasma obecny jest również lekki "zadzior", jednak ta część pasma nigdy nie jest odtwarzana z przesadną agresją, która sprawia, że już po chwili odechciewa się głośno słuchać muzyki. Nieustannie pulsujące energią, soprany w wydaniu Klipscha nie są nienaturalnie przerysowane czy przejaskrawione.
Średnie tony idą w parze z wysokimi, zwłaszcza pod względem oddawania dynamiki i temperatury barw. Dźwięk w średnicy jest nie tyle ciepły, ile rozżarzony, przez co sprawia wrażenie świecącego niczym dopiero co wyjęty z pieca hutniczego, gotowy do obróbki metal. Do tego dochodzi jeszcze typowa dla Klipscha dynamika o sile i stanowczości przywodzącej na myśl uderzenia młotem w metal. Małe R-50M potrafią pod tym względem miło zaskoczyć, bo nawet w skali makro operują dynamiką tak, jakby były zdecydowanie większymi konstrukcjami. Średnie tony nie są może jakoś specjalnie uwypuklone względem tonów wysokich i niskich, jednak są wystarczająco czytelne i mają w sobie ten charakterystyczny żar, o którym wspomniałem wyżej, co jest rzadko spotykane u konkurencji.
W zakresie niskich tonów R-50M nie osiągają tak spektakularnych efektów, jak znacznie większe kolumny podłogowe, ale są w stanie dobrze oddać rytm nagrań. Muzyka w basie będzie czytelna i konturowa, z dość dobrze podkreślonym ciężarem konkretnych instrumentów, jednak pod warunkiem, że R-50M nie będziemy zmuszać do pracy w pomieszczeniu większym niż 18 metrów kwadratowych. W pokoju tej wielkości małe kolumny Klipscha będą jeszcze w stanie zaprezentować bas bez nadmiernych ubytków pod względem masy, a nawet zasięgu.
Jeśli chodzi o stereofonię, to R-50M mają sporo do zaoferowania, bo scena dźwiękowa gabarytami i obszernością wykracza daleko poza to, czego zwykle oczekuje się od kolumn tej wielkości. Zwłaszcza muzyka elektroniczna zabrzmi za pośrednictwem Klipschów imponująco. Nasycone aż po brzegi różnymi drobnymi dźwiękami utwory Vangelisa czy Jarre'a zostały przez R-50M odtworzone bardzo skrupulatnie, z dokładnym pokazaniem każdego detalu w przestrzeni. R-50M nie faworyzują poszczególnych planów, po prostu są w stanie zagrać muzykę, odtwarzając pełną zawartość przestrzenną, zarówno z wyraźnym pierwszym planem, jak i tymi dalszymi. Monitory te nie mają także najmniejszego problemu z lokalizacją konkretnych instrumentów. Przekonałem się o tym podczas odsłuchu wymagającej muzyki jazzowej, która została odtworzona z naciskiem na precyzyjne oddanie brył poszczególnych instrumentów znajdujących się na scenie dźwiękowej.
Podsumowanie
R-50M są małe i niepozorne, ale z odtwarzanej muzyki potrafią zrobić imponujący spektakl, zwłaszcza jeśli chodzi o odwzorowanie sceny dźwiękowej – jej rozmiary zaprzeczają ich wielkości. W brzmieniu tych kolumn odnajdziemy mnóstwo energii, blasku i informacji. Cechy te sprawiają, że kompaktowe Klipsche poradzą sobie z odtworzeniem niemal każdego rodzaju muzyki, czyniąc to nie tyle z dużą dozą wierności, ile atrakcyjności – z każdej muzyki wyciągną i podkreślą te cechy, które przykują uwagę słuchacza.