Świat jest globalną wioską - to hasło liczy już wiele wiosen. Za sprawą internetu, od lat możemy kupować produkty z drugiego końca świata za jednym kliknięciem myszki. Wystarczy znaleźć to, czego się potrzebuje, oczywiście posiadać odpowiednie środki na karcie bądź koncie i nie ma wielkiego znaczenia, czy wysyłka będzie do nas wędrować z sąsiedniej ulicy, miasta, kraju, innego kontynentu, czy nawet drugiej półkuli. Dodając do tego fakt, iż nawet dostawa z drugiego końca świata nie musi zabrać zbyt wiele czasu (pod warunkiem, że się za to odpowiednio zapłaci), otrzymujemy stuprocentowe potwierdzenie hasła, od którego zacząłem ten akapit.
Egzotyczne firmy w audio zdarzają się rzadko, bo do tworzenia klasowych komponentów potrzebna jest wiedza, doświadczenie, zaplecze techniczne i finansowe, a o te łatwiej w bogatych, także w audiofilskie tradycje, regionach świata. Niemniej jednak również w mało spodziewanych miejscach na świecie powstają takie produkty. Patrząc tylko na nasz rynek można się przekonać, że można już kupić np. kable z Bali (Vermouth), lampową elektronikę i kolumny z Wietnamu (Thivan Labs), a ja w swoim serwerze używam programu Fidelizer PRO z Tajlandii. Wrocławska Galeria Audio (dystrybutor także Thivana) niedawno do oferty dodała kolejną egzotykę, czyli markę Pachanko Labs. Konia z rzędem temu, kto po samej nazwie domyśliłby się skąd owa firma pochodzi. Otóż siedzibę ma na pięknej wyspie położonej na Oceanie Indyjskim, La Réunion. To zamorskie terytorium Francji, ale myślę, że spokojnie możemy zaliczyć tę lokalizację do wysoce egzotycznych, a w związku z tym i firmę określić mianem egzotycznego producenta audio.
Sądzę że na ofertę firmy z La Réunion szef Galerii Audio natknął się w czasie wystawy High End w Monachium, gdzie ich produkty znalazły się w znakomitym towarzystwie w systemie z elektroniką SPEC-a i kolumnami Ilumnia. Grało to naprawdę dobrze, a niemal każdy komponent użyty w tym systemie był wyjątkowy. Porzućmy jednakże spekulacje i skupmy się na faktach. Pachanko Labs jest firmą stosunkową młodą, jako że na rynku pojawiła się ledwie kilka lat temu. Na jej aktualną ofertę składają się kable audio - analogowe (interkonekty RCA i XLR i głośnikowe), cyfrowe (LAN, USB, SATA i SPDIF), kabel uziemiający (zakończony z jednej strony wtykiem Schuko z podłączoną wyłącznie żyłą uziemiającą, a z drugiej, do wyboru przez klienta, wtykami USB i RJ45) oraz kable zasilające (AC i DC). Rdzeniem oferty jednakże, są serwery plików audio i dedykowane im zasilacze liniowe.
Do pierwszego testu otrzymaliśmy otwierający ofertę serwer o nazwie Constellation Mini oraz opcjonalny zasilacz liniowy Stellar. Dla porządku dodajmy, że Pachanko Labs oferuje aż pięć serwerów. Rozpiętość cenowa jest spora, jako że najtańszy kosztuje 1500 euro (w podstawowej wersji), a ceny najdroższego, Constellation Masterpiece, zaczynają się od 16 tysięcy euro. Firma oferuje również dwa zasilacze liniowe - tańszy, który trafił do testu, Stellar, to koszt rzędu 900 euro, referencyjny Unregulated Power Supply (wymagający odpowiedniego konwertera ATX) to już prawie 3200 euro.
Constellation Mini
Testowany serwer to niewielka, dość lekka jednostka w ładnie wykonanej, w większości metalowej (anodyzowanej na kolor srebrny lub czarny aluminium) obudowie z dużym radiatorem na... pokrywie, jeśli urządzenie ustawimy poziomo, bądź na bocznej ściance, jeśli ustawimy je w pionie (co też jest możliwe). Zawsze będzie to przeciwna powierzchnia do tej, na której zamontowano płytę główną urządzenia. W rogach obudowy między wystającymi poza obrys urządzenia narożnikami dolnej i górnej płyty, zamontowano cienkie walce. Na jednym końcu przymocowano do nich plastikowe zakończenia, które służą jako nóżki przy ustawieniu poziomym. Przy dolnym i górnym końcu każdego z walców zamontowano dodatkowo plastikowe pierścienie i to one podpierają obudowę i służą jako elementy tłumiące wibracje, gdy urządzenie ustawimy w pionie.
Na froncie oprócz loga umieszczono jeden port USB oraz przycisk włączający/wyłączający urządzenia. Pośrodku przycisku umieszczono malutką białą diodę, która sygnalizuje pracę urządzenia. Napisałem wcześniej, że obudowa jest w większości metalowa, jako że dwie boczne ścianki to białe (zakładam, że w czarnej wersji są one czarne) plastikowe siateczki. Na pewno poprawiają one chłodzenie pasywne urządzenia i wyglądają całkiem dobrze.
No właśnie - to jedna z podstawowych kwestii w przypadku serwerów audio, przynajmniej jeśli mają być one ustawione w pokoju odsłuchowym, czyli konstrukcja pasywna, zapewniająca absolutnie cichą pracę urządzenia. Tak, wiem że istnieją bardzo ciche wentylatory, stosowane w desktopach, tyle że nawet te najcichsze nie są idealnie ciche, a z czasem (w miarę, jak się brudzą) stają się coraz głośniejsze. Rozwiązania bez jakichkolwiek wentylatorów są więc lepsze - mówię z własnego doświadczenia. Podobnie jak wykorzystanie dysku SSD (tradycyjnego, bądź NVMe), w których nie ma obracających się talerzy, więc i one pracują bezgłośnie. Constellation Mini wyposażono w zewnętrzne zasilanie - w wersji podstawowej do kompletu dostajemy zasilacz przypominający laptopowe. Tu znowu z własnych doświadczeń napiszę, że jest to rozwiązanie ok, ale upgrade do porządnego zasilacza liniowego powinien dać znaczący postęp, co będziemy mieli okazję sprawdzić.
Wnętrze Constellation Mini przypomina..., jak każdy serwer muzyczny, komputer. Oczywiście komputer, do którego elementy zostały wyselekcjonowane pod kątem uzyskania najlepszego brzmienia (czy raczej jakości sygnału dostarczanego do DAC-a). Jak podaje producent, stosowany jest 4-rdzeniowy procesor, 8 GB produkowanego na zamówienie RAM-u, dysk SSD, na którym pracuje system operacyjny Windows 10. Zarówno OS jak i BIOS zostały zoptymalizowane tak, by osiągnąć możliwie najniższy jitter i latencję sygnału wyjściowego, sygnału dostarczanego, dodam, na wyjście USB. Opcjonalnie można zamówić ten serwer z dodatkowym dyskiem (1, 2, 4 lub 8 TB) na pliki muzyczne. Constellation Mini obsługuje oczywiście wszelkie formaty plików audio: WAV, AIFF, FLAC, ALAC, AAC, MP3, DSD, MQA.
Producent oferuje kilka opcji odtwarzania muzyki (plus ewentualnie zakup stosownych licencji). Serwer może służyć jako end-point dla serwera Roon, acz z urządzeniem można także od razu zakupić dożywotnią licencję na Roona. Użytkownicy tegoż programu mogą w nim zintegrować Tidala bądź Qobuza i w ten sposób rozwiązać korzystanie z nich. Ten drugi ma w końcu oficjalnie trafić do Polski, a gdy się to stanie, proszę koniecznie go wypróbować. Moim zdaniem to właśnie ten serwis oferuje najlepszą jakość dźwięku spośród wszystkich mi znanych. Roon daje również dostęp do radia internetowego. Przy zakupie serwera Pachanko można zapewnić sobie obsługę coraz popularniejszego protokołu Diretta.
Stellar
Ponieważ urządzenie zasilane jest prądem stałym o wartości 12V jego posiadacz może zakupić firmowy zasilacz liniowy Stellar, lub ewentualnie wybrać jeden z wielu dostępnych na rynku. Stellar prezentuje się okazale, jako że jego obudowa z anodyzowanego aluminium (dostępna w kolorze srebrnym i czarnym) jest niemal dwa raz większa od samego serwera i bardzo solidnie wykonana. Gruby front zdobi jedynie okrągły przycisk włącznika, którego brzeg jest podświetlany na biało gdy urządzenie jest włączone. Boczne ścianki to ładnie wykonane radiatory. Na tylnej, przynajmniej w moim egzemplarzu, obok gniazda zasilającego EIC, bezpiecznika i zacisku uziemienia znajduje się wyjście (w zestawie dostajemy odpowiedni kabelek DC) do podłączenia serwera. Z opisu na stronie producenta wynika, że zwykle wyjścia są dwa i przy zamawianiu wybieramy odpowiednie wartości (19, 12, 9 lub 5V) dla każdego z nich.
Sercem zasilacza jest transformator 200VA, odpowiednio zaekranowany (solidną stalową puszką) w celu minimalizacji zakłóceń i wsparty solidną baterią kondensatorów. Wewnętrzne okablowanie wykonano z miedzi OCC poddanej procesom kriogenicznym. Producent zastosował w nim również opracowany przez siebie jednostopniowy układ stabilizacji napięcia.
Konstrukcja obudowy zasilacza Stellar, w tym antywibracyjne stopki, minimalizuje przenoszenie wibracji, które mogłyby mieć szkodliwy wpływ na jego działanie. Raz jeszcze powtórzę, że nawet przed odsłuchem testowanego serwera, spodziewałem się, iż zamiana laptopowej 'cegły' na porządny zasilacz liniowy będzie solidnym upgradem. Czy tak faktycznie jest - proszę czytać dalej.
Brzmienie
Odsłuch prowadziłem w swoim systemie referencyjnym. Mój własny customowy serwer (pasywny, z WIN10 64bit, Roon Core, Fidelizerem PRO, zasilany KECESem P8 (mono), z kartami JCAT USB XE i NET XE zasilanymi z Ferrum Hypsos Signature) wysyłał sygnał kablami LAN Laboga Cables Digital Sound Wave Sapphire przez switch Silent Angel Bonn N8 wsparty firmowym zasilaczem liniowym Forester do testowanego Constellation Mini. Pliki odtwarzane były z NAS-a karmionego prądem przez kolejny zasilacz liniowy. W Roonie w ustawieniach Audio po podłączeniu Pachanko do sieci pojawił się on w dwóch postaciach - jako standardowe wyjście i jako Pachanko Diretta. Do Diretty trzeba mieć odpowiednie źródło, więc nie używałem go w czasie testu.
Ciekawostka praktyczna - owo standardowe wyjście zaczęło działać dopiero, gdy kablem USB (David Laboga Expression Emerald) podłączyłem Constellation Mini z wejściem mojego LampizatOra Pacific. Bez tego nie dało się zainicjalizować serwera i wyświetlał się błąd. Obsługa odtwarzania muzyki za pomocą programu sterującego dla Roona działała bezproblemowo, a jako że to mój ulubiony software tego typu (i moim zdaniem jeden z najlepszych) współpraca z testowanym urządzeniem stanowiła dla mnie czystą przyjemność. De facto więc uruchomienie Constellation Mini w moim systemie (czyli z już funkcjonującym serwerem Roona) sprowadziło się do podłączenia kabla LAN, USB i zasilającego oraz wciśnięcia przycisku na froncie urządzenia. Po wciśnięciu pośrodku owego przycisku zapaliła się malutka biała dioda i dosłownie po kilku sekundach urządzenie było gotowe do pracy.
Pierwszą część odsłuchu przeprowadziłem ze standardowym zasilaczem i muszę przyznać, że Mini zaskoczył mnie pozytywnie. Jasne, nie jest to urządzenie za 500zł tylko za (circa) 7 tysięcy, więc należało mu stawiać spore wymagania, ale nawet biorąc pod uwagę jego cenę, to co usłyszałem zrobiło dobre wrażenie. Constellation Mini serwował bowiem dźwięk, który pewnie niektórzy określiliby mianem ciemnego. A wrażenie to brało się z faktu, iż mało w nim było cyfrowości w jakiejkolwiek postaci. Żadnej ostrości, rozjaśnień, drażniących elementów. Z kolumn płynął za to gładki dźwięk, z ładnie nasyconą, barwną średnicą, bez żadnych artefaktów w górze pasma, z dobrze osadzonym, schodzącym całkiem nisko, nasyconym basem. A wszystko to więcej niż poprawnie zszyte w płynną, spójną całość, której od pierwszych minut słuchało mi się bardzo przyjemnie. Tak, jasne też było od początku, iż mój serwer oferuje wyższą rozdzielczość, ale to nie jest element, który wskazałbym jako słabość Pachanko. W końcu urządzenie z tej półki cenowej raczej nie wyląduje w systemie za kilkaset tysięcy, ale raczej w takim za kilkanaście, czy kilkadziesiąt, więc nie można po nim oczekiwać topowej jakości wszystkich elementów brzmienia.
W komplecie, serwer i zasilacz Pachanko Labs, tworzyły dobrej klasy źródło dla wymagającego systemu.
Charakter dźwięku, który usłyszymy z głośników, będzie zależał w dużej mierze od używanego przetwornika cyfrowo-analogowego (i dalej wzmacniacza i kolumn) - to mam nadzieję jest oczywiste. Zadaniem Pachanko jest dostarczenie jak najwyższej jakości, niepodbarwionego sygnału dla DAC-a. Wydaje mi się, że Constellation Mini dobrze zgra się z wieloma z nich niezależnie od ich własnego charakteru. Jeśli będą to urządzenia grające nieco jasno (co zdarza się wśród niedrogich DAC-ów), Pachanko ładnie wypełni całość, może odrobinę wygładzi co ostrzejsze krawędzie, zapewni płynność i spójność delikatnie popychając brzmienie w kierunku przyjemności zamiast analizy. Jednocześnie, nawet jeśli zestawi się to urządzenie z nieco cieplej grającym przetwornikiem to ilość informacji (bo rozdzielczość jest dobra, nie topowa, ale dobra) i ów spójny, gładki, płynny sposób ich prezentacji też zrobią swoje.
W moim przypadku sygnał trafiał do wysoce wymagającego LampizatOra Pacific, który dość jasno pokazuje (i trochę grymasi) gdy dostaje sygnał niskiej jakości. W tym przypadku jasne było, że mój serwer dostarcza bardziej wyrafinowany, rozdzielczy, jeszcze czystszy i precyzyjniejszy sygnał, ale nie były to bynajmniej aż tak duże różnice. Tak naprawdę nie mogły być, bo Pachanko korzystał przecież z sygnału dostarczanego przez mój serwer, więc jego zadaniem było niezepsucie go. Proszę pamiętać, że zarówno w przypadku Roona, jak i np. JPlaya często stosuje się i uważa za najlepsze systemy składające się z dwóch serwerów - na jednym pracuje core (u mnie Roon), a ten drugi dostarcza sygnał muzyczny do DAC-a. Constellation Mini grał u mnie rolę tego drugiego i bardzo dobrze wywiązywał się z tej roli. Niemniej można było przyjąć, że poprawienie najsłabszego w tym momencie elementu systemu odtwarzania plików, czyli zastąpienie laptopowego zasilacza testowanego serwera (kolejnym w systemie) liniowym, da zauważalny efekt w postaci jeszcze lepszego brzmienia.
Przyznaję, że w tego typu sytuacjach, czyli gdy poprawiam zasilanie jednego z urządzeń w systemie mam już pewne oczekiwania wynikające z wielu podobnych doświadczeń. Pewne aspekty poprawy brzmienia, bo te słychać było od pierwszych sekund, były więc spełnieniem owych oczekiwań - czarniejsze tło (czyli mniejsza ilość zakłóceń/szumów, nawet tych, których teoretycznie nie słyszymy, a które wpływają na jakość dźwięku) dało efekt w postaci większej wyrazistości i czystości barwy instrumentów i wokali, nieco lepszej separacji i różnicowania. Poprawiła się mikrodynamika, jako że wszystkie, najmniejsze nawet skoki dynamiki pokazywane były w czytelniejszy sposób (nie były zamazywane przez wspomniane zakłócenia). Lepiej definiowane były transjenty, atak dźwięku, nieco dłużej słychać było wybrzmienia, przez co muzyka zapisana w nagraniach pokazywana była precyzyjniej, a co za tym idzie, naturalniej.
Efektem, który niekoniecznie jest oczywisty przy zmianie zasilania na lepszy, było większe otwarcie dźwięku, większa ilość powietrza. Jako że zmiany dokonałem słuchając nagrań koncertowych (Ahmada Jamala "Live in Marciac", Hadouk Trio "Live a FiP", czy w końcu "Saturday Night in San Francisco" Al di Meoli Paco De Lucii i Johna McLaughlina), te dwa aspekty prezentacji, plus lepsza jej trójwymiarowość i większa głębia sceny, a także wyższa swoboda prezentacji dały wyraźną poprawę odbioru tych nagrań. Podkreślę tu, że to nie oznacza, że zmiany były gigantyczne - zasilacz Stellar nie sprawił, że system zaczął grać dwa razy lepiej. Na pewnym poziomie, a mój system uważam za całkiem niezły, nawet przy dużych nakładach finansowych osiąga się jedynie niewielkie, ale w praktyce niezastąpione zmiany na plus. Tak właśnie było ze Stellarem - gdybym próbował skwantyfikować wniesioną przez niego poprawę to liczba nie byłaby imponująca. Tyle że jego odłączenie i powrót do słuchania ze standardowym zasilaczem był na tyle bolesny, że będąc posiadaczem Constellation Mini uznałbym zasilanie za absolutnie niezbędny upgrade.
W komplecie, serwer i zasilacz Pachanko Labs, tworzyły dobrej klasy źródło dla wymagającego systemu. Świetne, bo naturalne i płynne, otwarte, swobodne, a jednocześnie odpowiednio nasycone i dynamiczne brzmienie zaprezentował w muzyce akustycznej. Gdy jednakże przychodziło do muzyki z prądem, nawet trochę mocniejszego grania, jak Aerosmith, czy AC/DC, ten Constellation Mini, zwłaszcza wsparty Stellarem, także radził sobie bardzo dobrze. Niskie zejście, dobre nasycenie i kontrola basu (a więc i co najmniej poprawny PRAT), delikatnie zaokrąglona (zapobiegająca nieprzyjemnym ostrościom i szorstkościom towarzyszącym wielu nagraniom rockowym), ale jednocześnie pełna powietrza i wystarczająco dźwięczna góra pasma i ta sama, gęsta od informacji, nasycona średnica razem tworzyły wciągające spektakle, przy których nogi same wystukiwały rytm.
Podsumowanie
Pachanko Labs Constellation Mini, choć tylko otwiera ofertę tej (na razie) mało znanej marki sprawił, że z zainteresowaniem będę czekał na możliwość posłuchania droższych modeli. Nawet w wersji ze standardowym zasilaczem jest to już naprawdę dobre, "nie cyfrowo" brzmiące źródło serwujące równe, nasycone brzmienie o dobrej rozdzielczości. Te dwa ostatnie aspekty sprawiają, że może być ono postrzegane jako nieco ciemne, co stawia je w opozycji do niejednego niezbyt drogiego cyfrowego źródła, ale to zdecydowanie zaleta, a nie wada. Na rynku można znaleźć nawet tańsze serwery, które oferują większą funkcjonalność (BT, inne wyjścia, itd), ale te urządzenia, które zaliczyłbym do kategorii popularnych. Propozycja Pachanko Labs, nawet ta najtańsza, jest najwyraźniej skierowana do osób, dla których to jakość uzyskiwanego brzmienia jest najważniejsza, a nie dziesiątki nieużywanych funkcji.
Przekonałem się, że nie kosztujący majątku Stellar podnosi klasę brzmienia Mini jeszcze wyżej poprawiając czytelność i swobodę brzmienia, bardziej je otwierając i wypełniając powietrzem. Zapewniając mu odpowiednie towarzystwo (kable, switch sieciowy, itd.) można uzyskać naprawdę dobre brzmienie, które sprawdzi się nawet w systemach znacznie droższych niż sam Constellation Mini. Marka to dość młoda, ale w mojej ocenie warta zainteresowania, a dla bardziej wymagających w ofercie są przecież jeszcze cztery wyższe modele serwerów.