Zapewne nie wszyscy czytali recenzję wspomnianego serwera Constellation Mini, a Pachanko Labs to marka bardzo młoda, więc siłą rzeczy mało znana. Pozwolę więc sobie przypomnieć podstawowe informacje. Firma należy do producentów wysoce egzotycznych, jako że siedzibę ma na pięknej wyspie położonej na Oceanie Indyjskim, która nazywa się La Réunion. To formalnie francuskie terytorium zamorskie, a więc położenie tego producenta pozwala zaliczyć go do najbardziej egzotycznych, z jakim miałem do czynienia. Jego specjalnością są serwery plików audio.
Obecnie Pachanko Labs proponuje aż pięć modeli, z których testowaliśmy zaledwie otwierający ofertę, acz już bardzo obiecujący Constellation Mini. W ofercie tej marki znajdziemy także inne produkty, związane przede wszystkim z odtwarzaniem plików audio. W portfolio znalazły się bowiem także kable cyfrowe - LAN, USB, SATA i koaksjalne, także uziemiające i zasilające (AC i DC), no i wreszcie kable analogowe (interkonekty i głośnikowe) oraz dedykowane zasilacze do serwerów.
Budowa
Po sprawdzeniu oferty producenta z La Réunion można zaryzykować stwierdzenie, że w przypadku kabli nie stara się on mieć jak najszerszej oferty, a skupia się raczej na propozycjach wysokiej klasy. Niewielu producentów podchodzi do tego w ten sposób, czyli stara się zrobić najlepszy komponent danego typu, na jaki go stać, i tylko ten oferuje. Francuski producent dzieli się z potencjalnymi użytkownikami jedynie dość skromnymi informacjami o budowie oferowanych kabli. Wiemy więc, iż w przypadku modeli USB dostajemy do wyboru dwie wersje - Stellar Nano i Stellar Nano Silver. Nazwa sugeruje już różnice między nimi. W tym pierwszym przypadku użyto przewodnika typu solid core wykonanego z posrebrzanej miedzi UP-OCC. W testowanej wersji Nano Silver mamy do czynienia już nie z przewodnikiem typu solid-core tylko multi-stranded i na dodatek nie jest on wykonany z posrebrzanej miedzi, ale z czystego srebra 5N. Pozostałe elementy konstrukcji wydają się być podobne, jeśli nie identyczne.
Co jeszcze wiemy? Producent podaje, że kable są wykonywane w 100% ręcznie. Przewodniki, o których pisałem wcześniej, poddano obróbce kriogenicznej by poprawić ich właściwości. To metoda często stosowana zwłaszcza przez marki oferujące wysokiej klasy kable. Zarówno Stellar Nano, jak i Stellar Nano Silver wyposażono w eleganckie, czarne koszulki i zakończono wtykami ze stykami wykonanymi z pozłacanej miedzi. Miałem w ręku zarówno kabel USB i LAN więc mogę potwierdzić, iż należą one do kategorii dość giętkich. To dobra wiadomość dla użytkowników, gdyż bez problemu podepnie je i ułoży w dowolnym systemie.
W kablach USB producent osobno poprowadził żyły sygnałową i zasilającą, by zredukować negatywny wpływ tej pierwszej na drugą. Dodatkowo zadbał również o odpowiednie uziemienie, dodatkowo minimalizujące zakłócenia. Warto podkreślić, iż Pachanko Labs będąc pewnym jakości wykonania swoich kabli, oferuje na nie aż 10 lat gwarancji. To w świecie audio nie zdarza się często. Dodam jeszcze, że kabel umieszczany jest w eleganckim, białym woreczku, acz ten jest już w dość niepozornym, kartonowym pudełku, które wygląda na wykonane z materiału z recyklingu. I to właściwie wszystko co wiemy o Pachanko Labs Stellar Nano Silver. Poza tym podano jeszcze jedyną informacją dotyczące jego brzmienia, sugerującą iż jest ono "ekspresyjne i naturalne". Sprawdźmy, jak jest naprawdę.
Jakość brzmienia
Choć w czasie testów często nie znam nawet ceny ocenianych komponentów (robię to specjalnie, gdy tylko jest to możliwe, by nie miało to wpływu na oczekiwania i ocenę), tym razem było inaczej. Wiedziałem bowiem, że metrowy odcinek testowanej, srebrnej wersji kabla USB Pachanko Labs kosztuje nieco ponad 2 tysiące euro, słowem jest produktem drogim. A skoro kosztuje ile kosztuje, automatycznie moje oczekiwania wobec niego musiały być wysokie. Oczywiście nietrudno na rynku znaleźć jeszcze droższe kable, acz pochodzą one z dużo bardziej znanych marek. Sam używam polskiego Davida Laboga Expression Emerald USB, który kosztuje circa 1/4 tego, co produkt z La Réunion. Testowałem również topowy model tego wrocławskiego producenta, który z kolei jest jeszcze o 25% droższy od Stellar Nano Silver, więc ten ostatni mogłem porównywać do obu. Jak więc wypadło owo porównanie?
Zacznę od podobieństw. Stellar Nano Silver od początku zrobił na mnie wrażenie muzykalnością. To jedna z tych trudnych do precyzyjnego zdefiniowania cech, która sprowadza się do tego, że dźwięk odbieramy jako naturalny, przyjemny dla ucha, dzięki temu łatwo dajemy się wciągnąć w wydarzenia rozgrywające się na scenie. Innymi słowy, brak tu było jakichkolwiek cyfrowych artefaktów, elementów, które przeszkadzałyby w odbiorze muzyki, a dźwięk był wyjątkowo gładki i spójny. Dzięki temu mogłem słuchać muzyki całymi godzinami bez oznak zmęczenia, a to kolejny 'objaw' naturalności i analogowości dźwięku. Dla mnie to bardzo dobry znak - jeśli jakikolwiek komponent wpięty do mojego systemu sprawia, że jego brzmienie staje się po jakimś czasie męczące, to wiem, że to nie jest produkt dla mnie, nawet jeśli nie jest to oczywiste, to sygnał, że w jego brzmieniu są jakieś drażniące elementy. Tu na pewno ich nie było.
Ową muzykalność można osiągnąć na różne sposoby. Można pójść na skróty i dźwięk nieco ocieplić, delikatnie wycofać najbardziej ryzykowne skraje pasma, dociążyć w średnicy i efekt będzie taki, jak opisałem. Tyle że w dźwięku tym nie będzie odpowiedniej ilości informacji, rozdzielczość nie będzie zbyt wysoka, nie będzie dobrego różnicowania ani w zakresie barwy, ani dynamiki. Ponieważ wszystkie te cechy brzmienia Stellar Nano Silver prezentował na bardzo dobrym poziomie, jasne było, iż jego konstruktorzy z żadnych skrótów nie skorzystali. Zamiast tego włożyli dużo pracy w dobór komponentów, geometrii kabla, w dopracowanie detali konstrukcyjnych i to one zaowocowały tak przyjaznym, a jednocześnie klasowym dźwiękiem.
Oczywiście oczekiwania wobec komponentów audio są kwestią indywidualną - muszą one pasować do danego systemu i oczekiwań/gustu użytkownika. Część osób z góry przyjmuje pewne założenia i czasem (nawet często) są one błędne. Czytając o tym, że mamy do czynienia z kablem wykonanym ze srebra stereotypowo można by oczekiwać wysoce detalicznego, precyzyjnego dźwięku, raczej po odrobinę jaśniejszej stronie mocy, być może nieco twardego, może odrobinę odchudzonego. Podkreślam stereotypowo jako, że w przypadku dobrego (czytaj: niestety także najczęściej drogiego) srebra wysoka detaliczność i przejrzystość są jedynie częścią większej, dużo pełniejszej, bardziej dociążonej, a przede wszystkim gładkiej i spójnej całości. Ta ostatnia jest tak naprawdę wynikiem wysokiej rozdzielczości, a nie uśredniania, czy ocieplania dźwięku. Tu, jak już wspomniałem, mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem i stąd podobieństwo do obu znanych mi kabli Davida Labogi.
Warto podkreślić, iż Pachanko Labs będąc pewnym jakości wykonania swoich kabli, oferuje na nie aż 10 lat gwarancji.
Słuchając Nano Silver jasne było od początku, że podobnie jak mój kabel, nie wyróżnia on żadnej części pasma, prezentując każdą z równą pieczołowitością, dbałością o szczegóły, zachowując odpowiednie proporcje między nimi i doskonale je ze sobą zszywając. Dzięki temu muzyka płynęła z głośników swobodnie, w zrelaksowany, niewymuszony sposób. W dźwięku było bardzo dużo informacji - jak już wspomniałem, braków w zakresie rozdzielczości, ale i różnicowania temu kablowi nie można zarzucić. Istotne jednakże jest również, iż owo bogactwo informacji nie było celem samym w sobie, nie było podkreślane w prezentacji, ale służyło stworzeniu większej, bogatszej, pełniejszej, a przez to bardziej realistycznej całości.
To właśnie owa wspominana już kilka razy gładkość, wręcz aksamitność dźwięku wynikająca z wysokiej rozdzielczości, ale połączona także z odpowiednią jego energetycznością świadczy chyba najlepiej o wysokiej klasie testowanego kabla. Tak właśnie bowiem grają komponenty z wysokiej półki i to nie tylko kable. W tym przypadku dorzućmy do tego jeszcze piękną otwartość brzmienia, mocną i dźwięczną, pozbawioną ziarnistości, rozjaśnień, czy szorstkości górę pasma. Uzupełnijmy ją barwną, ekspresyjną, dość gęstą, a przy tym klarowną średnicą i wesprzyjmy schodzącym nisko, zwartym, potrafiącym mocno uderzyć, dobrze kontrolowanym basem i dostaniemy całość, która łączy ową wspomnianą na początku muzykalność z audiofilskimi wymaganiami, a efektem końcowym jest wyjątkowa szlachetność brzmienia.
Wszystkie te cechy brzmienia przypominały mi mojego Emeralda, ale im dłużej słuchałem Stellar Nano Silver, tym bardziej oczywiste stawało się, że przy całym tym podobieństwie charakteru brzmienia, francuski kabel ma tak naprawdę do zaoferowania jeszcze więcej jakości niż otwierający ofertę polskiej marki. Bardziej więc przypominał mi więc raczej topowy model Davida Labogi, czyli Ruby, który bez wątpienia ma to samo DNA co otwierający ofertę Emerald, więc brzmi podobnie, tylko... znacząco lepiej, bo wszystkiego w jego brzmieniu jest więcej. Podobnie jest w przypadku Stellar Nano Silver, jeszcze raz podkreślę, wykorzystującego (w przeciwieństwie do Davida Labogi) srebrny przewodnik. Testowany kabel oferuje więc jeszcze wyższą rozdzielczość niż Emerald, wszystkie drobne detale i subtelności prezentowane są w bardziej wyrazisty sposób, ale nie zaburza to spójności i płynności dźwięku.
Po pewnym czasie doceniłem również sposób prezentacji relacji przestrzennych na scenie i samej sceny. Mimo że z kablem Pachanko Labs wcale nie była jakoś szczególnie duża, ale świetnie zorganizowana. Duże źródła pozorne miały swoje jasno określone miejsca na scenie, swoją wielkość i masę. Dobrze separowane były plany z wiodącą (oczywiście) rolą pierwszego, ale i dużą ilością informacji dotyczących tego, co dzieje się za nim. Dotyczyło to także akustyki nagrań, a w przypadku koncertów także i pomieszczeń, w których je zrealizowano. Stellar Nano Silver ładnie oddawał pogłos, długie wybrzmienia, ale i różnice między wielkością i charakterem poszczególnych sal koncertowych. W oddaniu koncertowej atmosfery pomagała również umiejętność zaprezentowania muzyki z wysokim poziomem energii, a to jeden z najbardziej 'stratnych' elementów wszystkich nagrań.
To właśnie dlatego zarówno koncert tria Ai Kuwabary z tokijskiego Blue Note'a, jak i "Saturday Night Live in San Francisco" Al di Meoli Paco de Lucii i Johna McLaughlina, ale i stadionowy "Live" AC/DC odbierałem z kablem Pachanko Labs jako bardziej angażujące. Muzyka zarówno jazzowego, jak i gitarowego tria, podobnie jak i rockowej kapeli, niosła ze sobą sporo energii (choć nie tyle, co Ruby), a bardzo dobrze prowadzone tempo i rytm sprawiały, że kończyny mimowolnie wystukiwały rytm. Trudno było więc nie dać się wciągnąć w wir emocji nieodłącznie związanych z żywą muzyką, nawet jeśli nie wydarzył się cud, i Stellar Nano Silver nie potrafił zmusić mojego systemu by brzmiał identycznie jak muzyka znana mi z koncertów. Potrafił jednakże pchnąć brzmienie o krok bliżej zapewniając wysoki poziom emocji, a tego właśnie szukam we wszystkich testowanych komponentach.
Podsumowanie
Pełen informacji, detaliczny, dobrze różnicujący, dynamiczny, ale jednocześnie wyjątkowo gładki i spójny dźwięk. Choć to kabel cyfrowy, to brzmienie oferuje zdecydowanie analogowe, zrelaksowane, swobodne i otwarte. Nagrania wysokiej klasy pokaże w sposób, który pozwoli je w pełni docenić, ale nie zmasakruje tych mniej doskonałych, więc i w nie uda się słuchaczowi zaangażować.
Pachanko Labs Stellar Nano Silver to kabel wysokiej klasy dla wymagających miłośników długich, relaksujących i jednocześnie angażujących odsłuchów. Repertuar nie ma większego znaczenia, byle nagrania broniły się muzycznie, a ich jakość techniczna była choć dobra.