SPEC to jedna z tych firm, które mi nieodmiennie kojarzą się z tzw. starą, dobrą szkołą audio. Nowe modele trafiają na rynek niezbyt często i dopiero wtedy, gdy zespołowi pracującemu nad nimi uda się je dopracować w najdrobniejszych nawet detalach. Tak było w przypadku każdego z urządzeń tej marki z jakim miałem do czynienia. Jeden jedyny raz miałem drobną wątpliwość dotyczącą odtwarzacza sieciowego RMP-X3EX (zauważyliście Państwo bliskie pokrewieństwo oznaczenia z testowanym DACiem?), który miał jedną umowną (bo dało się łatwo pominąć) słabość w postaci sugerowanej obsługi odtwarzania z pomocą Windows Media Playera.
Na szczęście nie była to jedyna opcja, a z alternatywnymi softwarami urządzenie to działało absolutnie bezproblemowo. Wszystkie pozostałe elementy - budowa, wykończenie, funkcjonalność i w końcu najważniejszy, czyli brzmienie, stały na charakterystycznym dla firmy, bardzo wysokim poziomie. Warto zauważyć, iż urządzenie to było odtwarzaczem sieciowym, czyli posiadało wbudowany przetwornik cyfrowo-analogowy. Sądząc po zbliżonych oznaczeniach podejrzewam, że testowany obecnie DAC ma sporo wspólnego z tym, który znajdował się na pokładzie RMP-X3EX. Zważywszy, jak bardzo podobało mi się brzmienie tego ostatniego, nie miałem nic przeciwko temu.
RMP-DAC3EX jest urządzeniem... ślicznym. Oczywiście to rzecz gustu, ale w moim odczuciu połączenie czarnego, matowego wykończenia (nie znalazłem na stronie producenta żadnej informacji o dostępności innej, czyli zwykle w przypadku SPECa srebrnej, wersji) sztywnej, wykonanej z grubych, metalowych płyt obudowy z pięknym drewnem zintegrowanej w konstrukcji podstawy, wygląda obłędnie. Wrażenie wizualne uzupełnia podświetlone firmowe logo, z tym że kolor podświetlenia zmienia się w zależności od rozdzielczości odtwarzanych plików (acz tylko w samym DACu, w zasilaczu już nie).
Jest na rynku trochę firm, choćby Chord, które brak wyświetlacza (uzasadniony choćby wprowadzanymi przezeń zakłóceniami, czy koniecznością zapewnienia mu, najlepiej osobnego, zasilania) w swoich przetwornikach rozwiązuje z pomocą kodowania informacji, zwykle prezentowanych na ekranie, kolorowymi diodami. To ich barwa oznacza rozdzielczość odtwarzanego w danym momencie materiału muzycznego. SPEC poszedł tą ścieżką jeszcze dalej podświetlając całe logo. W przypadku testowanego urządzenia kolor czerwony oznacza pliki PCM 44.1 kHz lub 48 kHz, zielony 88.2 kHz lub 96 kHz, niebieski 176.4 kHz lub 192 kHz, fioletowy 352.8 kHz lub 384 kHz, a biały DSD 64/128/256. Trochę szkoda, że logo w zasilaczu (który jest tak ładny, że z przyjemnością ustawia się go na półce obok samego przetwornika) także nie zmienia kolorów, acz wymagałoby to przesyłania danych między modułami, czyli komplikowałoby sprawę.
Budowa
Jak już wspomniałem, układ przetwornika został rozdzielony między dwie obudowy, przy czym w większej umieszczono zasilacz, a w mniejszej całą resztę. Sercem zasilacza jest transformator R-Core oraz dobrany zestaw kondensatorów. Na froncie znajduje się podświetlone na biało logo. Z tyłu znajduje się standardowe gniazdo zasilające IEC, wyjście zasilania dla DACa oraz główny włącznik, który jednocześnie obsługuje zasilacz i sam przetwornik. W zestawie z urządzeniem otrzymujemy kabelek DC do połączenia obu modułów urządzenia. Nie jest on zbyt długi, więc urządzenia muszą stać w miarę blisko siebie, ale obudowa zasilacza, jak już wspomniałem, jest równie elegancka więc z dumą można go postawić nawet w centralnym miejscu stolika audio. Tym bardziej, że także i obudowa zasilacza została zintegrowana z drewnianą podstawą z takimiż nóżkami.
Jak zapewne wiedzą/pamiętają wszyscy, którzy mieli styczność z produktami tej marki, albo przynajmniej czytali recenzje, Japończycy ze SPECa traktują swoje komponenty trochę jak instrumenty muzyczne. Brzmienie tych ostatnich stroi się z pomocą materiałów, z których są wykonywane. W przypadków RMP-DAC3EX jest podobnie - drewniane platformy z nóżkami pełnią taką właśnie funkcję (plus anty-wibracyjną, rzecz jasna). Główna płyta podstawy każdego z tych modułów wykonana jest z drewna świerkowego, a nóżki z połączenia klonu i hikory. Nie muszę chyba nawet dodawać, iż każdy z tych wyborów został dokonany w procesie żmudnych odsłuchów, by uzyskać możliwie najlepsze, najbardziej naturalne, zbliżone do żywego, brzmienie. Na to ostatnie, czyli brzmienie muzyki na żywo, SPEC nieodmiennie powołuje się jako na inspirację i cel, do którego dąży opracowując każdy ze swoich produktów.
Obudowa samego DACa, choć nieco mniejsza (przede wszystkim sporo niższa) wykonana jest identycznie - zarówno jej metalowa, jak i drewniana część. Jej front, z jednej strony jest podobny do zasilacza, jako że centralnie umieszczono podświetlane logo, z drugiej zupełnie inny, bo wyposażony w szereg dodatkowych elementów. Po pierwsze po bokach zlokalizowano dwie gałki - jedna służy regulacji głośności (jeśli przełącznikiem znajdującym się na tylnej ściance wybierzemy regulowany sygnał na analogowych wyjściach), druga to selektor wejść. Dorzućmy do tego dwa wyjścia słuchawkowe - tak, to również wzmacniacz słuchawkowy - na dużego i małego jacka i dwa małe przełączniki. Jednym wybieramy aktywne wyjście - liniowe, słuchawkowe, albo żadne, drugim poziom gainu dla wyjść słuchawkowych (trzy ustawienia - niskie, średnie i wysokie). Wspomniany selektor wejść pozwala wybrać jedno z pięciu cyfrowych dostępnych na tylnym panelu.
Do dyspozycji dostajemy bowiem dwa porty USB, co ciekawe, A i B, których możliwości w zakresie obsługiwanego sygnału są najszersze (PCM do 32 bitów i 384 kHz i natywnie DSD do DSD256, a w przypadku użycia urządzenia przenośnego, zakładam, że to dla tego przypadku dostajemy port USB A, i jako źródła z pomocą kabla OTG wejście USB przyjmie DSD w formie DoP do rozdzielczości DSD128). Jeśli źródłem sygnału dla wejścia USB ma być komputer/serwer z systemem Windows, na stronie SPECa znajdziecie stosowny sterownik, z którego instalacją nie miałem żadnego problemu (acz warto przeczytać załączoną instrukcję by prawidłowo wykonać instalację). Oprócz nich dostajemy trzy tradycyjne wejścia, SPDIF koaksjalny, optyczny Toslink oraz AES/EBU. Te wejścia cyfrowe akceptują PCM do 24 bitów i 192 kHz. Testowany DAC wyposażony jest w wyjścia liniowe zbalansowane (XLR) i niezbalansowane (RCA), które, jak zaznaczyłem wcześniej, mogą dostarczać sygnał o stałym, lub regulowanym poziomie. Piękne i na dodatek bogato wyposażone urządzenie! Pozostało mi sprawdzić, czy brzmi równie dobrze, jak wygląda.
Jakość brzmienia
Testowany przetwornik SPECa przez większość czasu grał u mnie w moim referencyjnym systemie. Sygnał otrzymywał z customowego serwera wyposażonego w topową kartę USB XE JCATa wspartą osobnym, hybrydowym zasilaczem Ferrum Hypsos w wersji Signature. Transfer sygnału odbywał się z pomocą kabla David Laboga Expression Emerald USB. Dalej interkonektem Soyaton Benchmark trafiał do wejść integry w klasie A, GrandiNote Shinai, a kolejnym kablem (tym razem głośnikowym, oczywiście) Soyaton Benchmark do kolumn GrandiNote MACH4. W czasie testowania wyjść słuchawkowych używałem Finali Sonorus VI i Audeze LCD-3. Pliki odtwarzane były z NASa wspartego zasilaczem liniowym, oraz z Qobuza, czyli serwisu streamingowego, który na dziś, moim zdaniem, oferuje zdecydowanie najlepszą jakość dźwięku. RMP-DAC3EX porównywany był bezpośrednio do mojego referencyjnego przetwornika, LampizatOra Pacific.
Brzmienie testowanego SPECa łatwo jest na początku zaklasyfikować do kategorii urządzeń grających niezwykle równym, zrelaksowanym, delikatnie ciepłym i gęstym dźwiękiem. I zasadniczo tak jest, tyle że, po pierwsze, zwłaszcza te dwie ostatnie cechy należy doprecyzować, a po drugie, zalet jest dużo, dużo więcej. Owo pierwsze wrażenie odniosłem słuchając krążka "HOME.S" Esbjorna Svenssona. Płytę wydano pośmiertnie, a składa się z kawałków, które ten znakomity muzyk nagrał w domowym studio niedługo przed tragiczną śmiercią. To niesamowicie piękny album, na który składa się dziewięć solowych utworów na fortepian. Ten potężny instrument przez większość czasu zachwyca delikatnością i pięknie uchwyconą barwą, a RMP-DAC3EX bryluje w wiernej prezentacji tych aspektów, dokładając do tego wyjątkowy klimat tych nagrań. Instrument brzmiał gęsto, czysto i naturalnie. Owa gęstość, a pośrednio i wrażenie raczej ciepłego sposobu prezentacji, brały się z ilości informacji, które SPEC potrafił wydobyć z nagrania i wiernie przekazać. Innymi słowy, japoński DAC już na tym etapie odsłuchów należało pochwalić za znakomitą rozdzielczość i powiązane z nią różnicowanie. To dzięki tym cechom dźwięk był tak bogaty, tak naturalnie płynny i spójny, tak dużo było w nim informacji o instrumencie i sposobie grania.
Kolejnym krążkiem, który trafił na playlistę był "Audiophile Analog Collection Vol. 2" wydany przez Nagrę (m.in.) w formacie DSD256. Jakość tych realizacji jest oczywiście absolutnie topowa, a muzyka zróżnicowana, co sprawia, że to doskonały album testowy. SPEC od pierwszego utworu zaimponował mi tym, jak pełne i, nie mogę uciec od tego określenia, naturalne brzmienie zaoferował. Instrumentarium zdawało się przy tym zupełnie nie mieć znaczenia. Znakomicie zabrzmiał wielki, dźwięczny, długo wybrzmiewający gong, ale i szybkie, sprężyste bębenki i zestaw drewnianych i metalowych przeszkadzajek. Wysokie tony zaprezentowane zostały bardzo czysto, klarownie, miały wysoką energię, ale nigdy nie brzmiały agresywnie, czy ostro. Pojawiający się akustyczny bas schodził natomiast bardzo nisko i nawet te najniższe dźwięki były dociążone i nasycone, choć jednocześnie czyste, niemal fizycznie odczuwalne i świetnie różnicowane.
Organy, w utworze otwierającym "Seven last words of Christ", zabrzmiały wręcz potężnie, nawet jeśli moje kolumny nie były w stanie oddać basu (przed którym, swoją drogą, ostrzega wydawca) schodzącego do 16 Hz (!). Cały pokój został pięknie wypełniony dźwiękiem, tym bardziej, że i aspekty przestrzenne są mocną stronę RMP-DAC3EX. Wybrzmienia i pogłos sprawiały, że mogłem poczuć się jakbym słuchał tego utworu w zdecydowanie większej przestrzeni niż mój pokój. Gdy tylko do instrumentu dołączyła wokalistka stało się jasne, iż japoński DAC dysponuje również bardzo dobrą selektywnością. Piękny głos Monique Page śpiewającej na pierwszym planie, brzmiał czysto, naturalnie i gdy tylko się pojawiał stawał się elementem przykuwającym sto procent mojej uwagi. Choć jego tłem były owe potężne organy, śledzenie śpiewaczki nie stanowiło najmniejszego problemu.
Idąc tym tropem (wysokiej selektywności) sięgnąłem po jeden z moich ulubionych albumów, czyli koncert Muddy Watersa "Live at the Checkerboard Lounge", w którym gościnny udział wzięli Rolling Stonesi, Junior Wells i Buddy Guy. Rzecz w tym, iż w pewnym momencie na scenie gra cała grupa znakomitych gitarzystów niemal przepychających się łokciami. Jest to więc bardzo dobry test na selektywność systemu, bądź dodanego do niego komponentu. SPEC zdał ten egzamin śpiewająco, że tak powiem. Może, porównując go do mojego LampizatOra Pacific, poszczególni muzycy nie byli aż tak trójwymiarowi, tak obecni, ale bez większego wysiłku można było wskazać każdego z nich na scenie, czy śledzić indywidualne popisy (a zdecydowanie jest co śledzić!). Tak dobra, selektywna prezentacja skłania do wielokrotnego słuchania albumu tego typu, jako że z osobna można się przyglądać każdemu z mistrzów gitary za każdym razem odkrywając coś nowego. Oczywiście, ponieważ mówimy tu o bluesie i rock'n'rollu, bardzo istotny jest również tzw. PRAT (tempo, rytm i timing). Nawet bez dogłębnej analizy, opierając się jedynie na fakcie, że ja, fan bluesa, doskonale bawiłem się słuchając tego krążka (którego, gwoli jasności, słuchałem wiele razy na różnych sprzętach), mimowolnie wystukując rytm, mogłem stwierdzić, że to kolejna z mocnych stron DACa RMP-DAC3EX.
W połączeniu z wysoką dynamiką, dobrym drivem, nisko schodzącym, dociążonym, dobrze różnicowanym basem przekładało się to na równie dobrą zabawę przy nieco cięższej muzyce - ot choćby krążkach AC/DC, czy Aerosmith. Odsłuch takich, nieaudiofilskich, nagrań pokazał również, że SPEC, podobnie jak wiele innych, wysokiej klasy (zwłaszcza japońskich) produktów audio, z jednej strony jest rozdzielczy, selektywny, świetnie różnicuje w zakresie całego pasma, ale z drugiej każdą muzykę, nawet jeśli nie została perfekcyjnie nagrana, potrafi zaprezentować w pozwalający się nią w pełni cieszyć sposób. Rzecz w tym, że co prawda od pierwszych sekund nagrania słychać, czy dana realizacja jest dobra, czy nieco słabsza, ale RMP-DAC3EX nie skupia się na słabościach, muzykę i wartość artystyczną stawiając na pierwszym planie. Dlatego właśnie czy to "Live'a" australijskiej kapeli, czy "Get a grip" amerykańskiej, a nawet "Joshua tree" U2 (na którego jakość techniczną właściwie zawsze narzekam) słuchałem z prawdziwą przyjemnością, już po kilkunastu sekundach zapominając o ładnie wskazanych przez testowany DAC słabościach realizacji.
Na koniec zostawiłem sobie kilka sesji słuchawkowych. Żeby było trudniej, odbyłem je z Audeze LCD-3, które należą do wymagających partnerów nawet dla wielu osobnych wzmacniaczy słuchawkowych za spore pieniądze. Przełącznik gainu (wzmocnienia) ustawiłem w pozycji "high" (wysoki), a po podłączeniu słuchawek musiałem z pokrętłem głośności przekroczyć połowę skali, by uzyskać satysfakcjonującą mnie (co nie znaczy wcale, że szczególnie wysoką) głośność. Na liście odtwarzania w pierwszej kolejności wylądowały pliki przygotowane przez specjalistę od nagrań dedykowanych słuchawkom, binauralnych, Davida Cheskiego. Pierwszym zaskoczeniem było to, jak nisko schodził dźwięk w tym zestawieniu. Tzn. wiem, że takowy jest w nagraniu, że Audeze potrafią bardzo nisko zejść, ale nie spodziewałem się, że uda się to uzyskać z wzmacniaczem zintegrowanym w DACu. Zwykle są to moduły dodatkowe, czasem nawet niezłe, ale nie wykraczające ani zdolnościami napędzania trudniejszych słuchawek, ani klasą brzmienia, powyżej pewnego poziomu.
Tymczasem, ze SPECiem LCD-3 dostały okazję, by pokazać się z bardzo dobrej strony, wcale nie odbiegając aż tak bardzo od tego, co pokazywały z najlepszymi wzmacniaczami słuchawkowymi jakie miałem okazje testować. Nie odczułem również braku mocy, choć przecież, zgodnie z danymi producenta, ta wcale nie jest zbyt wysoka. Podobało mi się zarówno rozciągnięcie pasma na obu jego skrajach, ich energetyczność, klarowność i ogromna ilość informacji, także tych drobnych, które na kolumnach czasem umykają, jak i pełna, barwna, ale otwarta średnica. Dźwięk potrafił być niezwykle płynny i nawet delikatny, gdy wymagały tego nagrania, ale zmieniał się w zadziorny, (wystarczająco) szybki i energetyczny w innych. Dobrze wypadały nagrania koncertowe, na których przestrzeń wypadała (jak na słuchawki) ponadprzeciętnie dobrze.
We wspomnianych wcześniej nagraniach binauralnych precyzja prezentacji efektów przestrzennych była naprawdę wysoka. Oczywiście nie był to do końca poziom wysokiej klasy słuchawkowców, które z Audeze potrafią wycisnąć jeszcze więcej, ale jak na dodatkową funkcję DACa, było to świetne granie, a i obiektywnie rzecz biorąc, bez podziału na samodzielne i zintegrowane wzmacniacze słuchawkowe, nadal wysokiej próby. Co pewnie ważne dla wielu osób, dźwięk był rozdzielczy, precyzyjny, ale także gładki i spójny, a przede wszystkim zachowywał ów wyjątkowo naturalny charakter DACa SPECa. Dzięki takiemu charakterowi prezentacji długość sesji odsłuchowych, w moim przypadku (człowieka, który niewiele czasu spędza ze słuchawkami na uszach) ograniczana była jedynie wagą słuchawek, a nie charakterem brzmienia. To ostatnie choć tak dobre, należy bowiem do kategorii niemęczących.
Podsumowanie
Zgrabny, urodziwy, wszechstronny, a do tego świetnie brzmi. Naturalność, gęstość, płynność i rozdzielczość, to tylko część zalet, które przetwornik cyfrowo-analogowy SPEC RMP-DAC3EX dzieli z zaskakująco dobrym (jak na zintegrowane) wyjściem słuchawkowym. To jedno z tych urządzeń, które oferują high-endowe, a przy tym wybitnie muzykalne, niemęczące nawet przy długich odsłuchach brzmienie. Gdy trzeba relaksuje, ale przy innych nagraniach ekscytuje - czegóż chcieć więcej?