Japoński Phasemation wzbogacił katalog produktów o nowy budżetowy przedwzmacniacz gramofonowy, adresowany do użytkowników osłuchanych z winylem. Choć EA-220 otwiera ofertę marki i jest najtańszy, to czerpie z technologii wypracowanych podczas projektowania wyższych modeli.
EA-220 pobiera tylko 2W mocy i jest bardzo zwartą, niewielką konstrukcją zaprojektowaną z naciskiem na kluczowe obszary mające bezpośredni wpływ na dźwięk. Mimo że jest podstawowym modelem w ofercie, potrafi obsłużyć zarówno wkładki magnetyczne typu MM, jak i MC, a ponadto bazuje na w pełni symetrycznym torze sygnałowym bez sprzężenia zwrotnego, co ma skutkować dźwiękiem wysokiej jakości.
Budowa
Podobnie jak w przypadku droższego EA-320, model EA-220 zbudowano w oparciu o purystyczne rozwiązanie – cały tor sygnałowy i zasilający składa się z elementów dyskretnych. Próżno szukać wewnątrz EA-220 jakichkolwiek układów scalonych. Do tego cały układ sygnałowy zarówno dla lewego, jak i prawego kanału jest identyczny. Symetryczna konstrukcja zredukowała szumy i przesłuchy między kanałami, a dzięki uporządkowanej topologii mamy gwarancję, że obróbka analogowego sygnału audio będzie odbywać się identycznie zarówno dla lewego, jak i prawego kanału.
Zasilanie nie jest może aż tak rozbudowane, jak w dużo droższym modelu EA-320, ale i tak należy podkreślić, że Japończycy postarali się, by układ zasilający dorównywał jakością droższym w ofercie przedwzmacniaczom. Transformator, podobnie jak w modelu EA-320, jest konstrukcją zbudowaną w oparciu o rdzeń typu R, dzięki czemu generuje niski poziom szumów i zniekształceń. Zarówno w sekcji sygnałowej, jak i zasilającej znajdziemy bardzo dobre elektrolity marki Nichicon i Elna. Uwagę zwraca również chassis zaprojektowane i wykonane pod kątem wydajnej redukcji mikrodrgań i wibracji.
Obudowę w części frontowej wykonano z precyzyjnie obrobionego odlewu z metali lekkich, a resztę ze stali pokrytej lakierem odpornym na mechaniczne uszkodzenia. Górna płyta jest w zasadzie "głucha" i nie wydaje żadnych przydźwięków – jej konstrukcja jest bardzo ciężka w wyniku zastosowania grubej stalowej blachy podklejonej od wewnątrz aluminiową powlekaną płytą. Tak przygotowana pokrywa doskonale pochłania ewentualne drgania.
W brzmieniu tego przedwzmacniacza uwagę zwraca precyzyjna stereofonia i imponująca dynamika.
Z tyłu znajdziemy po jednej parze wejść i wyjść na gniazdach RCA oraz solidny trzpień masowy, a także wejście zasilania IEC, dzięki czemu można eksperymentować z kablami zasilającymi różnych marek. Z przodu zastosowano diodę kontrolną trybu pracy urządzenia, przełącznik hebelkowy służący do wyboru rodzaju wkładki oraz włącznik zasilania.
Jakość dźwięku
Phasemation EA-220 pracował w połączeniu z gramofonem Music Hall mmf-1.5 z zainstalowaną, rewelacyjną wkładką MC Phasemation PP-200 otwierającą ofertę japońskiej manufaktury. Gramofon został połączony z przedwzmacniaczem, a ten ze wzmacniaczem Gold Note S1 za pośrednictwem bardzo dobrze brzmiących interkonektów analogowych Acrolink 7N-A2400 Leggenda.
Już na samym początku okazało się, że EA-220 obchodzi się z muzyką z równie wielkim zaangażowaniem jak wyższy model EA-320. Choć zabrakło nieco wyrafinowanej barwy oferowanej przez wyższy model, to EA-220 popisał się równie przekonującą dynamiką i precyzyjną stereofonią. Odsłuch LP "Spiritchaser" Dead Can Dance pokazał, że reprodukcja obrazu stereo odbywa się przy zachowaniu tych samych zasad, które zaprezentował droższy model. Precyzyjna lokalizacja źródeł pozornych pozwoliła mi w pełni docenić obszerne dźwiękowe pejzaże, a pełne egzotycznych brzmień utwory aż tryskały energią. To właśnie takie cechy, jak stereofonia i dynamika od razu przykuwają uwagę w dźwięku EA-220 – w tych aspektach japoński przedwzmacniacz oferuje bardzo wysoki poziom.
Kolejną cechą charakterystyczną dla EA-220 jest to, w jaki sposób operuje basem. Zakres niskich tonów wręcz idealnie współgra z możliwościami dynamicznymi japońskiego przedwzmacniacza. Raczej krótkie wybrzmienia są dobrze kontrolowane; poszczególne dźwięki mają wyraźny kontur i wystarczający zasięg, zwłaszcza jeśli mowa o organach w utworach Marka Bilińskiego z takich koncertowych płyt, jak "Life is Music" czy "Po drugiej stronie światła". Bas jest również wysoce neutralny i nie narzuca własnego charakteru poszczególnym instrumentom – jest to typowe dla droższych, bardzo wiernie operujących dźwiękiem przedwzmacniaczy gramofonowych.
W paśmie średnicy EA-220 nie urzeka już tak pięknie podaną, rozłożystą i bogatą barwą, jak ma to miejsce w przypadku droższego EA-320. Niemniej średnica w swoim charakterze jest gładka, dźwięczna i bardzo plastyczna, co tylko potęguje efekt brzmienia prawdziwego analogu.
W górnych rejestrach wrażenie robi integracja ze średnicą – pod tym względem EA-220 ponownie nawiązuje do pięknych tradycji wypracowanych przez droższe konstrukcje Phasemation, które nie raz już miałem okazję słyszeć. Średnica i wysokie tony tworzą nierozerwalną całość. Spójność i harmonia w zakresie średnio-wysokotonowym pozwala wielu dźwiękom zabrzmieć naturalnie, co jest wielką zaletą. Góra pasma jest dźwięczna i napowietrzona, wolna od nieznacznego ograniczenia pasma przenoszenia, z czym czasem można się spotkać w przypadku niedrogich przedwzmacniaczy gramofonowych. Górne rejestry, mimo że zdecydowane i dobrze zaznaczone w skali mikro, nie są agresywne, a ze względu na swoją plastyczność świetnie pasują do średnicy.
Podsumowanie
EA-220, w porównaniu z droższym i bardziej rozbudowanym EA-320, jest niewielki, a mimo to ma wielkie serce do grania. W brzmieniu tego przedwzmacniacza uwagę zwraca precyzyjna stereofonia i imponująca dynamika. Mimo dużej energii brzmienie w całym paśmie jest plastyczne i płynne, co tylko potęguje przyjemne odczucia związane z odsłuchem czarnych płyt.
EA-220 może okazać się dobrym wyborem zwłaszcza dla tych, którzy szukają uniwersalnego przedwzmacniacza gramofonowego, zdolnego obsłużyć obydwa typy wkładek magnetycznych, a zarazem dającego poczucie obcowania z prawdziwym, rasowym "analogiem".