O muzyce:
Ze świeczką można by szukać żyjących legend/ikon muzyki soul. Z pewnością obok Dionne Warwick i Gladys Knight jedną z nich jest Patti LaBelle. Obecnie ma 74 lata, a jej kariera trwa nieprzerwanie od wczesnych lat 60. ubiegłego wieku. Początkowo była wiodącym głosem w formacji Patti LaBelle & The Bluebells, przemianowanej następnie na LaBelle, z którą wylansowała światowy przebój "Lady Marmolade" (LaBelle była pierwszym zespołem afroamerykańskim, który trafił na okładkę magazynu "Rolling Stone"). Od ponad 40 lat, po rozpadzie grupy, z sukcesami prowadzi solową karierę, której szczyt przypadł na lata 80. Wtedy też wylansowała największe przeboje, jak "If Only You Knew", "No Attitude" i "Stir It Up" (obydwa ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Beverly Hills Cop", wielkiego przeboju z Eddie'em Murphym) czy "Oh, People".
Jednak największym sukcesem okazała się ballada "On My Own" napisana przez Burta Bacharacha i Carole Bayer Sager. W 1986 roku ten temat wyśpiewany wspólnie z Michaelem McDonaldem trafił na sam szczyt amerykańskiej listy Billboardu. W latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku dość systematycznie wydawała kolejne płyty, które albo zyskiwały umiarkowaną popularność, albo przechodziły bez echa. Jak to zwykle bywa, ciepłe głosy krytyków rozmijały się w wynikami sprzedaży. I kiedy wydawało się, że ta zasłużona dla świata muzyki soul wokalistka udała się na zasłużoną emeryturę, otrzymaliśmy pierwszy w dorobku artystki album jazzowy. Pierwszy też studyjny materiał od 10 lat (w 2007 roku ukazał się świąteczny album "Miss Patti's Christmas"). Kobieta, która uwielbia dobrą kuchnię (ma swój program kulinarny w TV i wydała kilka książek kucharskich), tym razem zamarzyła o nagraniu płyty jazzowej, z muzyką, przy której dorastała. Jak sama wspomina: "Muzyka, a zwłaszcza jazz pozostaje moją pierwszą i najprawdziwszą miłością".
Planowała taki album od wielu lat, ale dopiero teraz te plany się ziściły. Spora w tym zasługa byłego męża Armsteada Edwardsa i ich syna Zuri Kye Edwardsa, którzy zostali producentami wykonawczymi "Bel Hommage". Dobór repertuaru sugeruje, że jedną z ulubionych wokalistek jazzowych Patti LaBelle była Nina Simone. Mamy bowiem nieśmiertelne, lekko "zadymione" i kawiarniane "Don't Explain", nostalgiczne "Wild Is The Wind" oraz ironiczne "Go To Hell". Na płycie znajdziemy też niezwykle emocjonalne i poruszające (tylko z towarzyszeniem fortepianu) "Here's To Life" z repertuaru Shirley Horn, swingujące "Jazz In You" z repertuaru Glorii Lynne, słynne "Moody's Mood" Jamesa Moody'ego (duet z popularnym wokalistą r'n'b KEM), "I Can Cook, Too" Leonarda Bernsteina, "Folks Who Live On The Hill" Jerome Kerna, "Moanin'" Bobba Timmonsa czy wreszcie "Softly, As I Leave You" z repertuaru Franka Sinatry. Patti LaBelle na tym albumie wyraża wszystkie emocje – radość, ból i łzy, niekoniecznie w takiej kolejności.
Wielbiciele blach i dęciaków będą wniebowzięci, słuchając "Moanin'", "Peel Me A Grape", I Can Cook, Too" i "Go To Hell", a miłośnicy jazzowych "pościelówek" nie pogardzą "Wild Is The Wind", "Don't Explain" czy "Song For Old Lovers". Być może pojawią się zarzuty, że frazowanie nie to, że nie śpiewa jak rasowa wokalistka jazzowa, że jej głos w wysokich rejestrach przypomina bardziej skrzek. Być może. Ale ja jej wierzę, bo to jest szczera muzyka, a tylko taka się broni. Z tą płytą jest trochę tak, jak z jazzowym albumem Paula McCartneya "Kisses On The Bottom" czy Gladys Knight "Before Me". Wszyscy śpiewają jazz po swojemu, tak jak potrafią najlepiej, czyli od serca. Patti LaBelle traktuje wydanie płyty "Bel Hommage" jak nowy początek, podobno ma w planach kilka następnych: w stylu gospel, taneczną i zawierającą nowe kompozycje słynnej spółki Kenny Gamble i Leon Huff. To fantastyczne wiadomości dla miłośników talentu "Godmother Of Soul". Oby tylko się spełniły. ★ ★ ★ ★
O dźwięku:
Brakuje dbałości o jakość dźwięku, o ten ostateczny szlif. Szczególnie w zakresie niskich tonów (bas po prostu jest mało wyrazisty) i zbyt "świszczącej" góry. Charakterystyczny głos Patti LaBelle jest wszechobecny, czasami aż za bardzo. Mocno wyeksponowany, chwilami jest nachalny. Świetnie brzmi sekcja dęta, ma dobrą dynamikę. Dodatkowo sporo brzmień gitar i organów, które stanowią swoisty pomost między tym, co jazzowe a muzyką, którą od 55 lat wykonuje Patti LaBelle, czyli soulem, muzyką duszy. ★ ★ ★ ½