s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

muzyka

Kuba Badach - Oldschool

recenzja |
niezdefiniowano - Kuba Badach - Oldschool

Ta płyta to hołd oddany wykonawcom, na których twórczości Kuba Badach się wychował i kształtował swój gust muzyczny.

O muzyce:

Po pierwszym przesłuchaniu stwierdziłem, że coraz bardziej lubię późne autorskie debiuty. Karierę Kuby śledzę od czasu Poluzjantów, czyli circa od 20 lat. Lubię tę formację za luz, feeling i radość grania (szczególnie w wersji live). Podobnie rzecz ma się z zespołem wibrafonisty Benka Maselego The Globetrotters. Kuba współpracował też, w różnym zresztą charakterze, z Ewą Bem, Robertem Jansonem, Kayah, Dorotą Miśkiewicz, Krzysztofem Ścierańskim, Robertem Chojnackim czy Anią Szarmach. W 2009 roku ukazała się płyta Badacha "Tribute To Andrzej Zaucha. Obecny" z piosenkami wylansowanymi przez tego genialnego wokalistę.

Trzeba przyznać, że wokalista prowadzi bardzo intensywne życie zawodowe, szkoda tylko, że do tej pory po macoszemu traktował solową karierę. Ale w końcu jest w pełni autorski projekt "Oldschool". To nie jest płyta w stylu retro, których dziesiątki ukazują się na świecie każdego miesiąca. To jest oldschool w znaczeniu starej szkoły, odnoszący się zarówno do instrumentarium, jak również starej szkoły pisania piosenek, gdzie można zagrać więcej niż trzy proste akordy, wreszcie starej szkoły odnoszącej się do sposobu aranżowania i produkcji. Z pewnością wokalista nie idzie z tym albumem z duchem czasu, to płyta zapewne trochę pod prąd, ale dzięki temu inna niż większość tego, co ukazuje się na rynku. Nie da się uniknąć porównań, a zresztą sam autor wspomina, że to de facto hołd oddany wykonawcom, na których twórczości miał szczęście się wychować i kształtować swój gust muzyczny.

Słychać zatem echa Steely Dan, Steviego Wondera, Earth Wind & Fire, Michaela Franksa, Marcusa Millera, Michaela McDonalda, Ala Jarreau, Burta Bacharacha czy Quincy Jonesa. Świetne wzorce, które zostały umiejętnie przefiltrowane przez artystyczną osobowość wokalisty. Z tych nagrań bije świadomość zagrania każdego dźwięku, akordu i frazy. Lubię tego typu granie również dlatego, że to muzyka do wielokrotnego poznawania, z ważnym drugim czy nawet trzecim planem. Wszystko w tych piosenkach płynie, wydaje się łatwe, ale struktura harmoniczna tych nagrań wcale nie jest taka prosta, a aranżacje aż skrzą się od smaczków i oryginalnych zagrywek. Podobnie jak niegdyś robił to duet Steely Dan czy Pat Metheny, nagrywając np. w piekielnie trudnych podziałach rytmicznych muzykę, która odbiorcy wydawała się w odsłuchu banalnie prosta. Kuba Badach jako doświadczony artysta umiejętnie wyważył proporcje na płycie. Potrafi być do bólu wrażliwy, jak w "Po drugiej stronie", ale również ironiczny ("Cześć"), autoironiczny ("Jestem kimś"), zabawny ("Tonight"), romantyczny ("Pada", "Gdyby nie ty"), zakochany ("Gdyby nie ty", "Będę z Tobą"), refleksyjno-filozoficzny ("Chwile") i zatroskany kondycją współczesnego świata ("Wall Of Kindness").

Większość tekstów napisał Janusz Onufrowicz, ale trzy teksty są autorstwa Oli Kwaśniewskiej, żony wokalisty. Kuba Badach powiedział mi, że początkowo planował zaprosić do studia swoich przyjaciół pokroju Doroty Miśkiewicz, Marka Napiórkowskiego, Marcina Wasilewskiego czy Adama Sztaby, ale wtedy zdaje się powstałaby po prostu płyta z duetami. Całe szczęście, że zdecydował się wejść do studia ze sprawdzonym bandem, dzięki temu całość jest przemyślana i spójna. Warto podkreślić, że lider oprócz śpiewu w kilku utworach gra również na basie i obsługuje instrumenty klawiszowe. W studiu znaleźli się pianista Jacek Piskorz, basista Michał Barański, gitarzysta Łukasz Belcyr i świetny Robert Luty, którego groove na perkusji przypomina dokonania nieodżałowanego Jeffa Porcaro. Sekcję dętą tworzą saksofonista Maciej Kociński i trębacz Piotr Schmidt. Powstała płyta, która raczej nie zawojuje list przebojów, choć chciałbym się mylić. Za to przywraca ona wiarę w to, że jeszcze powstaje muzyka dla "wrażliwców", dla ludzi, którzy potrafią docenić każdy aspekt muzycznego warsztatu. Kuba Badach to w pełni świadomy muzyk, a jego możliwości wokalne stawiają go w ścisłej czołówce, bez podziału na style i gatunki. Głos często traktuje podobnie jak w jazzie, jako jeden z instrumentów, podporządkowując się ogólnej idei. To szczególnie słychać w końcowej, najbardziej emocjonalnej części płyty. ★ ★ ★ ★

O dźwięku:

Brzmienie całości można porównać do ciepłego pledu, w który z przyjemnością wtulimy się w chłodny, jesienny wieczór. Nawet dęciaki, z lubością wykorzystywane w większości utworów, delikatnie wtapiają się w całość, podobnie jak w nagraniach Steely Dan. To samo dotyczy organów Hammonda (Marcin Górny) i Rhodesów. Ozdobą płyty są solówki Macieja Kocińskiego w "Tonight" i "Pada" (na EWI) i przede wszystkim Piotra Schmidta na trąbce w "Wracam do siebie". Charakterystyczny głos Kuby Badacha jest umieszczony delikatnie z przodu sceny, jego barwa jest bardzo dobrze pokazana, z uwypukleniem średnicy. Jego możliwości można docenić, wsłuchując się w nagrania chórków oraz kapitalny śpiew falsetem.

Materiał nagrano w Monochrom Studio w Gniewoszowie, Splendor & Sława Studio w Poznaniu oraz Solo Studio w Warszawie. Realizacją nagrań i produkcją zajęli się Marcin Luty wraz z liderem. ★ ★ ★ ★

Wykonawca
Kuba Badach
Album
Oldschool
Wytwórnia
Agora
Format
CD
album