Kiedy zaproponowano mi "zbustowanie" nowych słuchawek EB1 marki MEE Audio, pomyślałem: "Czego to ludzie nie wymyślą" (w odniesieniu do tej, trzeba przyznać, dość osobliwej możliwości, nie zaś samej propozycji przetestowania słuchawek i towarzyszącej jej aplikacji).
A kiedy już zainstalowałem i uruchomiłem EarBoost App, zacząłem się zastanawiać, dlaczego sam nie wpadłem na ten pomysł – indywidualnego dostrojenia brzmienia słuchawek na podstawie prostego testu słuchu za pomocą aplikacji na smartfona. Co prawda nie zastąpi on profesjonalnej diagnozy wykwalifikowanego protetyka słuchu, ale z grubsza pozwoli ustalić to, czego nie jesteśmy w stanie dosłyszeć. Przy okazji przekonałem się, że słuch starzeje się razem ze mną. Oby jak najwolniej...
Budowa
EarBoost EB1 to całkiem spore dokanałowe "pchełki". 6-milimetrowe przetworniki zamknięto w korpusach z tworzywa, a te z kolei w metalowych puszkach (przynajmniej tak to wygląda), w które wbudowano magnesy, co pozwala na bardzo wygodne noszenie słuchawek na szyi – wystarczy zbliżyć do siebie obudowy, by zamknąć "naszyjnik". Oprócz typowych silikonowych wkładek można użyć także wykonanych z tego samego materiału haczyków, nakładanych na części niemetalowe, których zadaniem jest przytrzymanie słuchawek w uszach. Mogą się przydać, bo modelu EB1 nie nosi się "kablem do góry".
W komplecie otrzymujemy po trzy pary gumek i haczyków mocujących. Technologia Bluetooth 4.1 zapewnia łączność z nadajnikiem (smartfonem) do 10 metrów, a także kompatybilność z kodekami SBC, AAC i aptX Low Latency. Na kablu o długości 55cm zamocowano ruchomą spinkę, a w pobliżu prawej słuchawki/ucha 3-przyciskowy pilot z portem micro-USB oraz mikrofonem – umożliwia on obsługę zarówno połączeń telefonicznych, jak i odtwarzacza muzycznego bez potrzeby wyjmowania smartfona z kieszeni. Wbudowana bateria zapewnia do 6 godzin słuchania muzyki i do 7 godzin rozmów, podczas gdy do jej pełnego naładowania potrzeba mniej więcej 2 godzin. W trybie standby słuchawki mogą pozostawać nawet do 180 godzin.
Jakość brzmienia
Ponieważ mamy do czynienia ze słuchawkami dokanałowymi, kluczowe jest dobranie odpowiednich wkładek i haczyków (co prawda z tych ostatnich można zrezygnować, ale warto mieć jakiś dodatkowy punkt zaczepienia). Od tego wypada zacząć, a dopiero potem przystąpić do testu słuchu. "Sprawdzian" jest szybki (trwa kilka minut) i łatwy: przechodzimy przez kolejne plansze z samplami tonów o różnych częstotliwościach (64Hz/250Hz/1kHz/4kHz/12kHz) i natężeniu głośności (70dB/50dB/40dB/30dB/10dB). Słyszymy jeden, dwa lub trzy dźwięki, po czym wybieramy guzik z adekwatną ilością kropek (•, •lub •••), a jeśli niczego nie słyszymy, wybieramy "No sound".
Test kończy się wyświetleniem wykresu krzywej (natężenie dźwięku w zależności od częstotliwości). Następnie rezultat zostaje poddany obróbce przez opracowany przez MEE Audio algorytm i zapisany jako preset "My EQ". W każdej chwili można "w locie" posłuchać różnic przed i po (Preview pozwala odtworzyć fragment utworu muzycznego). W moim wypadku najwyższe podbicie, 4-decybelowe, dostała najniższa testowana częstotliwość, czyli 64Hz.
Z EB1 z łatwością wyłowimy szczegóły prezentacji, bez względu na gatunek muzyka zabrzmi za ich pośrednictwem dynamicznie, żywo i angażująco.
Przy 250Hz i 12kHz były to 2dB, a przy 1kHz i 4kHz – 1dB. Wszystkie zmiany zostały wprowadzone na poziomie 1 (Level 1), co można jednak zmienić (w zakresie 0,25–3). Różnica przed i po nie okazała się (na szczęście) kolosalna, ale słyszalna, głównie – jak łatwo się domyślić – w dolnym zakresie. Podobny wynik (mniej więcej) uzyskałem z aplikacją Neutralizer działającą na podobnej zasadzie, czyli ustalającą indywidualny dla każdej osoby próg słyszenia dla różnych częstotliwości.
Aplikacja nie jest oczywiście niezbędna do tego, by za pośrednictwem EB1 słuchać muzyki (czy odbierać połączenia telefoniczne). W wersji "sauté" mamy do czynienia ze słuchawkami z nieźle utrafionym balansem tonalnym, z subiektywnie nieco uwypuklonymi górnymi rejestrami (dotyczy to także górnego podzakresu średnicy), co daje efekt brzmienia żywego, świeżego i energicznego.
Z EB1 z łatwością wyłowimy szczegóły prezentacji, bez względu na gatunek muzyka zabrzmi za ich pośrednictwem dynamicznie, żywo i angażująco. Potęga jest ograniczona, to jasne, ale basowy akcent jest zaskakująco wyraźny (pod warunkiem prawidłowego dopasowania wkładek i poprawnego umieszczenia słuchawek w uszach, co nie jest wcale takie oczywiste).
Ogólnie rzecz biorąc, przekaz nie jest ostry czy drapieżny, nie razi zbyt wielką ilością przykrych dla uszu zniekształceń. Na plus należy zapisać rytmikę, łatwo uchwytny puls muzyki. Trochę słabiej wypada separacja pojedynczych instrumentów i głosów w bardziej złożonych nagraniach, ale poczucie przestrzeni, głębi wyrównuje te niedostatki z nawiązką.
Podsumowanie
Ciekawy pomysł, który całkiem dobrze sprawdza się w praktyce. I nic na siłę: jeśli zaproponowane przez aplikację/algorytm rozwiązanie nie przypadnie komuś do gustu, można je samodzielnie zmodyfikować, a następnie zapisać jako swój profil.