Niektórzy twierdzą, że dobry design nie musi być ładny, ma przede wszystkim spełniać odpowiednie założenia i być użyteczny. Jednak patrząc na projekty Ondreja Vaclavika przygotowane dla marki Harman Kardon, trudno nie wpaść w zachwyt. Współpraca ta zaowocowała już przynajmniej kilkoma niebanalnymi konceptami: słuchawkami Soho, głośnikami Astra, Allure czy Onyx Mini. Jednym z ostatnich projektów zrealizowanych dla Harmana jest głośnik Onyx Studio 5. Czy gra równie dobrze jak wygląda?
Budowa
Ciekawe czy wygląd "piątki" działa podprogowo na kobiety. Kształt przypominający torebkę, świetne materiały, precyzyjne wykonanie – trudno oprzeć się chęci posiadania takiego cacka. Z jednej strony minimalizm, z drugiej elegancja. Aluminiowy uchwyt i korpus obleczony tkaniną w jednym z trzech modnych i uniwersalnych kolorów (szary, czarny, granatowy), do tego pięć przycisków: parowania Bluetooth, głośniej i ciszej, włącznik oraz odtwarzanie/pauza, a poniżej dyskretna plakietka z logo.
Z tyłu podobnie, umiar i prostota, tylko trzy gniazda u podstawy wykonanej z gumowatego tworzywa: AUX, zasilające i serwisowe (do aktualizacji firmware'u). Wyjątkowość tego projektu dostrzegli też członkowie jury reddot award 2018. W uzasadnieniu padło nawet określenie "charakter ikoniczny", w czym nie ma chyba przesady.
Co znajduje się pod mask(ownic)ą? Dwa głośniki: niskotonowy o średnicy 120mm i wysokotonowa "dwudziestka piątka". Do tego wzmacniacz o mocy 50W i akumulator litowo-jonowy. Studio 5 potrzebuje pięciu godzin ładowania "do pełna", co pozwala na mniej więcej osiem godzin słuchania muzyki. Są także dwie niespodzianki. Pierwsza to możliwość połączenia w parę dwóch głośników Onyx Studio 5 (niestety nie działa np. z Onyx Studio 3 albo 4) i granie w trybie... mono. Stosowne rozwiązanie nosi nazwę Wireless Dual Sound.
Druga wiąże się z aplikacją HK Remote (iOS/Android). Chodzi o możliwość streamowania muzyki z dysków sieciowych (w ustawieniach aplikacji należy włączyć funkcję DLNA). Reszta to już standard, włącznie z możliwością jednoczesnego podłączenia dwóch nadajników (smartfon, tablet, laptop itp.) i odtwarzania muzyki na przemian, a także funkcją oszczędzania energii (samoczynne wyłączenie po 5–10 minutach bez sygnału). Trochę rozczarowuje wsparcie jedynie dla kodeka SBC, podczas gdy konkurencja obsługuje już nie tylko aptX, ale nawet aptX HD.
Jakość brzmienia
Onyx Studio 5 gra dźwiękiem odsadzonym na obfitym, głośnym basie, co przypomina efekt włączonego filtru loudness. Niskich tonów jest dużo, zwłaszcza jeśli głośnik postawi się bezpośrednio na podłodze (to taki naturalny bass boost). Jakość basu nie odbiega zasadniczo od tego, co proponują podobne konstrukcje – obfitości towarzyszy niezłe rozciągnięcie i niezgorsza zwartość.
Nagrania z prostym, miarowym rytmem, utwory pop/rock spokojnie "dają radę"; nawet tam, gdzie chodzi nie tylko o mięsistość, ale przede wszystkim o szybkość ("Luminol" Stevena Wilsona czy "Kingdom of Ants" Herdzina, Colaiuty i Kubiszyna), "piątka" potrafi mile zaskoczyć.
Okazuje się, że bas jest całkiem zwinny i potrafi dorównać kroku wyższym rejestrom. Dopóki nie przesterujemy głośnika, dopóty jest "fun". Inna rzecz, że nie pogramy zbyt głośno, bo zniekształcenia pojawiają się stosunkowo szybko. W niewielkim, kilkunastometrowym pokoju to żaden problem, ale na pewno nie jest to "grajek" do nagłaśniania imprez.
Niskich tonów jest dużo, zwłaszcza jeśli głośnik postawi się bezpośrednio na podłodze.
Wyższe partie pasma Onyx Studio 5 mają pewną słabość: przejrzystość dźwięku, nasycenie szczegółami, przestrzenność oraz barwy, krótko mówiąc to wszystko, co jest determinowane właśnie jakością średnich i wyższych rejestrów, prezentuje średni poziom. Solidny, ale jednak niewybijający się. Stąd nieodparte wrażenie, że na pewne aspekty brzmienia Onyks jak gdyby patrzy "przez palce".
Nie jest to specjalnie dotkliwe, jeśli słuchamy muzyki instrumentalnej, ale już wokalom brakuje nieco oddechu i swobody. Dlatego warto włączyć jakiś korektor barwy, pokombinować z częstotliwościami w zakresie, powiedzmy, 400Hz–8kHz, i wpuścić w przekaz nieco "powietrza".
Dźwięk Studio 5 nie grzeszy specjalnie otwartością. Szerokość "obrazu", o głębi nie wspominając, jest uwalniana słabo. Ilość rozproszonych dźwięków pogłosowych, nawet tych typowo "efektowych" jest wyraźnie ograniczona. Krótko mówiąc, Onyx gra jednoplanowo, centralnie, co jednak dla zdecydowanej większości monofonicznych głośników Bluetooth jest typowe.
Podsumowanie
O Onyksie Studio 5 większość kobiet powie: "Mogłabym mieć taki głośnik". I wcale im się nie dziwię. Pomyślcie o tym, bo gwiazdka tuż-tuż.