Szwedzki JAYS, producent głośników bezprzewodowych, słuchawek oraz różnego rodzaju słuchawkowych akcesoriów, zyskał w naszym kraju niemałą popularność. Nic dziwnego, skoro produkty tej marki wyróżnia nowoczesny, minimalistyczny design oraz bardzo przystępne ceny. Na razie nic nie wskazuje na zmianę tej polityki, o czym świadczą m.in. najnowsze słuchawki bezprzewodowe q-Seven Wireless.
Budowa i wygląd
No no, tak dobrze wykonane słuchawki za niespełna 700zł? Owszem, że nie ma tu wodotrysków, czyli np. paneli sterowanych gestami, czujników ciśnienia itp. (nie licząc możliwości współpracy z asystentami głosowymi Siri i Google), ale też nie czuć żadnej "malizny". Pierwsze wrażenie jest jednoznacznie pozytywne, kolejne – także. Miły dla oka jest już sam wygląd q-Seven, prosty, a jednocześnie elegancki. Projektanci wybrali solidne materiały, aluminium, dobrej jakości tworzywo sztuczne i syntetyczną skórę. Czarna kolorystyka i matowe wykończenie pasują do tego projektu jak "dzień" do "dobry".
Regulacja pałąka opiera się na dwóch aluminiowych, ściętych z jednej strony prętach. Co prawda nie ma na nich żadnego systemu zapadek ani nawet podziałki, ale przesuwanie jest w miarę płynne. Towarzyszy mu wyczuwalny opór, dzięki czemu starannie obszyta sztuczną skórą "opaska" trzyma raz ustawiony rozmiar. Jedyny zgrzyt dotyczy wyglądu pałąka już na głowie – w testowanym egzemplarzu mniej więcej w połowie pojawiły się dwa niewielkie wgłębienia, jako że rozciągnięta skóra zaczyna delikatnie "falować".
Wypełnione pianką dopasowującą się do uszu poduszki wykonano z miękkiej i miłej w dotyku syntetycznej skóry. Przetworniki chroni stosunkowo gruby materiał ze sztucznego tworzywa, wyglądem i dotykiem przypominający gąbkę, który co bardziej odważnych użytkowników skłoni zapewne do eksperymentów. Jego wymiana może wyraźnie zmienić charakter brzmienia słuchawek.
Oznaczenie kanałów naniesiono na plastikowych elementach spinających obszycie pałąka. W ciemności są niewidoczne, dlatego warto zapamiętać, że główny okrągły przycisk, jak również podłużny wielofunkcyjny i gniazda micro-USB oraz minijack umieszczono z prawej strony. Z lewej także jest okrągły przycisk – włącza się nim aktywną redukcję szumów NC oraz funkcję HearThrough. Całości dopełniają dwa wskaźniki LED (główny i NC) oraz system mikrofonów zbierających odgłosy otoczenia i umożliwiający rozmowy telefoniczne.
Włączenie NC w trybie aktywnym jest po prostu obowiązkowe.
Co prawda pojemność zastosowanej w modelu q-Seven Wireless polimerowej baterii nie jest znana, jednak przy wyłączonym NC powinna ona wystarczyć na mniej więcej 30 godzin. Nie przez przypadek przygotowana przez JAYS playlista w serwisie Spotify, pod znaczącym tytułem "Shut Out the World", to 30-godzinny maraton brzmień Deep House i EDM. Z kolei z włączonym "odszumianiem" muzyki posłuchamy przez jakieś 20 godzin (sporo zależy także od głośności) – trzeba przyznać, że to całkiem przyzwoity wynik.
A co z dodatkami? Są skromne, ale są. W pudełku z q-Seven Wireless znajdziemy przydatny czarny welurowy woreczek do transportu słuchawek, dwa kable (do ładowania baterii i audio minijack) oraz naklejkę z logo producenta.
Jakość brzmienia
Włączenie NC w trybie aktywnym jest po prostu obowiązkowe. Brzmienie dostaje wtedy "kopa", staje się bardziej impulsywne, zrywne, nabiera życia i rozmachu. Bez aktywnej redukcji szumów dźwięk jest mniej skupiony, sprawia wrażenie rozrzedzonego, jakby uszła z niego pewna część energii. Owszem, można się do tego przyzwyczaić, potrzeba po prostu paru chwil na adaptację słuchu. Taki "tryb" sprawdzi się jednak przede wszystkim podczas odsłuchu stacjonarnego (w domowym zaciszu albo jakimś innym spokojnym otoczeniu) za pośrednictwem kabla.
Zasadniczo mamy tu do czynienia z brzmieniem lekko ocieplonym, gęstym, osadzonym na dużym, miękkawym, ale też mięsistym basie. Średnica także jest pełna i nasycona. Góra z kolei jest wyrazista, nieco wycofana w najwyższym podzakresie, ale za to pozbawiona oznak natarczywości. Dzięki takiemu "strojeniu" detale nie zasypują uszu nadmiarem informacji, słuchanie nie męczy. JAYS-owe proporcje dały stosunkowo rzadko na tym poziomie cenowym spotykaną spójność brzmienia.
Poczucie przestrzeni jest całkiem dobre, acz większość dźwięków i tak ląduje z przodu sceny – przydałaby się wyraźniejsza głębia. Dynamika jest przekonująca, mimo że w mniejszym stopniu opiera się na takich elementach, jak atak czy transjenty. Detali jednak nie brakuje, brzmienie nie jest płaskie czy nudne.
Szczególnie dobrze z q-Seven Wireless zabrzmiały płyty o charakterze komercyjnym. Z recenzowanymi na sąsiednich stronach Sennheiserami Momentum 3 Wireless niektóre z tych nagrań (np. Limp Bizkit) dały dość nieprzyjemny efekt – wysokie tony były na nich zbyt jasne, twarde i głośne. JAYS-y nie mają tego problemu, przerysowane sybilanty, przenikliwość czy metaliczność zasadniczo im (i nam) nie grożą.
Podsumowanie
Nowym JAYS-om wszystko wychodzi co najmniej dobrze. Zapraszają do długich, przyjemnych odsłuchów, z czego warto skorzystać.