Głośnik Onyx Studio marki Harman Kardon od początku cieszył się zainteresowaniem klientów, którzy docenili jego elegancki wygląd i "duży" dźwięk. Siódma generacja tego urządzenia oznacza, że dla producenta jest to pewniak, który "zawsze wchodzi", a jego wygraną można obstawiać praktycznie w ciemno.
Budowa
"Siódemka" zerwała z kształtem torebki znanym z poprzednich wersji, nawiązując poniekąd do swojego pierwotnego wyglądu. Przypominająca dysk obudowa, pod odpowiednim kątem wyglądająca jak kula, pokryta solidnym, odpornym na zabrudzenia materiałem w kolorze niebieskim, czarnym lub szarym, z "orbitą" – uchwytem z anodowanego aluminium siłą rzeczy nasuwa skojarzenia z czymś kosmicznym: planetą albo satelitą. Na pewno przyciągnie wzrok jako element wystroju wnętrza, zwłaszcza urządzonego w stylu nowoczesnym, bazującym na minimalizmie.
Fakt wyposażenia Onyxa Studio 7 w akumulator (ładowanie trwa do pięciu, a odtwarzanie do ośmiu godzin; zasilacz w zestawie) oznacza, że jest to głośnik przenośny, ale raczej nikt nie zabierze go na basen, plażę czy na łąkę. Przy takich rozmiarach i wadze mobilność przyda się jednak w domu – z salonu można wygodnie przejść z Onyxem do sypialni, kuchni, na taras albo na balkon. Głośnik opiera się z przodu na gumowanym "kolcu", który jednocześnie amortyzuje drgania podczas głośnego słuchania. Drugi punkt podparcia stanowi spłaszczony odcinek obręczy.
Pod maskownicą schowano sporych rozmiarów woofer, dwa tweetery oraz membranę bierną napędzane 50-watowym wzmacniaczem. Pięć przycisków-ikonek zapewnia podstawowe sterowanie: parowanie Bluetooth, regulację głośności, włączanie/wyłączanie i obsługę odtwarzacza. Diodowe wskaźniki informują o włączeniu Onyxa, parowaniu i stanie baterii. Z tyłu obok gniazda zasilania znalazło się wejście AUX w postaci minijacka 3,5mm (w ten sposób można np. podłączyć do głośnika laptop za pomocą odpowiedniego kabla) oraz "serwisowe" gniazdo USB-C.
Playlisty można odtwarzać na przemian z dwóch bezprzewodowych urządzeń źródłowych BT. Można także połączyć ze sobą dwa głośniki Onyx Studio 7 i skonfigurować je w stereo – umożliwia to funkcja Wireless Dual Sound. Z kolei dzięki aplikacji HK Remote można na Onyxie włączyć funkcję DLNA i odtwarzać muzykę z dysku sieciowego.
Jakość brzmienia
Od testu Onyxa w wersji 5 minęło już trochę czasu, ale dobrze zapamiętałem jego brzmienie: ekspansywne, oparte na solidnym basie, acz nie do końca przejrzyste i "lotne". Teoretycznie dodanie tweetera powinno poprawić zarówno szczegółowość, jak i przestrzenność brzmienia. I faktycznie: dźwięk jest w mniejszym stopniu "przyklejony" do obudowy, a soprany są bardziej wyraziste. Charakterystyka przenoszenia przypomina kształtem literę V: solidnemu, masywnemu basowi towarzyszy nieco cofnięta średnica i wyeksponowane acz pozbawione krzykliwości soprany.
Najlepiej wypadają te nagrania, w których jest sporo basu, jak np. "Dance On" Daniela Lanois – Onyx Studio 7 potrafi wydobyć z siebie naprawdę głębokie pomruki. Nie jest to najszybszy bas na świecie, ale ma taaaką głębię, że dosłownie ścieli się po podłodze. Jest też zmiękczony, co stanowi dobrą przeciwwagę dla podkreślonych wysokich tonów. Poza tym daje wrażenie pełni i rozmachu brzmienia, nadając prezentacji rumieńców, a jednocześnie przykrywając nieco słabsze strony środka pasma.
(...) Onyx potrafi wydobyć z siebie naprawdę głębokie pomruki.
Średnica jest podobna do tej z modelu Onyx 5, tzn. obarczona podobną niedoskonałością: bywa, że w przekazie brakuje otwarcia i przejrzystości. Wokale mogą być trochę matowe i nosowe, a fortepian nieco zgaszony. Nie uprzykrza to jednak specjalnie brzmienia, bo "siódemka" potrafi też przekazać całkiem sporo energii zawartej w muzyce. Niemniej, środek pasma nie jest najmocniejszą stroną tej konstrukcji.
Soprany, mimo że jest ich więcej niż w poprzedniku, nie brzmią napastliwie. Przekonująco komunikują energię zawartą w górze pasma, choć jednocześnie uśredniają barwę. Dwa tweetery odważniej "wpuszczają" w przekaz powietrze, wzmacniając poczucie swobody i luzu.
Podsumowanie
W porównaniu z poprzednikiem "siódemka" to bez wątpienia krok do przodu – zarówno pod względem wyglądu, jak i brzmienia.