Yamaha dosyć długo wzbraniała się przed włączeniem do oferty dokanałowych słuchawek bezprzewodowych, aż w końcu – zapewne pod naciskiem rynku (tak dużego popytu na tego typu konstrukcje jeszcze nie było) – uległa. Teraz stara się nadrobić stracony czas, wprowadzając kolejny już model "tewuesów" – TW-E7B.
"Siódemki" idą z duchem czasu, sięgając po kilka rozwiązań przygotowanych przez Qualcomma: obsługują standard Bluetooth w wersji 5.2 i kodek aptX Adaptive. O czysty dźwięk podczas rozmów dbają mikrofony typu MEMS (Micro Electro Mechanical Systems) wykorzystujące technikę cVc (Clear Voice Capture). Ponadto słuchawki obsługują rozwiązanie Qualcomm TrueWireless Mirroring, które zapewnia stabilne połączenie bezprzewodowe Bluetooth z dowolnego kompatybilnego źródła.
Wygląd i funkcjonalność
Dwa połączone z sobą kółka, jedno większe, drugie mniejsze – tak z zewnątrz prezentują się TW-E7B. Świetnie wyglądają zwłaszcza wtedy, gdy już włoży się je do uszu (pod warunkiem, że się w nich zmieszczą – zob. dalej), przywodząc na myśl oryginalną biżuterię. Wewnątrz plastikowych korpusów umieszczono przetworniki elektroakustyczne o średnicy 10mm. Powietrze wytwarzane przez ich membrany jest precyzyjnie kontrolowane za pomocą otworów wentylacyjnych znajdujących się zarówno z przodu, jak i z tyłu obudowy.
O dziwo obsługa "siódemek" nie jest dotykowa, co mogłyby sugerować całkiem spore powierzchnie większych kółek. Zamiast tego wyposażono je w maleńkie fizyczne przyciski wkomponowane w krawędzie obudów. W lewej słuchawce umieszczono tzw. Function key (m.in. Pause/play, przełączanie między Ambient Sound/Advanced ANC/OFF, odbieranie/kończenie połączeń), a w prawej plus (+) key i minus (–) key (regulacja głośności, przeskakiwanie utworów, włączanie trybu Gaming Mode, uruchamianie asystenta itd.).
Ciekawiej niż w wypadku wielu innych słuchawek przeznaczonych do współpracy ze smartfonami prezentują także zjawiska przestrzenne (...)
Zastosowano tu szereg ciekawych rozwiązań funkcjonalnych, począwszy od czujników noszenia (po wyjęciu jednej ze słuchawek z ucha odtwarzanie jest automatycznie wstrzymywane, a po ponownym jej włożeniu – wznawiane) przez tryb Advanced Listening Care (odtwarzane dźwięki oraz hałasy otoczenia są analizowane w czasie rzeczywistym, co pomaga uzyskać optymalne brzmienie przy wybranym poziomie głośności), Ambient Sound (użytkownik może pozostać w kontakcie z otoczeniem, w którym przebywa bez konieczności zdejmowania słuchawek, a nawet bez przerywania odtwarzania muzyki; przechwytywanie dźwięków dochodzących z zewnątrz powierzono mikrofonom zintegrowanym ze słuchawkami), Gaming Mode (zmniejsza opóźnienie między odtwarzanym dźwiękiem i obrazem, dzięki czemu słuchawki nadają się do gier w połączeniu ze smartfonem oraz do oglądania treści wideo z popularnych serwisów streamingowych) aż po Listening Optimizer (analizuje i optymalizuje odtwarzane dźwięki w czasie rzeczywistym na podstawie bieżących pomiarów, subtelnie dopasowując przetwarzane sygnały do zmian, również z uwzględnieniem ewentualnych różnic dla lewego i prawego ucha). Całość wieńczy autorski system Advanced ANC, który mierzy szum wewnętrzny i zewnętrzny, a następnie usuwa go bez wpływu na sygnał muzyczny.
Na jednym naładowaniu model TW-E7B może pracować do mniej więcej 6 godzin. Jeśli dodamy do tego możliwości etui ładującego – stosunkowo wysokiego pudełka wyposażonego w LED-owe wskaźniki naładowania i port USB-C – to czas ten wydłuża się do 22 godzin.
Dopełnieniem możliwości modelu TW-E7B jest aplikacja Headphones Controller, która oprócz dostępu do wymienionych wcześniej funkcji i trybów pozwala na skorzystanie z gotowego (Energy, Gentle, Vocal, Groove, Openness) lub własnoręcznie ustawionego (User 1, User 2) presetu equalizera, jak również na aktualizację firmware'u.
Jakość brzmienia
To kolejne (po TW-E5B) "dokanałówki" Yamahy nie do końca "kompatybilne" z moją fizjonomią. Nie trzeba chyba specjalnie tłumaczyć, że prawidłowe umieszczenie w uszach tego typu słuchawek jest kluczowe zarówno dla brzmienia, jak i komfortu użytkownika. Tymczasem podczas testu ani jedno, ani drugie nie było takie, jak bym sobie tego życzył – TW-E7B uparły się i nie chciały "siedzieć" w małżowinie usznej, wykorzystując jej naturalne zagłębienia (i to bez względu na wielkość silikonowych wkładek). Sytuacja była tym bardziej frustrująca, że wystarczyło słuchaweczki lekko docisnąć palcami do uszu, by dźwięk nabrał "ciała" – pojawiało się wówczas oczekiwane dociążenie i pełnia barw.
Tymczasem bez pomocy rąk dominowały barwy jasne, zaś prezentacja miała zdecydowanie lżejszy charakter (kłania się stereotyp brzmienia japońskiego, do jakiego przyzwyczaili nas producenci elektroniki w latach 90. ubiegłego stulecia). Cecha ta dla osób preferujących mniej "poważne" rodzaje muzyki (tzw. popularna muzyka rozrywkowa oraz akustyczna – każda z innego powodu) mogłaby nawet stać się atutem, umożliwiając dłuższe odsłuchy bez uczucia znużenia, ale już miłośnicy potężnego, energetycznego basu raczej kręciliby nosem – trudno było mówić o pełnym zrównoważeniu tudzież o przenoszeniu całego zakresu pasma akustycznego.
Pomijając te (być może indywidualne) kwestie, należy odnotować, że TW-E7B dysponują całkiem niezłą skalą dynamiki, zwłaszcza w zakresie makro. Ciekawiej niż w wypadku wielu innych słuchawek przeznaczonych do współpracy ze smartfonami prezentują zjawiska przestrzenne – pojedyncze dźwięki są dobrze zdefiniowane i otoczone dużą ilością powietrza, nie dominują wrażenia "prawo–lewo", sporo dzieje się pośrodku sceny, a lokalizacja źródeł jest wyrazista i stabilna.
Podsumowanie
TW-E7B to słuchawki przeznaczone raczej dla początkujących melomanów niż doświadczonych audiofilów. Nie ingerują specjalnie w odtwarzany materiał (co należy zapisać im na korzyść), ale też nie do końca potrafią wciągnąć słuchacza w odtwarzaną muzykę. Być może problemem są ich rozmiary – są nieco większe od typowych modeli konkurencji, a przez to trudniejsze w adaptacji.