W tłoczni płyt kompaktowych i winylowych WMfono odbyło się spotkanie z najsłynniejszym polskim jazzmanem Michałem Urbaniakiem. A okazją do tego było wznowienie płyty "I Jazz Love You", również w limitowanej wersji winylowej. Jest to ważny album w dorobku Michała Urbaniaka, o czym opowiedział nam podczas tego spotkania. Nie zabrakło też wspomnień o Milesie Davisie, gdyż za sprawą charakterystycznego brzmienia skrzypiec Urbaniaka, zagrał on na jego płycie "Tutu". Z tego powodu postać Milesa Davisa była przywoływana dość często, a wśród zebranych gości byli także tacy, którzy mieli okazję poznać go osobiście np. Marek Olko – jego głos (jako policjanta) znalazł się na płycie Milesa Davisa "You're under arrest".
Sam Michał Urbaniak wspominał tego artystę tak – "Moja miłość do muzyki Milesa zaczęła się jeszcze w szkole, bo w liceum muzycznym w Łodzi mieliśmy trochę osób zainteresowanych jazzem. Ja byłem szczęściarzem, bo jako pierwszy miałem płytę Louisa Armstronga. A to były takie czasy, że płyta amerykańska kosztowała 3.500zł, a przeciętna pensja wynosiła wtedy 1.500zł. I któregoś razu jeden z kolegów powiedział do mnie, że brat przysłał mu ze Stanów taką dziwną płytę i on nie wie co to jest. Zaproponował żebym jej posłuchał. Ja wziąłem, posłuchałem i powiedziałem – chcesz się zamienić? Natychmiast – odpowiedział. I w taki sposób zostałem posiadaczem płyty Milesa Davisa "Bopping the Blues", pierwszej w jego dorobku artystycznym".
Urbaniak wspominał także stare czasy i niezwykłe zjawisko jakim był wówczas Jazz Jamboree, na który przybywali najwybitniejsi muzycy z całego świata – "To było dla pasjonatów muzyki wielkie święto, czekało się na to praktycznie przez cały rok - od Jazz Jamboree do Jazz Jamboree. Ale nie tylko my Polacy czekaliśmy na to wydarzenie z utęsknieniem, ale też wielu gości z krajów tzw. zaprzyjaźnionych przyjeżdżało wówczas do Warszawy. Oczywiście ci, którzy mogli, bo pamiętam, że Aleksiej ze Związku Radzieckiego, żalił mi się, że on może tylko raz w roku wyjechać z kraju, czyli jak na przykład pojechał do Pragi, to już w tym samym roku nie mógł być na Jazz Jamboree w Warszawie. To było naprawdę wielkie, wielkie wydarzenie i jedyne okno na świat, jeśli chodzi o muzykę.
Teraz czasy tak się zmieniły, że w zasadzie nie ma dla mnie różnicy czy przebywam w Nowym Jorku czy Warszawie, zwłaszcza jeśli nie wychodzę z domu, no bo wiadomo, że jak wyjdę to jest inne otoczenie. Ale w domu, tu czy tam, mam wszystko tak samo ustawione i skonfigurowane do pracy – komputer, klawisze. Wszędzie czuję się tak samo dobrze, ale najprzyjemniejszy jest przylot do Nowego Jorku i... wylot z Nowego Jorku.
Ostatnio trochę mniej koncertuję, ale za to dużo pracuję. Właśnie szykuję nowy projekt na Bielską Zadymkę gdzie zaproponuję coś oryginalnego i odważnego - śląskie przyśpiewki, Urbanator z amerykańskim raperem i do tego awangardowa kompozytorka muzyki poważnej, która będzie ubarwiała muzykę elektroniczną swoimi bardzo odważnymi kompozycjami".
Przechodząc jednak do tematu spotkania, czyli płyty "I Jazz Love You", Michał Urbaniak przywołał wydarzenie jeszcze wcześniejsze, które w konsekwencji doprowadziły do powstania tej płyty, a później udziału projekcie Milesa Davisa "Tutu" - "To były piękne czasy. Ja miałem wtedy taki okres, że zakochałem się w pociągach. Miałem dwie skrzynie, klawiaturę, papier nutowy – komputerów wtedy nie było – i sobie jeździłem np. trzy miesiące po Europie.
Za ok 1000 dolarów można wtedy było kupić Europass i podróżować powiedzmy od Sycylii do prawie Bieguna Północnego. Ja odwiedzałem wtedy Paryż, Rzym, Berlin, a koło Göteborga mieliśmy dom letniskowy i tak to sobie wtedy odpoczywałem i pracowałem zarazem. I jak kiedyś jechałem do swoich córek do tego domu letniskowego, to jak pociąg miał dłuższy postój w Hamburgu, wpadłem na taki pomysł żeby nagrać coś z fenomenalnym pianistą Parlanem Horacem, który mimo częściowego paraliżu prawej dłoni (sztywne trzy palce) grał fantastycznie, z niezwykłym wyczuciem, choć bardzo oszczędnie. To taki jeden z moich najukochańszych muzyków, których poznałem w swoim życiu wielu. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.
Jadąc z Hamburga przez Kopenhagę do Szwecji skontaktowałem się z moim znajomym managerem, żeby sprawdził czy w tym czasie Parlan jest w Kopenhadze, a jeśli tak, to żeby koniecznie zorganizował z nim spotkanie. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie i gdy dotarłem do stolicy Danii, tam już na mnie czekano i szybciutko zawieziono do studia, gdzie w nieco ponad dwie godziny zrealizowano cały materiał, oczywiście z udziałem Horace'a Parlana. Gdy płyta została wydana to 150 egzemplarzy trafiło do USA - to po prostu śmieszna ilość, jak na tak olbrzymi kraj. Trzeba było zatem mieć dużo szczęścia, żeby ktoś ważny do niej dotarł.
Tą ważną personą był Johnny Carson prowadzący wówczas niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych program telewizyjny "The Tonight Show". Carson będąc w podróży do Kalifornii usłyszał jeden utwór z tej płyty i bardzo spodobało mu się to charakterystyczne dla mnie brzmienie talking violin. Poprosił więc swojego producenta, żeby mnie znalazł. Ten zadzwonił do mnie i zapytał mnie, czy takie brzmienie skrzypiec mogę uzyskać grając na żywo, czy jest to możliwe jedynie w studio przepuszczając dźwięk przez różne urządzenia. Powiedziałem że nie ma problemu i mogę ten dźwięk powtórzyć na żywo. I tak zagrałem w tym popularnym "The Tooning Show", który był powtarzany w TV jeszcze dwa razy a wtedy usłyszał mnie Miles Davis, po czym zaprosił do udziału w sesji nagraniowej płyty "Tutu".
Wracając do płyty "I Jazz Love You", to słuchając jej po tylu latach, jestem zdziwiony, że jest tak spójna z tym co wtedy nagrałem w Szwecji i w Nowym Jorku, bo to ten sam okres. Zawsze miałem szczęście do świetnych muzyków i na tej płycie zebrałem naprawdę doborowe towarzystwo, gdyż zagrali ze mną: Mike Gerber, Horace Parlan, Kenny Barron, Ron Carter, Kenny Davis oraz Lenny White, Roy Haynes. To była udana płyta, a po jej ukazaniu się wiele razy w różnych zakątkach świata słyszałem - "Nie znam się na jazzie, ale kocham to, co robisz".
Płyta "I Jazz Love You" została pierwotnie wydana 1 stycznia 2004 roku, a jej wznowienie pojawiło się w 2019 roku zarówno na płycie CD, jak i winylu za sprawą tłoczni WMfono, która zorganizowała spotkanie z Michałem Urbaniakiem.