Po bez mała czterdziestu latach działalności zespołu T.Love jego lider Zygmunt "Muniek" Staszczyk, zdecydował o zawieszeniu działalności grupy. Tym samym zamknął pewien rozdział w swoim życiu i zaczął nowy.
Jak sam mówił, miał teraz więcej czasu dla siebie i zaczął zauważać takie drobiazgi jak np. śpiew ptaków w ogrodzie wiosną – wcześniej po prostu nie miał czasu żeby w tym ogrodzie usiąść, więc tak oczywistych spraw nawet nie zarejestrował. Ale trudno było posądzać Muńka, że żyjąc dotychczas tak intensywnie, wybierze teraz miękki fotel i ciepłe kapcie.
Na 18 października 2019 roku zapowiedziano premierę solowej płyty artysty, a na kilka dni prze tym terminem otrzymałem zaproszenie na jej przedpremierowy odsłuch do Studia U22 w ramach wspieranych przez ZPAV "Piątków z nową muzyką". Zaskoczyło mnie to, bo jeszcze niedawno w sieci można było się natknąć na informacje o krytycznym stanie Muńka Staszczyka, który będąc w Londynie doznał rozległego wylewu. Skąd zatem nowa płyta i spotkanie z artystą, co jest prawdą, a co nie? Wszystko wyjaśniło się podczas rzeczonego spotkania, na którym zjawił się Muniek i mimo, że nie tryskał energią to jednak dość pewnie poruszał się, mówił, a nawet rozdawał autografy. Tak więc widocznych skutków niedawnego wylewu nie było na pierwszy rzut oka widać.
Pierwsze pytanie prowadzącego spotkanie Piotra Metza dotyczyło właśnie stanu zdrowia artysty, na co Muniek odpowiedział – "Po wyjściu ze szpitala 11 września jestem już w warunkach domowych i łapię kontakt ze światem i rzeczywistością. Na to co się stało, a byłem naprawdę w sytuacji granicznej, to naprawdę mam się bardzo dobrze i dziękuję wszystkim ludziom za wsparcie jakiego doznałem zarówno ze strony środowiska muzycznego, jak i wielu, bardzo wielu ludzi, których spotykałem. Cieszę się bardzo, że mogę się dziś z Wami spotkać, jestem szczęśliwy, że ta płyta się ukazuje i że nasza praca nie poszła na marne, a niewiele brakowało, żeby tak się stało.
Na szczęście cały materiał udało nam się nagrać jeszcze przed moim wyjazdem do Londynu i przed tym przykrym dla mnie zdarzeniem.
Ostateczny szlif i jakieś poprawki robiłem leżąc na szpitalnym łóżku w Warszawie, na szczęście cały materiał udało nam się nagrać jeszcze przed moim wyjazdem do Londynu i przed tym przykrym dla mnie zdarzeniem. Tak więc wszystko jakimś zrządzeniem losu się udało i jest OK. Jestem szczęśliwy i trochę oszołomiony. Jeszcze to do mnie w pełni nie dociera, bo dawno nie uczestniczyłem w tego rodzaju spotkaniach i choć wcześniej robiłem to wiele razy i pędziłem przez życie z szybkością 200 km. na godzinę to teraz, zgodnie z zaleceniami lekarzy, robię to wszystko wolniej, inaczej. Ale to mi nawet pasuje, dzięki temu inaczej to wszystko odbieram, inaczej przeżywam, a spotkanie takie jak to, jest dla mnie po prostu novum".
Potem na stwierdzenie Piotra Metza, że płyta "Syn miasta" musi być dla niego bardzo ważna w kontekście zakończenia jednego etapu w życiu i rozpoczęcia nowego, Muniek powiedział – "Tak jest to ważna rzecz, ale takie volty wykonywałem w swoim życiu nie raz – rozstawałem się z wieloma ludźmi z zespołu, kierowałem swoją muzykę na inne tory – ale zakończenie działalności T.Love, z którym grałem 37 lat, było bardzo bolesne i dla wielu ludzi niezrozumiałe - opisałem to w swojej biografii, która niedawno trafiła do sprzedaży. Czułem jednak, że doszliśmy do ściany i muszę coś zmienić, chociaż nie wiedziałem jak i na czym ta zmiana miałaby polegać. Decyzja zapadła, a ja już w 2017 roku na spotkaniu ze swoim managementem powiedziałem, że chcę wydać swoją płytę, wtedy już miałem jakąś ideę, ale nie chciałem tego robić z żadnym z członków T.Love. Jakiś czas temu tak zrobiłem, ale nie czułem, że jest to moja płyta, gdyż równie dobrze mógłby to być kolejny krążek T.Love – podobne brzmienie, mój głos. Chciałem pójść swoją drogą, szukałem inspiracji, dotarło do mnie, że zmieniło się pokolenie muzyków, którzy mają teraz zupełnie inne podejście do muzyki i do siebie. Nie chciałem też stworzyć zespołu opartego na sidemanach, gdzie jest jeden wódź a pozostali posłusznie wykonują jego polecenia. Zdecydowałem się na współpracę z muzykami, którzy byliby dla mnie równoprawnymi partnerami od których ja mógłbym się czegoś nauczyć, a oni ode mnie. Poszukiwania trwały dość długo, ale mam swój wymarzony zespół, za sprawą którego powstała płyta "Syn miasta".
Solowy album Zygmunta Staszczyka ukazał się nakładem wydawnictwa Agora, a singlem i teledyskiem promującym go, jest utwór "Pola", za który Złotą Płytą zostali uhonorowani jego twórcy, a uroczystość odbyła się podczas tego spotkania.
Foto: Marcin Jaśkaczek