Moda na dodatkowe głośniki do telewizorów trwa od dłuższego czasu. Popularne soundbary to najczęściej dość długie i masywne urządzenia naszpikowane procesorami DSP, nierzadko współpracujące z pokaźnymi subwooferami, słowem całkiem niezły kawał sprzętu, choć w porównaniu z tradycyjnymi zestawami głośników do kina domowego, które potrafią zająć pół salonu, z pewnością zasługujące na miano kompaktowych. Jak w takim razie nazwać Boost TV od JBL-a? Amerykańska firma postanowiła zboczyć nieco z obranego przez innych producentów kursu i zamiast typowej długiej i cienkiej grajbelki zaoferowała... "ultrakompaktowy" głośnik do telewizora.
Konstrukcja
Najwyraźniej ktoś w JBL wyszedł z założenia, że wielkość nie ma znaczenia. Ściślej rzecz ujmując: wielkość, ilość i moc. Bo niespełna 38cm długości i dwa 50-milimetrowe przetworniki, których łączna moc znamionowa wynosi raptem 30 watów, żadnej części ciała nie urywa. Co w takim razie ma tu znaczenie? Przede wszystkim pomysł i odpowiednie technologie, dzięki którym tak niepozorne urządzenie okazuje się tak produktywne.
Do stworzenia sugestywnego dźwięku przestrzennego za pomocą tylko dwóch kanałów wykorzystano technologię Harman Display Surround znaną choćby z "pełnoprawnego" soundbaru JBL SB 400. Inny wynalazek, JBL SoundShift, pozwala na współpracę z telewizorem i smartfonem w tym samym czasie. Z kolei JBL Connect umożliwia budowę własnego ekosystemu dźwiękowego z dodatkowymi głośnikami JBL-a, dzięki czemu przekaz odbije się naprawdę "głośnym echem". Nie ma kina domowego ani nawet jego namiastki bez głębokiego basu – w Boost TV niskie tony są z powodzeniem wspomagane przez dwa porty umieszczone po bokach głośnika. Aby zaś korzystanie z niego uczynić jak najbardziej przyjaznym, główny pilot od telewizora można "nauczyć" sterować funkcjami Boosta (ale można także skorzystać z niewielkiego płaskiego pilota dołączonego do zestawu).
Podłączenie Boosta jest dziecinnie łatwe: korzystamy albo z wejścia cyfrowego (optycznego), albo analogowego – odpowiednie kable znajdziemy w pudełku z głośnikiem, tuż obok zasilacza sieciowego. Zestaw gniazd uzupełnia micro-USB, które służy do aktualizacji software'u.
Scena zyskuje głębię i ładnie rozciąga się na boki, a bliskość ścian bocznych i tylnej jeszcze te wrażenia potęguje
Wygląd głośnika powinien przypaść do gustu większości osób. Jest wystarczająco nowoczesny z uwagi na kształt spłaszczonej elipsoidy, a jednocześnie nie kole w oczy kosmicznym designem. Niemal całą jego powierzchnię pokryto czarnym materiałem strukturalnym. Z przodu umieszczono dyskretne logo JBL, a u góry siedem najważniejszych przycisków podświetlanych przez diody (Bluetooth, Harman Display Surround, zmniejszanie/zwiększanie głośności, włącznik/wyłącznik, JBL Connect i TV Input/JBL SoundShift). Dostęp do gniazd umieszczonych z tyłu jest wygodny, a gumowana podstawa zapobiega przypadkowemu przesuwaniu się Boosta po gładkich powierzchniach.
Jakość brzmienia
Wspomniałem już o odpowiednich technologiach – w moim odczuciu najważniejsza z nich to Harman Display Surround. Możliwe, że Boost TV powstał, bo starano się wykombinować, w jaki sposób można by jeszcze ten wynalazek wykorzystać i ktoś wpadł na pomysł minimalistycznej wersji soundbaru z dwoma przetwornikami. Oczywiście cudów oczekiwać nie należy – jeśli ktoś liczy na dźwięki z tyłu głowy i wirtualne kanały wysokości i szerokości, to pomylił adres. Ale w ramach skromnych przecież możliwości, jakimi dysponuje głośnik JBL-a, uprzestrzennienie dźwięku należy ocenić jako całkiem przekonujące; scena zyskuje głębię i ładnie rozciąga się na boki, a bliskość ścian bocznych i tylnej jeszcze te wrażenia potęguje.
Kolejna zaleta to wyraźne dialogi – w porównaniu z głośnikami wbudowanymi w telewizor... Nie, właściwie nie ma tu czego porównywać. Przewaga Boosta jest pod tym względem miażdżąca, a powrót do dźwięku "z telewizora" to bolesne doświadczenie. Można odnieść wrażenie, że po włączeniu głośnika JBL-a gubią się nagle niedoskonałości artykulacji aktorów, ale tak naprawdę za kiepską jakość wydobycia dźwięku z instrumentu, jakim są narządy głosowe, odpowiadają telewizyjne głośniki.
Niskie tony Boosta nie wyrywają z butów i nie masują organów wewnętrznych, ale zdecydowanie uprzyjemniają odbiór wrażeń dźwiękowych – działanie głośnika w tym zakresie docenia się zwłaszcza przy różnego rodzaju eksplozjach, choć nawet odgłosy kroków nabierają innego "wymiaru", stają się po prostu bardziej realistyczne.
Boost TV to głośnik dedykowany do telewizora, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by posłuchać za jego pośrednictwem muzyki, wykorzystując Bluetooth i parując go np. ze smartfonem. Jest to przyjemne doświadczenie, głównie z uwagi na uprzywilejowaną rolę średnicy i basu oraz nienachalne wysokie tony. Z takim dźwiękiem (i odpowiednią muzyką) można się i spokojnie zrelaksować, i poimprezować.
Podsumowanie
Z jednej strony Boost TV stawia na, całościowo rzecz ujmując, dość spokojną i wyważoną prezentację, a z drugiej każe (jeśli nie wszystkim, to większości) telewizyjnym głośnikom zamilknąć, najlepiej na zawsze. W porównaniu z Boostem głośniki w moim TV brzmią jak kot, który dusi kota, który dusi innego kota.