W lutowym numerze HFC&HC (2/18) opisałem bardzo ciekawy system Pioneera o nazwie FAYOLA (FS-W50), zbudowany zgodnie z zasadą wireless i o otwartej architekturze, czyli łatwy w rozbudowie. Wspomniałem wówczas o technologii FlareConnect, bezprzewodowym protokole duplikującym każde źródło audio podłączone do kompatybilnego urządzenia (takiego jak właśnie FAYOLA czy np. amplituner) – od gramofonu po niemal dowolny odtwarzacz cyfrowy – pozwalającym na przesłanie sygnału z tegoż źródła do głośnika znajdującego się w innym pomieszczeniu.
Oczywiście nie byle jakiego głośnika, bo również wyposażonego we FlareConnect (ale niekoniecznie tego samego producenta). Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że Pioneer też przygotował takie urządzenia: MRX-3 i MRX-5, i włączył je do katalogu, przy okazji "wysyłając na emeryturę" swoje wcześniejsze głośniki bezprzewodowe. Jak więc widać, ta nowa technologia jest dla aktualnej koncepcji multi-room Pioneera bardzo ważna, wręcz kluczowa. O tym, jak to działa w praktyce, mogłem się przekonać, spędzając trochę czasu z większym z "em-er-iksów".
Budowa i funkcjonalność
Od strony wizualnej MRX-5 może kojarzyć się z nieprodukowanymi już mikrosystemami Pioneera XW-SMA3 i XW-SMA4. Projekt i wykonanie są bardzo staranne, a dostępne kolory (biały/czarny) uniwersalne, dzięki czemu głośnik świetnie wygląda zarówno na kuchennym blacie, jak i salonowym stoliku czy komodzie. Do budowy wykorzystano wysokiej jakości materiały, obudowa z tworzywa jest solidna i ładnie komponuje się z aluminiowymi bądź stylizowanymi na aluminium wstawkami (grill i dolna część czołówki plus pokrętło głośności). Cała konstrukcja ma ciekawy kształt, obudowę o zaokrąglonych rogach odchylono lekko do tyłu. Dobrze się ją przenosi – służy to tego wgłębienie w górnej części tylnej ścianki, gdzie bez problemu mieszczą się cztery palce (kciukiem należy przytrzymać głośnik od góry).
Za maskownicą zajmującą jakieś 90% frontu kryją się przetworniki: dwa woofery o średnicy 77mm i 26mm wysokotonowiec plus diody LED wskazujące aktualnie wybrane źródło/stan naładowania akumulatora/status połączenia z siecią, a pod nimi fizyczne przyciski sterujące: wybierak źródła (Network, Bluetooth, AUX), dwa guziki dające dostęp do odtwarzanych utworów (następny i poprzedni) oraz start/pauza, a ponadto duża i wygodna w obsłudze gałka głośności (potencjometr pracuje płynnie, stawiając wyraźny opór, więc nie sposób go "przekręcić").
Bas jest całkiem obfity, nieźle rozciągnięty i w miarę zwarty, co – bez wnikania w szczegóły – daje przyjemne poczucie kompletności przekazu
Z tyłu mamy w sumie trzy wgłębienia. Oprócz już wspomnianego, pełniącego funkcję uchwytu, są dwa mniejsze: z gniazdem LAN, głównym włącznikiem, otworem resetującym ustawienia i gniazdem serwisowym; oraz z gniazdem zasilającym (w zestawie znajduje się zasilacz i pasujący do niego kabel, z których trzeba często korzystać, bo bateria w MRX-5 pozwala tylko na jakieś 4 godziny grania) i wejściem minijack 3,5mm. Nad drugą z mniejszych wnęk umieszczono okrągły przycisk Connect – do parowania Bluetooth, Wi-Fi i "wymazywania" zapamiętanych wcześniej ustawień.
Najlepsze sterowanie MRX-5 zapewnia aplikacja Remote App, która podpowiada, jak krok po kroku podłączyć głośnik do sieci. Setup zakłada możliwość podłączenia zarówno przewodowego, jak i bezprzewodowego, a w tym drugim wypadku dwie metody: z wykorzystaniem kabla (w zestawie; smartfon podłączamy do gniazda AUX głośnika i postępujemy zgodnie z komunikatami wyświetlanymi na ekranie, m.in. wpisujemy klucz sieciowy) lub istniejącej sieci Wi-Fi. Już z poziomu aplikacji uruchamia się czy to serwis streamingowy (Tidal, Spotify, Deezer, TuneIn), czy odtwarzanie z NAS-a/komputera albo smartfona i w niewielkim zakresie (bas i soprany od -5 do +5dB) koryguje balans tonalny.
Poniższy opis brzmienia dotyczy jednego głośnika MRX-5, ale warto odnotować, że producent przewidział możliwość połączenia dwóch takich jednostek w systemie stereo z wykorzystaniem wielokrotnie już wspomnianej technologii FlareConnect.
Jakość brzmienia
Najgorsze, co można zrobić z MRX-5, to sparować go przez Bluetooth ze smartfonem i włączyć jakiś utwór w serwisie YouTube. Najgorsze w sensie jakości brzmienia, bo od strony "technicznej" takie połączenie to bułka z masłem (sparowanie z Samsungiem Galaxy S7 zajęło dosłownie chwilę). Ale nie po to wpakowano w ten głośnik tyle technologii, żeby poprzestawać na kodekach SBC i AAC. Oczywiście nie znaczy to, że nie można go używać w taki sposób i w oderwaniu od systemu FAYOLA czy kompatybilnego amplitunera, czyli takiego z FlareConnect "na pokładzie". Ale warto się trochę wysilić, przesłać do "em-er-iks-piątki" sygnał odpowiedniej jakości (nawet hi-res; warto pamiętać, że bezprzewodowo nie prześlemy niczego powyżej 48kHz) i wydobyć zeń możliwie najlepszy dźwięk. Czyli konkretnie jaki? Wiadomo, jak to bywa ze stereotypami w audio, ale jeśli zgodzimy się, że istnieje pewien (uproszczony) obraz "japońskiej szkoły brzmienia", która akcentuje takie elementy, jak energetyczność, żywość i dynamika, to MRX-5 wpisuje się w nią bez zająknięcia. Słyszałem to nie raz i nie dwa, testując w czasie ostatnich kilkunastu miesięcy różne urządzenia z oferty tego producenta, choć zdarzały się też odstępstwa od tej reguły, że wspomnę np. niedrogie, a bardzo ciekawe słuchawki nauszne SE-MJ561BT (zob. recenzję w nr. 11/16 HFC&HC) czy fenomenalnie spójny, acz już typowo audiofilski streamer ze znacznie wyższej półki, model N-70AE (zob. nr 12/17).
Z MRX-5 (myślę, że podobnie będzie z "trójką") lądujemy więc po żywej i jasnej "stronie mocy". Dźwięk momentami wydaje się nawet ofensywny, acz trudno tu wskazać czy to na wyraźne uwypuklenie w górnych rejestrach, czy np. ogólną szczupłość bądź małą esencjonalność brzmienia. Zwłaszcza że basowego podparcia wcale nie brakuje. To niskie tony dają wrażenie dźwięku o dużej skali. Nie są idealne, to chyba jasne (najmniej przekonująco wypadają basowe impulsy), ale w przypadku głośnika o tej wielkości i w takiej cenie można na ten aspekt patrzeć przez palce. Najważniejsze, że bas jest całkiem obfity, nieźle rozciągnięty i w miarę zwarty, co – bez wnikania w szczegóły – daje przyjemne poczucie kompletności przekazu.
Równie ważna w brzmieniu MRX-5 jest wyższa średnica i najwyższe częstotliwości. Jak już wspomniałem, soprany nie błąkają się samopas, np. wyższe harmoniczne trąbki nie są uwypuklane, można wyczuć, że je delikatnie "powstrzymano" (ale nie wycofano). Myślę, że głośnikowi Pioneera, podobnie jak i innym "bezprzewodowcom" można też wybaczyć pewną suchość czy może raczej techniczność barw i brak spójności, która potrafi zaabsorbować uwagę na długi czas. Zresztą niewiele głośników tego typu coś takiego potrafi. Umówmy się więc, że MRX-5 jest bardziej analitykiem niż romantykiem i że taki już jego urok.
A dynamika? Niezgorsza. "Pionek" potrafi zagrać całkiem głośno i, o czym była już mowa, z niezłym wrażeniem obfitości brzmienia. Kompresja pojawia się dość szybko, ale dla tej wielkości głośnika to typowe, podobnie jak i zjawiska przestrzenne, które nie rzucają na kolana, bo "obraz" jest raczej sztywny i przyklejony do obudowy. Nie jest to jednak zarzut, w tej grupie urządzeń to norma.
Warto wiedzieć
Do najpopularniejszych obecnie systemów bezprzewodowej dystrybucji sygnału audio należą: AirPlay (firmowe rozwiązanie Apple'a); Bluesound (marka utworzona przez firmę Lenbrook, należąca do jednej grupy wraz z NAD i PSB); FlareConnect (wspierany przez marki Pioneer & Onkyo), Google Cast/Chromecast (od Google LLC), Heos (system firmy Denon); MusicCast (autorski system Yamahy), Play-Fi (licencję sprzedaje DTS); Sonos (własność amerykańskiej firmy o tej samej nazwie) i WiSA (standard rozpowszechniany przez stowarzyszenie WiSA Association).
Pojawiają się też nowe usługi tego typu – jedną z ostatnich jest Vifa HOME opracowana przez projektantów Vify, znanego na całym świecie producenta głośników. Wymienione usługi różnią się między sobą szczegółami, ale z grubsza rzecz biorąc, oferują to samo. Dlaczego więc producenci sprzętu audio nie korzystają z jednego rozwiązania? Głównym powodem są wysokie opłaty licencyjne, w związku z czym bardziej opłaca się opracowanie własnego rozwiązania.
Podsumowanie
MRX-5 to głośnik o nieprzeciętnej funkcjonalności, który może być świetnym dopełnieniem nowoczesnego systemu multi-room, ale też urządzeniem w pełni samodzielnym. Oferuje szeroki dostęp do źródeł dźwięku, angażujące brzmienie, ciekawy design i łatwość przenoszenia – od niewielkiego przenośnego "grajka" trudno oczekiwać więcej.