Pierwsza generacja słuchawek AKG 550 pojawiła się na rynku sześć lat temu i zebrała sporo pochwał za wygląd, komfort użytkowania, zrównoważone brzmienie i przystępną cenę. MKIII, czyli wersja trzecia, stawia na ten sam design i drobne poprawki funkcjonalne, z których na pierwszy plan wysuwa się odłączany kabel ze złączem mini-XLR. Napisy na muszlach nadal przekonują, że mamy do czynienia ze "słuchawkami referencyjnymi". Referencja za 1.000zł? Brzmi to nieprawdopodobnie, ale na wszelki wypadek warto sprawdzić, co w trawie piszczy.
Budowa
O komforcie użytkowania słuchawek piszę zwykle na końcu części poświęconej budowie danego modelu, ale w tym wypadku nie wypada zacząć inaczej: K550 MkIII zapewniają wygodę, której ze świecą szukać wśród wielu modeli z podobnego zakresu cenowego. Słuchawki są lekkie (305g), a nacisk na głowę i uszy jest wzorowy, nawet okularnicy (do których sam się zaliczam) nie powiedzą o nich złego słowa.
Duże muszle z łatwością obejmują całe uszy i jedyne, czego wypada żałować, to brak welurowych padów, choć jak znam życie, takowe niebawem pojawią się w postaci upgrade'u oferowanego przez niezależne firmy. Skóra na padach i wewnętrznej stronie szerokiego, cienkiego pałąka ze stali jest przyjemna w dotyku, ale w upalne dni może grzać i powodować dyskomfort, w takich warunkach lepiej sprawdza się aksamit. Pozostałe materiały użyte do budowy K550 MkIII to anodowane aluminium i dobrej jakości tworzywo sztuczne, zaś kolorystyka to mixtum compositum czarno-grafitowo-gunmetalowe. W zasadzie trudno się tu do czegoś przyczepić i to nawet pomimo tego, że na mocowaniu przy prawej muszli widnieje napis "Made in China".
Design jest tak naprawdę powtórzeniem wyglądu wcześniejszych generacji, co nie powinno dziwić, skoro już w 2012 roku wyróżniono go Red Dot Design Award, jedną z najbardziej prestiżowych nagród w dziedzinie wzornictwa przemysłowego.
Dynamika sprzyja ścisłemu porcjowaniu basu, poczuciu szybkości oraz witalności brzmienia, zaś jej swoboda wspomaga selektywność dźwięku
Uwagę zwracają zarówno ułatwiające użytkowanie drobne elementy, jak czytelna podziałka na górnej części pałąka (skala od 1 do 12) czy niedające się przeoczyć oznaczenie kanałów R i L (niektóre modele nie mają ich w ogóle!), jak i najważniejsze elementy konstrukcji, przede wszystkim umożliwiający wygodny transport słuchawek mechanizm 2D-Axis i odłączany, 3-metrowej długości kabel z końcówkami mini-XLR/minijack (w zestawie znajdziemy przelotkę na dużego jacka). Niska impedancja tego modelu (32Ω) aż się prosi o podłączenie 550-ek do smartfona, ale w zestawie brakuje krótkiego kabla – to dość poważne niedopatrzenie ze strony producenta. Przydałby się też jakiś pokrowiec, bo możliwość złożenia muszli na płasko nie uchroni przed uszkodzeniami, które w przypadku tak dużych nauszników są tylko kwestią czasu.
Jakość brzmienia
Co obiecują przetworniki o średnicy 50mm? Gdybym miał powiedzieć, czego spodziewam się po słuchawkach K550 MkIII na podstawie samego ich wyglądu, zacząłbym pewnie od gargantuicznego basu. A tu taka niespodzianka, żeby nie powiedzieć... skucha. Bo pierwsze wrażenie jest takie, że te słuchawki mają mało basu. Wszystko przez równowagę tonalną, która faworyzuje przełom średnich i wysokich tonów. Są one głośniejsze od niskich rejestrów i stąd to wrażenie skąpego dołu. Podczas testu korzystałem ze wzmacniaczy/przetworników A&K ACRO L1000, S.M.S.L. M7, DAP-a A&K AK70 MKII oraz smartfona Samsunga Galaxy S7 i za każdym razem te kilka decybeli różnicy między górą i średnicą a dołem pasma dawało taki sam, niezbyt przyjemny, momentami wręcz krzykliwy efekt.
Słuchawki dojechały do mnie po teście przeprowadzonym w innej redakcji – nie były więc całkiem nowe, niewygrzane, choć możliwe, że kolejne kilkadziesiąt godzin grania wyrównałoby jeszcze balans tonalny. Założę się, że za chwilę i tak zaczną mnożyć się oferty zmodowanych padów, kabli i Bóg wie czego jeszcze obiecujących lepszy bas. Tymczasem dla tak jasno grającej wersji MKIII udało mi się znaleźć odpowiednie towarzystwo w postaci DAP-a A&K, choć nie obyło się bez ingerencji w charakterystykę przetwarzania.
Wyrównanie balansu equalizerem odsłoniło naprawdę solidny bas – pod względem zejścia, rozciągnięcia mimo wszystko dość skromny, ale za to dobrze kontrolowany, z wyraźnym konturem i atakiem, wartki i prężny, bardzo sprawnie odmierzający rytm, wolny od rozlazłości i przeciągania. Dynamika także sprzyja takiemu ścisłemu porcjowaniu basu, poczuciu szybkości oraz witalności brzmienia, zaś jej swoboda wspomaga selektywność dźwięku – bez wątpienia należy ona do mocnych stron trzeciej generacji 550-ek.
Żywy, ofensywny charakter średnicy i wysokich tonów w mojej opinii wymaga "usadzenia". Znamienne jest to, że charakterystykę wyższych rejestrów wystarczy "wyzerować". Koloryt średnicy zasadniczo się nie zmieni – nie opuści nas poczucie bezpośredniości przekazu, klarowności i namacalności, zniknie jedynie jej natarczywość i jaskrawość, przenikliwo-świdrujące uwypuklenie w górnych rejestrach, dzięki czemu słuchawki przestaną "kąsać", a zamiast tego zaczną po prostu grać w miarę równo, z neutralnością mieszczącą się w granicach przyzwoitości.
Do tego wciągająco, z bezbłędną stereofonią i sporą ilością niuansów, mikroszczegółów, z oddechem oraz nieprzeciętną przejrzystością. Jedyne, czego może brakować, to lepsza plastyczność i nieco wyraźniej zaznaczona głębia, bo dźwięk jest jednak trochę zbyt dwuwymiarowy. To zapewne pokłosie niespecjalnie rozciągniętego i niezbyt intensywnego basu, ale w zakresie cenowym, do którego należą K550 MkIII, kompromisy to chleb powszedni.
Podsumowanie
Słuchawki AKG K550 MkIII są specyficzne i niewątpliwie podzielą odbiorców. Brzmienie, jakie oferują, trzeba lubić, dlatego przed decyzją o zakupie koniecznie podsłuchajcie ich ze swoim źródłem dźwięku.