W ofercie rodzimej marki TAGA Harmony może znaleźć wiele subwooferów aktywnych. Łącznie w katalogu tego znanego producenta znajdziemy aż dwanaście tego typu urządzeń. Wszystkie te konstrukcje łączy wspólna cecha, a mianowicie relatywnie niska cena. Co oczywiste, budżetowe aktywne subwoofery nie oferują basu o takiej jakości, jak droższe i bardziej zawansowane technicznie odpowiedniki.
Należy jednak podkreślić, że testowany model Thunder SW-12 mimo atrakcyjnej ceny, ma wszelkie aspiracje ku temu, aby stać się jednym z najlepszych wśród aktywnych subwooferów marki TAGA Harmony. Producent wyraźnie postawił na solidność wykonania obszarów mających największy wpływ na dźwięk, ale co ważne, jego cena nie jest z kosmosu.
Mocny zawodnik
Skrzynię wykonano z grubych płyt MDF o zwiększonej gęstości. Obudowę w okolicy woofera dodatkowo usztywnia dwuwarstwowa płyta, a także wklejone poprzecznie w komorę płyty, tworzące zarówno płaski szczelinowy tunel dla układu bas-refleks, a także niewielką przestrzeń, w której zamknięto sekcję wzmacniacza, wraz z układem zasilania.
Skrzynia wykończona drewnopodobną folią winylową jest przede wszystkim solidna i masywna. Natomiast przednią ściankę pokryto czarnym lakierem satynowym. W komplecie występuje również płócienna maskownica mocowana do frontu za pośrednictwem klasycznego systemu kołków.
Tunel bas-refleks ciągnie się w zasadzie od przedniej do tylnej ścianki , a więc praktycznie przez całą głębokość obudowy. Warto również zaznaczyć, że wlot do tego płaskiego tunelu wyposażono w specjalne wyprofilowane elementy, mające za zadanie rozładować nieco ciśnienie i pomóc w uzyskaniu gładszej strugi powietrza opuszczającego płaski wylot rezonansowy. Zaletą takiego układu jest to, że przy tej samej niskiej częstotliwości rezonansowej, zapewnia nieco mniejszą prędkość powietrza na wylocie, dzięki czemu ryzyko wystąpienia turbulencji ograniczono do absolutnego minimum.
Komora w której pracuje potężny głośnik niskotonowy została wytłumiona niewielką ilością wełny syntetycznej ulokowanej na ściakach bocznych i górnej. Drugą znacznie mniejszą komorę wyizolowano wyłącznie w celu odseparowania wzmacniacza od komory głośnikowej. Sam wzmacniacz przykręcono do aluminiowego panelu, a więc tego samego, który widać od tyłu wraz z gniazdami, przełącznikami i pokrętłami. W jego obszarze znalazły się klasyczne niskopoziomowe wejścia stereo oraz oddzielne, niskopoziomowe, dla kanału LFE. Istnieje więc możliwość podpięcia subwoofera zarówno do amplitunera kina domowego, jak i każdego wzmacniacza stereo dysponującego wyjściami z przedwzmacniacza.
Thunder SW-12 dysponuje płynną regulacją głośności oraz częstotliwości odcięcia w górnym zakresie. Na dokładkę producent dorzucił dodatkowe pokrętło służące do wzmocnienia niższych partii basu. Działa to na zasadzie dodatkowego dopalacza, wzmagającego efekt głębi i masywności basu. Nie zapomniano również o regulacji fazy w postaci dwupozycyjnego przełącznika hebelkowego umożliwiającego nastawę w punkcie 0-stopni lub 180-stopni. Uwagę zwraca również wejście IEC, dzięki któremu można poeksperymentować z lepszymi kablami zasilającymi, a także potężny aluminiowy, gęsto użebrowany radiator, niezbędny w przypadku wzmacniacza klasy AB wytwarzającego zdecydowanie większe ilości ciepła, niż wzmacniacze klasy D.
Warto zwrócić uwagę na wzmacniacz, który w przypadku Thunder SW-12, dopracowano do perfekcji. Oparto go na łącznie ośmiu tranzystorach mocy, a prąd do nich dostarczany jest z transformatora toroidalnego sporej mocy i magazynu prądowego, na który składają się cztery duże kondensatory elektrolityczne o łącznej pojemności 40 tysięcy mikrofaradów.
Z kolei głośnik niskotonowy imponuje zwartą i przemyślaną konstrukcją. Odlewany z metali lekkich kosz, podwójny masywny układ magnetyczny, a także spora 65mm cewka, tworzą doskonałe warunki pracy dla usztywnionej, papierowej membrany cechującej się wysokim współczynnikiem tłumienia wewnętrznego. Cała obudowa spoczywa na miękkich gumowych stopkach antywibracyjnych.
Miękkość, rozłożystość i finezja
W zasadzie można w trzech słowach, jak powyżej, określić brzmienie Thunder SW-12, ale było by to trochę niesprawiedliwe, bo ten subwoofer zasługuje na zdecydowanie więcej uwagi. Chociażby z tego względu, że przynajmniej w sferze konstrukcyjnej, jest zupełnym przeciwieństwem stosowanej obecnie technologii, zwłaszcza w kwestii wzmacniania sygnału. Wielu producentów decyduje się na wzmacniacze klasy D, co zresztą nie jest niczym nadzwyczajnym, bowiem należą one obecnie do najwydajniejszych amplifikacji stosowanych na szeroką skalę. Są też tanie w produkcji i nie wymagające klasycznego zasilania, ponieważ wykorzystują tańszy w produkcji układ impulsowy. Wiadomo, że brak tradycyjnego transformatora, a więc jednego z najdroższych elementów stosowanych w klasycznym torze zasilającym, znacząco ogranicza koszty produkcji. Niestety takie konstrukcje brzmią różnie, zwłaszcza te najtańsze, lecz jednego nie można im zarzucić, a mianowicie dynamiki i błyskawicznej reakcji na zmieniający się rytm. Taka jest bowiem specyfika brzmienia wzmacniaczy klasy D, za co szczególnie się je ceni.
Widać wyraźną przewagę tego subwoofera wyposażonego we wzmacniacz klasy AB nad podobnymi jednostkami, bazującymi na amplifikacjach pracujących w klasie D.
Jednak w przypadku Thunder SW-12 producent wybrał trudniejsze rozwiązanie, a mianowicie amplifikację klasy AB. Ale TAGA Harmony ma duże doświadczenie w projektowaniu urządzeń tego typu, więc wykonanie solidnego, aktywnego subwoofera wyposażonego we wzmacniacz klasy AB, nie stanowiło wielkiego problemu. Na słowa uznania zasługują też jakość skrzynki i głośnika.
Oddzielną kwestią jest jakość brzmienia, a pod tym względem Thunder SW-12 miło mnie zaskoczył. Odsłuch zacząłem od kilku scen z różnych filmów akcji i na tym polu Thunder SW-12 pokazał się z bardzo dobrej strony prezentując typową kinową dynamikę i siłę uderzenia, adekwatną do efektownych scen akcji. Z kolei w muzyce odtwarzanej wielokanałowo (głównie sięgałem po płyty DVD-Audio i SACD z muzyką Depeche Mode, czy też starannie dopracowane utwory Larsa Danielssona), testowany subwoofer potrafił urzec miękko odtwarzanym, rozłożystym, ale i barwnym brzmieniem w paśmie niskich tonów. Tutaj właśnie widać wyraźną przewagę tego subwoofera wyposażonego we wzmacniacz klasy AB, nad podobnymi jednostkami bazującymi na amplifikacjach pracujących w klasie D i to nawet tymi znacznie droższymi.
Barwa niskich tonów też jest ważna, a konstrukcje klasy AB potrafią wyjątkowo ładnie ją oddać, nawet jeśli jest to tylko głośnik przeznaczony do odtwarzania basu. Naturalnie, jak wspomniałem wcześniej, Thunder ma duży potencjał pod względem oddawanej mocy i dynamiki, co jest szczególnie ważne podczas odtwarzania filmowych ścieżek dźwiękowych. Ale i tutaj pojawia się znacznie więcej finezji w operowaniu barwą oraz ta ujmująca miękkość i delikatne ciepło w basie, mocno urozmaicające dźwięk generowany w paśmie niskich tonów. Te cechy brzmieniowe zostały jeszcze bardziej uwypuklone w systemie stereo, bo i z muzyką dwukanałową Thunder SW-12 robił to, czego subwoofery aktywne w tej cenie, zwykle nie są w stanie pokazać.
Bas w utworach Marka Bilińskiego czy Mike'a Oldfielda pulsował ochoczo, oferując zaskakująco dobrą dynamikę A kiedy zachodziła taka potrzeba, zapuszczał się nisko i dodawał poszczególnym nagraniom większej masy, przy zachowaniu właściwego balansu tonalnego. Z drugiej strony zakres niskich tonów odtwarzany był konturowo i w sposób zrównoważony. Żeby jednak uzyskać taki charakter brzmienia, trzeba nieco więcej uwagi poświęcić ustawieniom subwoofera. Jeśli właściwie dobierzemy poziom głośności oraz punkt odcięcia przetwarzania basu względem głównych kolumn lewego i prawego kanału, to TAGA Harmony odwdzięczy się dobrze zbalansowanym basem o zaskakująco zróżnicowanym charakterze brzmienia. Oczywiście konstrukcje kosztujące kilka czy nawet kilkanaście tysięcy złotych, są w stanie pokazać więcej pod względem głębi, zasięgu, czy masywności niskich tonów, ale w tej cenie Thunder SW-12 jest świetną propozycją zakupową. To idealnie wyważona konstrukcja do zastosowań zarówno w systemie stereo, jak i wielokanałowym.
Warto wiedzieć
Thunder SW-12 wyposażono w bardzo ciekawą funkcję o nazwie Bass Extension, która pod rożnymi nazwami stosowna jest w coraz większej ilości subwooferów aktywnych. Chodzi o opcję dodatkowego "dopalenia" niskich tonów w ich najniższych partiach. Taki wariant regulacji stosuje już na szeroką skalę m. in. kanadyjski Paradigm. Zresztą z podobnej opcji możemy również skorzystać w przypadku wielu bardziej zaawansowanych subwooferów marki SVS (dodatkowo przy użyciu firmowej aplikacji, przewidzianej głównie do stosowania za pomocą smartfona czy tabletu). Widać więc, że producenci coraz chętniej sięgają po możliwość dodatkowego wzmocnienia basu w jego pewnych fragmentach. Tak "doładowany" zakres niskich tonów brzmi może mniej naturalnie, ale za to bardziej efektownie, co szczególne może przypaść do gustu miłośnikom emocji w filmach, czy muzyki odtwarzanej wielokanałowo.
Podsumowanie
Thunder SW-12 skonstruowano z głową i muszę przyznać, że wśród aktywnych subwooferów w tej cenie, nie spotkałem się jeszcze z tak dobrym brzmieniem. W związku z tym przyznanie mu nagrody w kategorii Najlepszy Zakup, jest w zasadzie formalnością.
Ten aktywny subwoofer prezentuje na tyle wysoki poziom brzmienia, że bez jakiegokolwiek niedosytu spełni wymagania posiadaczy systemów audio i kina domowego. Jedyny mały minus to braku wejść wysokopoziomowych, dzięki którym ten aktywny subwoofer mógłby współpracować z każdym wzmacniaczem stereo, bez względu na to, czy wyposażono go w wyjścia z przedwzmacniacza, czy też nie. Ale ten drobiazg nie jest w stanie zatrzeć bardzo dobrego wrażenia jakie wywarł na mnie ten subwoofer. To model cechujący się wyjątkowo atrakcyjnym stosunkiem jakości do ceny.